Wygrane – zapomniane cz. 2. Nowa tradycja?

Po poprzednim meczu z Lechią w Tomaszowie napisałem, że taki mecz, ciesząc się z wygranej, należy jak najszybciej zapomnieć. To co mam napisać teraz? Po widowisku jakim nas uraczono z broniącym się przed spadkiem Zniczem z Białej Piskiej? Znowu to samo, tworzy się nowa świecka tradycja? 

Łukasz Piątek, Adam Pazio

To miał być meczyk spacerowy, taki z cyklu szybkie 5:0 i feta na trybunach. I w sumie przez pierwszą część meczu tak było. Potężna przewaga, gra praktycznie pod ich polem karnym, poparta niestety słabą skutecznością, ale wreszcie około 20 minuty strzeloną bramką przez Wojtka Fadeckiego, poprawioną strzałem do szatni Szymona Lewickiego. Zastanawialiśmy się ile wpadnie po przerwie i czy utrzymamy regularność na poziomie 5 bramek strzelanych słabszym rywalom. Niepokoić mógł fakt urazu Szymona Jarosza, po przypadkowym zderzeniu z Tomkiem Wełną. Szymon do przerwy dotrwał, ale w II połowie już go nie zobaczyliśmy.

>Spotkałem się z komentarzami, że wychwalanie (także przeze mnie) naszego bloku obronnego jest nieco na wyrost. O tym, czy były to słuszne uwagi przekonaliśmy się niestety po przerwie, kiedy za Szymona pojawił się Rafał Kiczuk. Zaczął nawet ze sporym animuszem, tak z tyłu, jak i w akcjach ofensywnych. Jednak z minuty na minutę obniżał poziom gry, a goście niemiłosiernie obiegali go w defensywie. Gra zaczęła się sypać. Trener poszedł w zmiany na obu wahadłach, zmieniając Wojtka (też poobijanego) na Marcina Pieńkowskiego, a Wiktora Niewiarowskiego na Adama Pazio. Specjalnie poprawy gry obronnej to nie przyniosło. Adam wyraźnie nie miał swojego dnia, a Marcin, jak wiadomo, lepiej się czuje w grze do przodu. W ten sposób w drugiej części gry byliśmy świadkami niespodziewanego horroru. Goście najpierw strzelili bramkę kontaktową, nasza gra się kompletnie posypała, oni osiągnęli być może jeszcze większą przewagę niż my w pierwszej połówce i tylko cudowi (dwa słupki!), popartemu tradycyjnie dobrą postawą Michała Brudnickiego w bramce mogliśmy zawdzięczać holowanie wyniku bez straty kolejnych bramek. Szczęśliwie mamy jeszcze w drużynie Krzyśka Kotona, którego wejście znacznie poprawiło nasze próby ofensywne. Ten chłopak to żywe srebro! Jego akcje , drybling, pomysły na grę są po prostu niesamowite. Już choćby po to aby móc oglądać jego dalszą grę w naszych barwach musimy awansować, bo nie oszukujmy się, bez awansu on wyfrunie w świat. I jego gra zaowocowała uspokojeniem wyniku, a co za tym idzie nastrojów na trybunach. Krzysiek dostał piłkę w polu karnym i strzelił, hmm, Szymonem, bramkę. Praktycznie dosłownie, bo kopnięta piłka rykoszetem od Szymona wpadła do siatki. Finalnie mogło być jeszcze lepiej, bo goście wybijali nasze strzały z linii bramkowej, a raz zrobił to któryś z naszych napastników, który nieszczęśliwie znalazł się na linii strzału. Wreszcie dobrym dośrodkowaniem popisał się ze skrzydła Marcin, po którym ostry strzał Szymona obronił instynktownie bramkarz Znicza. A mógł być hattrick…

Końcówka nie zatarła jednak obrazu marnej gry w tej części meczu i licznych mankamentów dostrzeganych u naszych zawodników. Do poziomu drugiej części gry dopasował się niestety sędzia główny, który pogubił się na podobieństwo naszej drużyny, a już gość z chorągiewką biegający pod trybuną główną, to chyba dopiero jako sędzia debiutował. Panowie nie wypaczyli wyniku, choć gdyby nie trzecia bramka, to chyba starali się nie dostrzegać ewidentnego faulu na Adamie w polu karnym. Przywilej korzyści i strzelony gol, czy też kolejne przeoczenie?

Bramkarz – Michał udowadnia, że jest bardzo dobrym fachowcem na swojej pozycji. Naprawdę daje dużo drużynie w trudniejszych momentach.

Obrona. Podstawowa trójka, uzupełniana przez Eryka Mikołajewskiego daje sobie doskonale radę. Ale kiedy któryś z nich wypada, zaczynają się schody. Nie wiem czy na grę Rafała wpływ miało spędzanie dłuższego czasu na ławce, ale wyraźnie nie osiągnął poziomu gry sprzed kontuzji. Niestety jego postawa wpłynęła na nerwy przeżywane przez publiczność.

Na wahadłach – Wojtek zamieniony przez Marcina, a z drugiej strony Wiktor wymieniony na Adama. Wojtek ma już ustaloną renomę w naszej ekipie, mimo że przecież nie gra zbyt długo. Wiadomo jednak, że z jego gry zawsze coś pozytywnego wyniknie. Mam nadzieję, że nic mu nie jest i będzie mógł grać w następnym meczu. Marcin miał pecha, że wszedł w okresie gry, kiedy to my byliśmy ciśnięci przez rywali. Należy jednak pochwalić jego rajd zakończony bardzo dobrym podaniem w pole karne do Szymona. Szkoda, że nie wpadło. Wiktor miał bardzo dobry początek, w drugiej części meczu już tak różowo nie było i dostrzegłem jego kilka błędów w grze obronnej. Niestety zmiana na Adama zbyt dużo nie dała. Adam praktycznie nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca i sposobu gry. Zarówno w obronie, jak i w akcjach ofensywnych.

Wczoraj zdecydowanie bardziej podobał mi się Piotrek Marciniec! To od kreował akcje, to on stał na czele odpierania tworzących się w środku zagrożeń. Łukasz Piątek  zaliczył występ bardziej dyskretny i nie ustrzegł się błędów. Podobnie jak z Adamem – to nie był najlepszy występ naszych najbardziej doświadczonych zawodników.

Ofensywa to wczoraj, pod nieobecność wykartkowanego Krystiana Pieczary, Marcin Kluska i Patryk Paczuk, z Szymonem Lewickim na szpicy. Marcin gra, ale nie tak błyskotliwie jak kilka kolejek temu. Nie zmienia to faktu, że na boisku dużo robi. Proponował bym jednak żeby , kiedy już znajdzie się w polu karnym, chętniej decydował się na strzał, bo jednym z naszych mankamentów w ataku jest system tysiąca podań, do pozornie lepiej ustawionego kolegi i próba strzału z 15 centymetrów. Niestety zwykle ci inni nie stoją wcale lepiej, a okazje są bezpowrotnie zaprzepaszczone. Wydaje mi się, że gdyby nasi chętniej decydowali się na strzały , to nie było by strachu o wynik. To samo odnosi się do pozostały atakujących, a zwłaszcza do Patryka, który jakoś nie potrafi pokazać się z bardziej konstruktywnej, skutecznej strony. Kiedy on ostatnio coś strzelił?… Szymon, mimo „obrony” naszego strzału w końcówce meczu, jednak wybronił się dwoma trafieniami. Nie ma on zwrotności I zajadłości Krystiana, inicjatora pressingu I absorbującego non stop obrońców rywali. Kiedy jednak ma sytuację, to stara się ją „skonsumować”. No i mój, a w zasadzie nasz, bo koledzy z trybun też go dostrzegają, ulubieniec, Krzysiek Koton. Pokazuje on wszystko, czego oczekujemy od gry. Zdecydowanie, zajadłość, technikę, przegląd pola, dobre wybory. Wczoraj nie grał od początku, a i tak miał wielki udział w końcowym sukcesie.

Następny mecz gramy z Legią II i zapewne nie będzie to nic łatwego ani przyjemnego. Ktoś napisał żeby skupić się na tym meczu, wystawiając w tygodniu w pucharze skład rezerwowy. I ja się pod tym podpisuję obydwoma rękoma. Guzik nas obchodzi puchar – my walczymy o awans (a co za tym idzie być albo nie być) naszego klubu – i tylko to się liczy!

Author: trickywoo

5 thoughts on “Wygrane – zapomniane cz. 2. Nowa tradycja?

  1. Miałbym duży dylemat na miejscu trenera na czym się skupić. Żeby się nie okazało na koniec, ze Legionovia weźmie wszystko, a my zostaniemy jak Himilsbach z angielskim. Mój przywilej to kanapowe dywagacje, trener wie co ma robić. Wie?

  2. Bardzo dobry i rzeczowy artykol bez glaskania i konkretnie co jest dobrze a co jest zle.
    Odnosze wrazenie ze co niektorzy by byli usatysfakcjowani jak by Polonia bez urazy dla tych klubow rywalizowala z Serockiem czy Garwolinem bo zawsze mozna znalesc wytumaczenie i usprawiedliwienie ..no ale na szczescie zbyt duzo takich niema.,Pikarz zawodowy nie powinien zadowalac sie rywalizacja w 90%z amatorami i miec ambicje uciekac z tej ligi.

  3. Przepraszam, nie wiem w jaki sposób, ale umknęła mi w opisie gra pomocników, Łukasza Piątka i Piotra Marcińca. Od razu napiszę – wczoraj zdecydowanie bardziej podobał mi się Piotrek! To od kreował akcje, to on stał na czele odpierania tworzących się w środku zagrożeń. Łukasz zaliczył występ bardziej dyskretny i nie ustrzegł się błędów. Podobnie jak z Adamem – to nie był najlepszy występ naszych najbardziej doświadczonych zawodników.

  4. W sumie to nadzwyczaj dobrą formę Znicza można wytłumaczyć jednym – drużyna broni się przed spadkiem, a to są ostatnie chwile, aby coś jeszcze zrobić. Dziś ekstraklasowy Bruk-Bet niespodziewanie wygrał meczyk ze znacznie lepszą Wisłą Płock

  5. Bardzo wyważony artykuł. Brawo. Ja odnoszę wrażenie że nasi nie mają tyle siły aby grać co 3 dni, tego nie ma w ektraklasie! Dlatego odpuszczamy puchar, na szczęście CWKS 2 też gra w środę mecz puchrowy i nie wystawi kolejnych rezerw. 6 maja się rozstrzygnie sprawa awansu – albo my tracimy punkty albo Legionowia z Bronią Radom (na co mocno liczę). Nie mamy zastępstwa na obronie a i tęsknię za Mosiejką (nie sądziłem że to napiszę). Ale emocje w sobotę to były, gdzie był doping?

Dodaj komentarz