Czy ważne jak, skoro się wygrywa?

Dziś mieliśmy bardzo, ale to bardzo ważną kolejkę w naszej grupie. My musieliśmy się zrewanżować za kompromitującą porażkę w Białobrzegach, ale nasi główni rywale zaliczali trudne wyjazdy. ŁKS do Ursusa, a Sokół do Nowego Dworu.

Krystian Pieczara (fot. Robe)
Krystian Pieczara (fot. Robe)

W ten sposób wygrywając czekaliśmy na potknięcia tych najgroźniejszych, które zapewniłyby nam bezpieczną przestrzeń za plecami. Wiedzieliśmy już, że mecz Pelikan – Legia II został przełożony, co było wybitnie nie na rękę ekipie znad kanałku, ale te dwa pozostałe były uważnie obserwowane. Już na początku naszego meczu wiedzieliśmy, że ŁKS padł w Ursusie, ale Sokół po siedmiu minutach wyszedł nawet na prowadzenie ze Świtem. Skończyło się jak należy, czyli wygraną Świtu, ale emocje były do końca.

Niestety na nadmiar emocji nie mogliśmy dziś liczyć na Konwiktorskiej. Przeciwko Pilicy wyszliśmy w składzie: Mateusz Tobjasz – Przemek Szabat, Karol Worach, Piotr Augustyniak, Grzesio Wojdyga – Donek Nakrošius, Marcin Bochenek, Mariusz Marczak, Mariusz Wierzbowski, Michał Zapaśnik – Krystian Pieczara. Piotrek Kosiorowski pozostał na ławce – ochrona przed kartką w perspektywie meczu w Łodzi?

Pilica zaczęła bez kompleksów i to goście mieli pierwszą niezłą sytuację już w 4 minucie, skutecznie zlikwidowana przez Augusta. W I połowie mieliśmy sporą przewagę w posiadaniu piłki, bo procentowo 62-38, jednak nic z tego nie wynikało. W tym czasie nasze zdumienie wzbudzał Grzesio, któremu gra dziś wyjątkowo nie siedziała – piłki uciekały poza boisko, podania trafiały do przeciwników, tak czasem bywa. Najgroźniejszą bronią Pilicy był Zbyszek Obłuski, na jesieni grający dla nas i patrząc na jego poczynania boiskowe powodu do płaczu nie ma. Po trzydziestej minucie z tej przewagi coś zaczęło się wykluwać, wreszcie pojawiły się stałe fragmenty gry, a to jak wiadomo, aktualnie nasza domena. Nie dziś – próbowali Karol, Grzesio (niezła przewrotka w słupek), znowu Karol, Przemek, August – wszystko bez rezultatu. Goście zrewanżowali się groźniejszą akcją w samej końcówce, ale na posterunku był pewny Tobi.

Po przerwie sytuacja nie uległa zmianie, choć zaobserwowaliśmy kilka składniejszych akcji, po których mogło coś wpaść. W tej fazie aktywny był Przemek inicjujący kilka zagrań po skrzydle, kończonych dobrymi dośrodkowaniami. Próbowali Pieczi, Zapas i Manolo, a udało się dopiero po kolejnej fajnej akcji temu pierwszemu. Bochen dobrze wrzucił w pole karne, Pieczi wyprzedził obrońcę i strzelił pod rękami rozpaczliwie interweniującego bramkarza Pilicy, który tak dał nam się we znaki na jesieni. Dziś pan burmistrz Białobrzegów już się nie wybronił. Obraz gry nadal nie uległ zmianie. Na boisku pojawili się jeszcze Marcin Kluska, Michał Stasz i Mateusz Małek. Jednak znaczących zmian w jakości gry to nie przyniosło. Mieliśmy tylko trzy żółte kartki dla naszych, z których ta złapana przez Zapasa była mocno przez Michała nieprzemyślana i bezsensowna.

Zwycięstwo zostało dowiezione do końca i zyskaliśmy przestrzeń za plecami. Mamy odpowiednio przewagę 4 punktów nad Sokołem, 5 nad Lechią, 6 nad Legią i 7 nad ŁKS. Legia ma niby zaległość w Łowiczu, ale tam im łatwo nie będzie, a Pelikan jeśli wygra, to zrówna się z ŁKS-em.

W następnej kolejce gramy w Łodzi, a pozostali mają stosunkowo łatwo. Później ciekawie zapowiada się przedostatnia kolejka, w której Legia zmierzy się z Ursusem, ŁKS ze Świtem, a Sokół z Lechią. Tak czy inaczej będą krwawić! Myślę, że w ostatniej będziemy mieli już komfortową sytuację w meczu z Legią. Obym się nie mylił.

Marcin Bochenek (fot. Robe)
Marcin Bochenek (fot. Robe)

Jak dzisiaj oceniam piłkarzy?

Z pewnością dobre zawody zagrał Tobi, ale to stało się już regułą. Obrona spokojnie, z nieco słabszym w I połowie Grzesiem. Fakt, że Pilica nie postawiła im wysokich wymagań. Każdy z obrońców coś niezłego jednak zagrał, a dużych wpadek nie mieli. Nieźle zaprezentował się Bochen na defmidzie i zaliczył ładną asystę. Wierzba dziś mniej widoczny, co nie znaczy, że bezproduktywny. Swoje zrobił. Manolo jak zwykle. Zapas mógł być lepszy i ta głupia kartka – to minus, zwłaszcza w takim meczu jak dziś. Pieczi, jak ma sytuację to coś do siatki wrzuci, dziś także. Zmiennicy grali krótko, niezłą sytuację miał w samej końcówce Mały, któremu bardziej nerwowy sędzia mógłby nawet przyznać karnego, ale dzisiejszy arbiter, pan Kamil Chmielewski, zachował spokój i umiar przez cały mecz.

W niedzielę WSZYSCY DO ŁODZI! Jak tam nie przegramy to już będzie z górki.

Author: trickywoo

21 thoughts on “Czy ważne jak, skoro się wygrywa?

  1. Niby to taka liga i nas piłkarze przyzwyczaili, że wygrywają o jedną bramkę, ale jednak trochę irytujące było nerwowe oglądanie jak Pilica w ostatnich minutach co i raz gościła pod nasza bramką. Dobrze, że był Tobi, bo obrona wczoraj pewności nie dawała. Ostatnio nam szczęście sprzyja, a sprzyja ono ponoć lepszym. Gwizdkowi są neutralni z lekka sympatią do naszych. Widać, też, że niektórym drużynom wystarczą wycieczki po Mazurach i Podlasiu, po całej Polsce im by się jeździć nie chciało, więc w sumie przyznaję; teraz rozumiem spokój prezesa z ostatniego spotkania w Czarnej Koszuli.

    1. Cyt: „Widać, też, że niektórym drużynom wystarczą wycieczki po Mazurach i Podlasiu, po całej Polsce im by się jeździć nie chciało.” Czyli gdyby inne drużyny miały chęć jeździć po całej Polsce, wówczas Polonia by nie wygrywała kolejnych spotkań w 3 lidze i nie byłaby samodzielnym liderem ?, bo tak rozumiem wypowiedź Nowy_2012. Nie deprecjonujmy wyników sportowych drużyny ze względu na poziom 3 ligi i skale drużyn tu występujących. Nawet w takiej lidze odrobić 10 pkt straty plus nadłożyć 4 pkt przewagi jest rzadko spotykanym dokonaniem w jakiejkolwiek lidze (Pamiętam kiedyś Juventus w Serii B po degradacji odrabiał straty minusowych punktów). Także z mojego punktu widzenia obojętnie na układ tabeli po ostatnim meczu – oddaje cześć i honor drużynie za ambicje i wole walki – bo to są cechy mistrzów. Ps Moje pochwały w stronę Bartosza Wiśniewskiego za jego występ w Przysuszy !!!! Miłego dnia Polonio

  2. od 3 meczy nie wiem co napisać. Z jednej strony jestem prawie szczesliwy, bo w sposób niewiarygodny trwa passa zwycięstw. To na pewno nie jest przypadek, szczególnie mało bramek straconych, ale kilka cudów na pewno się nam przytrafiło.
    Z drugiej strony to też trzeba powiedzieć – my się poziomem piłkarskim nie wyróżniamy, gramy na poziomie tej ligi. O ile z Sokołem (który był lepszy) nasi i jeździli na dupach, walczyli i od czasu do czasu coś pokazali, to wczoraj straszna to była niemoc. Nie tylko strzelecka. A Pilica to chyba najsłabszy z zespołów z jakimi graliśmy wiosną. A sytuację poza golem, tak naprawdę mieliśmy chyba tylko jedną (podwójny strzał zakończony przewrotką Wojdygi).
    Czy to wystarczy na Górnika w barażach…? Kolejny cud?
    Cieszy postawa sędziego, choć myślę, ze tym razem było z korzyścią dla nas (dyskusyjna kwestia karnego dla Pilicy – Obłuski w naszym polu karnym)
    Rzeczywiście sytuacja jest korzystna, choć Polonia nie takie rzeczy w historii potrafiła schrzanić. Oby tym razem nie.

  3. 1. Jesteśmy trochę jak Piast Gliwice na jesieni. Niby nic wielkiego nie gramy, niby wszystko przepychamy jedną bramką, a punkty lecą jak szalone. Z kolei ŁKS gra jak… my z rundy jesiennej. Najpierw kogoś wysoko klepnie, a potem dostanie bęcki w Przysusze czy coś w tym rodzaju.
    2. Chyba już wiem, o co chodzi z tymi dośrodkowaniami. Po prostu bramkarze w III lidze nie wyskakują do piłek, które idą na 3, 4 metr na wprost od bramki i wszystko, co idzie w te okolice stanowi niewyobrażalne zagrożenie. To też uświadomiło mi, jak dobrego mamy bramkarza na te warunki, bo Tobi to wszystko łapie ze stoickim spokojem.
    3. Zgadzam się z Igorem, że to był nasz najlepszy mecz w tej rundzie. Ani przez moment nie bałem się o wynik, bo Pilica nie miała w tym meczu nawet pół sytuacji, a nam zawsze coś z przodu wpadnie. Tak pewnie grającej w obronie drużyny dawno nie widziałem. No i Marczak wziął sobie do serca te uwagi, bo od kilku(nastu?) spotkań biega w defensywie aż miło.
    4. Igor sobie nawet to nieźle wymyślił w przerwie zimowej. Ponieważ połowę meczów gramy na kartofliskach, to należy się przestawić na sposób grania, który zniweluje efekt boiska. Mamy więc milion wrzutek i stałych fragmentów zamiast mozolnego budowania ataku pozycyjnego i zagrywania prostopadłych, co daje właśnie efekty.
    5. No i na koniec łyżka dziegciu. Nie macie wrażenia, że my, jako kibice, się zupełnie niepotrzebnie radykalizujemy? Nie pamiętam takiej ilości bluzgów na wszystko dookoła z czasów IV ligi czy końcówki Ekstraklasy. A mam wrażenie, że od kiedy jesteśmy w III lidze, to pod tym względem jest równia pochyła. Z czego część jest po prostu kompletnie bez sensu. Może mi ktoś kiedyś wyjaśni, jaki sens ma rzucanie inwektyw (pomijając fakt, że to w żadnych warunkach nie ma sensu) na Legię czy ŁKS podczas meczu, na którym jedyni niepoloniści to piłkarze Pilicy Białobrzegi? Przepraszam, ale coś takiego, dowodzi tylko naszego zakompleksienia i frustracji i w żadnym razie nie jest „odważnym stawianiem czoła” czemukolwiek. Trochę się boję, że jak tak dalej pójdzie, to od chłopców zza miedzy będziemy się różnić tylko kolorem szalików.

    1. ad 5. Pełna, ale to pełna zgoda. Rozmawiałem kilka razy na jesieni z gniazdowym i kilkoma chłopakami z jego okolic na ten temat, teraz to mi się już nie bardzo chce, bo przy całej do niego sympatii i szacunku, że w ogóle doping prowadzi, to oni chyba inaczej nie potrafią, czy też nie wyobrażają sobie innego dopingu. Na ostatnim spotkaniu w Czarnej Koszuli poruszyłem ten temat z kuluarach z włodarzami klubu i dowiedziałem się, że z różnych powodów osoby, które mogły by poprowadzić doping w ten starty, kulturalny sposób nie przychodzą na mecze.
      Pozostaje apelować do tych osób, żeby wróciły i może np. na zmianę z obecnymi doping prowadziły.

    2. Wiesz, gniazdowy to jedno. Ale gdyby razem z nim darły się trzy osoby na krzyż, to by dał sobie spokój. A poziom odzewu na trybunach pokazuje, że nie ma woli w narodzie, żeby to wyglądało inaczej.

    3. „Bo w nienawiści do tej drużyny – tak wychowano nas”. Nie podoba się? Nie przychodź albo zatkaj uszy.

  4. Czy ktoś może mi wyjaśnić, jak wygląda od strony przepisów możliwość gry zawodników z pierwszego składu w drużynie rezerw? Ilu ekstraklasowych kanalarzy może wspomóc tych trzecioligowych? Mam w pamięci mecze z rezerwami nafciarzy w IV lidze, oba przegrane po 0:1, bo Rzeka się na nas ewidentnie szykowała, odpuszczając mecze z innymi rywalami.

    1. Nie ma to większego dla nas znaczenia. Pierwszy skład Legii wybiera się ( jeśli już się nie wybrał ) na urlopy i nie będą sobie d..y zawracać nami. Dla nich najważniejsze jest przygotowanie się do kwalifikacji do Ligi Mistrzów – to jest priorytet.
      Kto z nich nie jest na urlopie – jedzie na swoje kadry przed Francją – to też dla nas jest dobre, bo taki Niezgoda może im być wtedy bardzo potrzebny – ale jemu też odpoczynek się należy, więc na nas chyba go też zabraknie. Według Legii – Kopczyńskiego też nie uświadczymy – więc kogo się bać ? Urbańskiego i spółki, czyli ichniejszych młodzieżowców ? Wolne żarty.

  5. Zawodnicy którzy choć raz wystąpili w Ekstraklasie w tym sezonie już nie zagrają w III lidze. Legian traci Makowskiego i Kopczyńskiego na ostatnie 5 kolejek. Nikt z 1 drużyny nie zagra, poza Niezgodą i Szumskim – oni trenuja z 1 zespołem, ale nie wystąpili w żadnym meczu Ekstraklasy.

  6. I jeszcze jedno w tej sprawie – gramy z Legią 4 czerwca. Tego samego dnia jest planowany pierwszy mecz finału CLJ-otki. Trzymajmy więc za Legią, aby wygrała swój półfinał i tam dotarła.
    Nie bez przyczyny napisałem jakiś czas temu, że mamy autostradę do baraży.

    1. Chodzą plotki, że w przypadku szans na awans mogą odpuścić CLJ na rzecz awansu do II ligi, co by mnie nie dziwiło. Jednak jeśli nie wygrają z Pelikanem, to pewnie porzuca ten pomysł.

    2. To tak Muchomorze nie działa. Jeśli nie wygrają z Pelikanem to i tak zepną się na nas, bo …. nie będą chcieli polecieć do IV ligi. Pamiętaj, że jeszcze grają z Ursusem – a ten nam sprzyja 🙂
      Mają na dziś tylko trzy punkty przewagi nad miejscem spadkowym – to tyle co kot napłakał. I grają do końca po dwa razy w tygodniu, i to na dwóch frontach.

    3. Cała czołówka i środek jeszcze może pogubić punkty. Na dzień dzisiejszy szanse, że legia zmobilizuje się na nas to 50%

    4. Miejmy nadzieję, że wygramy z ŁKS-em, Pelikan nie przegra z Legią, a wtedy nie będzie już się czym martwić.

  7. Może za wcześnie o tym pisać. Ale. Jak te baraże wyglądają? Z kim to mniej więcej wiadomo. Rozumiem, dwa mecze. Ale kiedy? Gdzie pierwszy? Pewnie też klasyczny system pucharowy tzn. możliwa dogrywka w drugim meczu plus ewentualnie karne. Czy kartki się liczą z meczów ligowych? Poza tym ktoś gdzieś pisał, że te 2 drużyny w Dolnego Śląska b. mocne są. Hm?

    1. Pisanie o drużynach z Dolnego Śląska, że są bardzo mocne to tak samo, jakby napisać o Yeti, że jest wielkie. Nikt nie widział, ani jednego, ani drugiego.

    2. Baraż o II ligę: mistrz grupy dolnośląsko-lubuskiej – mistrz grupy łódzko-mazowieckiej.
      Pierwszy mecz 11 lub 12 czerwca o godz.15, rewanż 15 czerwca o godz. 17. Z grupy dolnośląsko-lubuskiej będzie to najprawdopodobniej KS Polkowice lub Górnik Wałbrzych.

  8. liczą się punkty, a na finezje przyjdzie czas. …. No jakoś to trzeba będzie pogodzić w końcu, bo i widz wymagający a i wideo z ładnie rozegranej akcji lepiej promuje kolejne widowisko, a problem podobny do tego z ogrywaniem młodych nie zawsze się da, nie zawsze jest czas bo potrzebna pełna pula w meczu, etc. i trzeba coś poświecić dla wyższej konieczności.

Dodaj komentarz