Kiedyś musi być ten słabszy dzień.

Trochę mnie nasi pupile dziś wystraszyli. Murarz, ups, przepraszam, Amator Maszewo przyjechał do nas z mocnym postanowieniem gry zmasowana obroną i swój plan zrealizował bez mała perfekcyjnie. A nas najwyraźniej dotknął dziś ten słabszy dzień, który przytrafia się nawet najlepszym, typu Real czy Barcelona (właśnie jednym okiem popatruję na mającą dziś doła Valencię). Ale po kolei. 

Michał Strzałkowski
15.09.2013: Strzałkowski (fot. MJPhoto)

W meczu z naszymi gośćmi byliśmy wykładanym faworytem. Oni jeszcze w tym sezonie nie wygrali, gdy tymczasem my w ostatnich dwóch meczach wręcz rozjechaliśmy Skórzec, a następnie będącą w ścisłej szpicy drużynę z Ciechanowa na wyjeździe. No to przyszliśmy na stadion z mocnym przekonaniem oglądania błyskotliwej gry i wysokiego zwycięstwa. I tak to się zaczęło. Falowe ataki, przeprowadzane obydwoma skrzydłami, a także środkiem pola dużą ilością zawodników, siały popłoch w szeregach graczy Amatora, broniących się rozpaczliwie w 7-8, a chwilami nawet 9. Ich bramkarz prezentował się przy tym dobrze i wyłapywał lub odbijał wszystko co leciało w jego stronę. Długo jednak nie wytrzymali, bo tylko do 12 minuty, kiedy to Michał Strzałkowski dostał podanie, nawinął dwóch obrońców i strzelił w róg obok rozpaczliwie interweniującego goalkeepera gości. Napór trwał dalej, ale Maszewiacy czając się za podwójną gardą twardo się bronili. Na naszej połowie pojawili się chyba ze dwa razy i to tylko dzięki wykopom „byle dalej”, jak to się ładnie, po hokejowemu określa, na uwolnienie. Do przerwy nic nie wpadło, ale wiara w worek bramek w drugiej połowie pozostała na trybunach.

A tu figa! Po przerwie zobaczyliśmy naszą drużynę grającą jakoś inaczej. Przez 20 minut nie dostrzegliśmy w gronie wspólnie obserwujących mecz ani jednej składnej akcji skrzydłami. Dominowały długie próby dryblingu środkiem pola, z wyraźną niechęcią do próbowania strzałów z daleka. Wreszcie mój osobisty ulubieniec, Nazar Litun, przypomniał sobie że świetnie mu się biega i centruje z lewego skrzydła, ale na dobrą sprawę nie miał do kogo grać. Nasza gwiazda, Jacek Kosmalski, nie dostawał podań, więc zaczął się samemu cofać po piłkę i chwilami było tak, że skrzydłowy wyprzedzał swoich partnerów o 10 metrów, co powodował brak sensu we wrzutkach w pole karne. Chłopaki zaczęli sprawiać wrażenie, że chcą mecz dograć jak najmniejszym wydatkiem sił, co w kontekście zbliżającego się wyjazdu do Ostrołęki na mecz z Koroną, mogło być nawet zrozumiałe.

A później pokazał się sędzia prowadzący to spotkanie. Rozumiem, że nie można wymagać od arbitrów gwiżdżących w IV lidze ekstraklasowego poziomu i należy wybaczać błędy, ale przy ewidentnym faulu na naszym graczu (sorry, w ferworze nie zapamiętałem na kim) miniętego już bramkarza gości wyraźnie się, delikatnie mówiąc nie popisał. Mimo, że był raczej blisko zdarzenia nie dostrzegł faulu, który poza nim zauważyli bez trudu chyba wszyscy na stadionie. Zachował się dziwnie, bo skoro nie było faulu, to znaczy, że była symulka – a za to powinien dać naszemu żółtą kartkę. Gwizdy i dosyć liczne urągania na trybunach chyba go zdetonowały, bo w ciągu kilku kolejnych minut sypnął się jeszcze kilka razy – uczciwie, także i na naszą korzyść. No ale cóż, oczywiście wybaczamy, choć gdyby kolejne minuty zmieniły wynik, to już by było o to trudniej.

Bo zrobiło się raczej dziwnie. Trener gości wprowadził na boisko nowego napastnika, a drużyna Amatora, widząc, że nie taki diabeł (czyli my) straszny, śmiało ruszyła do przodu. I w końcówce oraz doliczonym czasie byliśmy świadkami „obrony Częstochowy” po naszej stronie. Mogłoby się to źle skończyć gdyby nie wirtuozerska obrona Michała Dudka, który z nieprawdopodobnym refleksem odbił nogą piłkę nieuchronnie zmierzającą do siatki.

Końcowy gwizdek przyjęliśmy w tej sytuacji raczej ze sporą ulgą. Trzy punkty są, a to w tej sytuacji najważniejsze. No i marsz w górę tabeli – już na czwarte miejsce. Do trzeciego, pokonanego już, Ciechanowa pozostał malutki punkcik, do Mławianki 5, a lidera z Wyszkowa 6, a przecież mamy jeszcze zaległy mecz…. tyle, że z liderującym Bugiem i to na ich terenie. Nie można jednak wykluczyć, że dzisiejszy mecz był swoistym wypadkiem przy pracy, a przeciwko silniejszym przeciwnikom drużynie będzie się łatwiej skoncentrować. A może było to oszczędzanie sił na środę i starcie w Ostrołęce z Koroną? Niebawem się przekonamy.

Nazar Litun
Litun nie zwalnia tempa (fot. MJPhoto)

Tak, czy inaczej, zbyt wielu laurek za dzisiejszy mecz nie będzie. Osobiście wyróżniam trzech zawodników – strzelca bramki po pięknym zagraniu, harującego skrzydłowego, dodatkowo popisującego się znakomitymi dośrodkowaniami z gry i rzutów rożnych, no i bramkarza, za ten akrobatyczny wyczyn. Z nazwisk wymieniłem ich już wcześniej.

Myślę, że goście, mimo przegranej, mogą być dziś zadowoleni, zarówno ze swojej gry , jak i wyniku, bo stawiali nam mocny opór i nie dość, że nie dali się stłamsić, to jeszcze napędzili nam trochę strachu. Otrzymali za to mocną porcję braw po meczu, a sami zrewanżowali się nam także gorącymi oklaskami. A to ważne, bo nadal musimy budować swoją swoistą renomę, coraz wyraźniej szeroko dostrzeganą jakość zachowań naszych fanów. I tu mały zgrzyt – zupełnie niepotrzebna przyśpiewka o drużynie z Powiśla. Koledzy, a co nas oni obchodzą?! Nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego, przez najbliższych kilka lat raczej przeciwko sobie nie pogramy. Niech to oni będą tymi oszołomami, którzy zamiast śledzić poczynania własnej drużyny, zdecydowanie bardziej „pasjonują się” naszą grą, wynikami, ilością publiczności na stadionie, pozyskiwanymi sponsorami i czym tam jeszcze. Czy my musimy równać do ich poziomu?! Sami sobie odpowiedzmy na to pytanie.

Mam jeszcze jedną uwagę – oprawa bardzo ładnie się prezentowała, co zaobserwowałem na dostępnych już zdjęciach, ale nasze chłopaki na trybunach nie są w stanie pojąć, że stadion musi być później, po meczu, sprzątnięty (przecież nie za darmo!) i masowo darli i rozrzucali kolorowe kartki gdzie się tylko dało. I na nic nie zdały się apele prowadzącego doping Kurczaka, żeby przestać to robić. A przecież wszystko kosztuje i nie zniszczone kartki łatwiej by było zebrać, a nawet jeszcze jakoś wykorzystać przy kolejnych oprawa. Myślcie! To naprawdę nie boli!

Teraz czekamy na kolejny mecz i nadrobienie tej zaległości z Bugiem. Jeśli te mecze wygramy, to będziemy już prawie na topie, a o to przecież chodzi w tej całej zabawie. Więc doping i trzymamy za naszych chłopców kciuki!

Author: trickywoo

17 thoughts on “Kiedyś musi być ten słabszy dzień.

  1. Zaległy mecz z Bugiem jest na naszym terenie. Gdybyśmy mieli grać w Wyszkowie, to nie trzeba by przekładać meczu z powodu braku imprezy masowej i odbyłby się w pierwotym terminie. Poprawić 🙂

    1. A, no i z drużyną z Powiśla zagramy prawdopodobnie za rok. Oczywiście jeśli awansujemy. Wprawdzie tylko z rezerwami, ale jednak.

  2. Kmicic
    Znajdź sobie kobietę bo ewidentnie jesteś nadmiernie spięty.
    Na razie jest całkiem nieźle, to nie jest drużyna na europejskie puchary. Trzeba im dać się trochę rozwinąć piłkarsko i dobrać kilku dobrych grajków do kompletu.

  3. Nie rozumiem histerii, czy aby każdy z oceniających był na meczu?
    Nasza Polonia gra i che im się grać, zapierdzielaja równo, a że jeszcze nie wszystko im wychodzi? Spokojnie! Ważne że tworzy się ekipa, że nie są to rozkapryszone gwiazdki co przychodzą odrobic panszczyznę. Ci chłopcy dostali niepowtarzalną szansę tworzyć wspólnie coś wielkiego i nadspodziewanie pewny jestem że im/nam sie to uda. Jasne, chciałbym żeby awans był od ręki w tym roku, kto by nie chciał? Ale zachowajmy spokój, jest cel obrany, są środki – będzie dobrze.

    PS. Kolego Kmicic, gdzie siedziałeś na meczu z Amatorem i czy w w tym miejscu będzie Cie można spotkac na najbliższym? Chętnie w spokojny i rzeczowy sposób przekonam Cię do szacunku dla interlokutorów. :sztandar:

  4. Był autobus w bramce?, ale są trzy punkty:). Kiedyś?…byłby remis, i wywiady liczne że….1 punkt zdobyty to jest dobrze:), bo był autobus w bramce.
    Dziś są trzy :). Jest dobrze, a gdyby nie sędzia…byłoby dużo więcej.
    Kolejny mecz w środę..nie można było w sobotę zagrać? było by więcej czasu na regenerację:).

  5. Siostry i bracia moglibyście oświecić kolegę i odpowiedzieć na pytanie po jakiego !%$@#% jest robiona oprawa której nikt nie jest w stanie zobaczyć??? poza piłkarzami sędziami i fotoreporterami??? wyprowadźcie z błędu dajcie zrozumieć sens tego debilizmu :facepalm: bo jak na mój gust to chyba mamy większe potrzeby niż robienie opraw dla murawy…..

  6. Co do kibiców?..i po przegranym meczu przyjdą.
    Bardziej te kasy tylko dwie…i kolejki godzinne. Ile ludzi zrezygnowało? (nie mogły być otwarte na Kamiennej?).
    Co do bramek?…mamy najwięcej strzelonych w grupie:)…i co więcej wymagać?
    Co do widowiska?…widać dużo więcej walki i serca jak np; za czasów Smolarka.
    Co do odprawy?…też myślę że ta „olbrzymia”;),na Kamiennej by wystarczyła.

  7. @anty JW
    > jak na mój gust to chyba mamy większe potrzeby niż robienie opraw dla murawy

    Ogólnie zgoda, ale na oprawę i tak wpłaca głównie „fanatyczna” część widowni (tak w każdym razie sądzę). Przypuszczam, że nie są idiotami i wpłacili i wciąż płacą na odbudowę klubu tyle, ile uznali, że mogą. Skoro OPRÓCZ TEGO chcą fundować kartoniady/flagi/bębny itd. bo daje im to radość, to kim ja jestem by to kwestionować?

    @marek23:
    > (nie mogły być otwarte na Kamiennej?)

    otwarta Kamienna to druga karetka i kilkunastu dodatkowych ochroniarzy. To pieniądze, których nie możemy w tym momencie wydawać lekką ręką. Miejsca na trybunie głównej jest jeszcze bardzo dużo, a przecież nawet nie jest czynna w całości.

Dodaj komentarz