Skazani na porażkę mogliśmy wygrać.

Na początek trochę metafizyki – ten mecz MUSIAŁ być przegrany! Spytacie dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Po pierwsze: statystyki meczów z KGHM – prawie już nikt nie pamięta ostatniej wygranej, a już u nich to jeszcze za czasów Emmanuela Olisadebe

Po drugie, to tak bardziej według mojej rodziny. Zauważyliśmy, że jeśli w Canal+ mamy na naszym meczu zestaw komentator Robert Skrzyński i ekspert boiskowy Remigiusz Jezierski, to bęcki murowane. Jak ktoś nie wierzy – niech sprawdzi z jakichś ostatnich dwóch lat. Wreszcie, last but not least , czyli ostatnie lecz nie najmniej ważne, fakt, że jako sędzia wyznaczony został pan Wajda, a chyba nikomu nie trzeba przypominać naszych osiągnięć przy jego gwizdaniu, chyba że w kontekście ewentualnych wpisów do księgi rekordów Guiness’a w kategorii ilość otrzymanych kartek. Człowiek będący naszym Nemezis, na dodatek „zasilony” chorągiewką, panem Krzysztofem Myrmusem, którego nazwisko kojarzy mi się tylko źle.

Tymczasem zonk! Nasi chłopcy zagrali na tyle dobrze, że żadne z wymienionych fatum nie było w stanie spowodować naszej porażki, także gra naszych, zawsze groźnych, przeciwników. Do 55 minuty Zagłębie praktycznie nie istniało, później nadszedł lekki kryzysik, który nawet lekko starali się wykorzystać wymienieni sędziowie, ale , uczciwie stawiając sprawy, bez przesady… na szczęście. Pan Tomasz Wajda dał dwie kartki (Kubie Tosikowi całkiem słusznie), dał się nabrać, w tym na pokazową symulkę z 75 minuty bodajże Adama Banasia, który najpierw zdzielił pięścią w brzuch któregoś z naszych graczy, po czym sam zaczął się wić po boisku sygnalizując otrzymanie fangi w splot słoneczny. Sytuację aż nadto wyraźnie pokazały powtórki. Sędzia stał obok, oczywiście wskazał na faul naszego gracza i zupełnie nie rozumiem dlaczego nie skorzystał z okazji pokazania kartki w jego ukochanym czerwonym kolorze naszemu zawodnikowi. Swoje dokładał też pan Myrmus widząc to co chciał zobaczyć, a nie to co się działo.

Myślę, że w PZPN muszą kombinować jak najłatwiej uniknąć kompromitującej sytuacji, kiedy spuszcza się do minimum IV ligi najfajniej w ekstraklasie grającą drużynę, która, przy wygranej z KGHM, miała już bardzo otwarta drogę do miejsca na podium. Trzecie miejsce – proszę, won na pastwiska! Trochę głupio…

Tymczasem nasi się otrząsnęli i w końcówce mocno pocisnęli, a bajeczną sytuację miał, wprowadzony na ostatnie 10 minut, Daniel Gołębiewski. Dyzio spudłował „o włos”, choć wszystko zrobił jak trzeba. Pech i nic więcej, szkoda.

No i mecz skończył się bezbramkowym remisem, mimo że ze statystyk wynikała nasza spora przewaga praktycznie we wszystkich , poza posiadaniem piłki, elementach gry.

Biorąc pod uwagę to, co napisałem na początku, ten wynik to jednak spory nasz sukces.

Później były wywiady pomeczowe, mogliśmy zobaczyć rozżalonego Dyzia, raz nie wykorzystaną sytuacją, ale także „tradycyjnym” wejściem dopiero w samej końcówce, a także Piotra Stokowca. Trener ciągle wyrażał wiarę, że dobre panisko ze Śląska pojawi się jednak jutro z walizką pieniędzy lub też nastąpi inny porównywalny cud pozwalający drużynie na zachowanie tożsamości i miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dziś już chyba tylko on wierzy. Trener podkreślał dalsza chęć kontynuacji pracy z drużyną oraz fantastyczna atmosferę w szatni. Jego zdaniem pieniądze są ważne, ale to nie wszystko. Jak tego słuchałem chciało mi się wyć, wyć ze złości i bezsilności w związku z tym, w co nas wmanewrował tzw. właściciel klubu. Jeśli istnieje jakakolwiek sprawiedliwość, w tym boska, tego faceta muszą dotknąć jakieś plagi. Niewielu zasługuje na nie tak jak on!

Oceny:

Bramka. Mario Pawełek, przynajmniej od urodzin dziecka, gra bezbłędnie – i tak też było dzisiaj. U mnie wysoka ocena, bo pomiędzy ta 55, a ca. 80 minutą miał trochę roboty.

Obrona. Dzisiaj świętuje swoje urodziny Igor Morozov i należy powiedzieć, że godnie je uczcił! Był najlepszy, czyszcząc wszystko, co mogło sprawiać większe zagrożenie bramce Maria. Niewiele można też zarzucić pozostałym, czyli Martinowi Baranowi, Aleksandarowi Todorovskiem i Adamowi Pazio. KGHM dziś nie pograł. Na koniec Kuba Tosik. Kuba, jak ostatnio, grał bardzo dobre spotkanie jako defensywny pomocnik. Po zejściu Pazia, zastąpionego przez Pawła Wszołka, przesunięty został na lewą obronę… i okazało się, że nie dawał tam rady. Na dokładkę na zmianę wszedł tam David Abwo, chyba najlepszy dziś u gospodarzy, który niestety był szybszy i ogrywał podmęczonego już Kubę. Trochę go szkoda, bo te ostatnie minuty obniżają jego ocenę z większej części meczu, rozegranej w środku pola. Na dokładkę żółta kartka i trochę szczęścia, że pan Wajda był jednak dziś nieco bardziej wstrzemięźliwy z wręczaniem kartoników, bo w poprzednio prezentowanej „formie” pewnie by się i o drugie żółtko pokusił.

Pomoc. Nieźle, choć Łukasz Piątek minimalnie słabiej niż ostatnio. Tomek Hołota lepiej, pomagał tez mocno w obronie kiedy było trzeba. Atakujący – Jacek Kiełb, konstruktywny, choć powinien strzelić sam, albo wyłożyć świetnie ustawionemu Miłoszowi Przybeckiemu. Ten drugi nie zagrał dziś wielkiego meczu, ale on jest zawsze groźny i szkoda, że zniesiono go z boiska przed końcem meczu. Mam nadzieję, że to tylko bolesne skurcze, a nie jakaś , tfu, tfu, kontuzja. Paweł chyba jeszcze do końca nie wyzdrowiał, nic nie pokazał. Paweł Tarnowski był na boisku zbyt krótko, choć zdołał raz strzelić, był rykoszet i groźnie pod bramka Michała Gliwy.

W ataku Piotr Grzelczak walczył. Znamy ograniczenia tego chłopaka, ale wyraźnie mu zależało. W pierwszej połowie miał 100% okazję, którą niestety spaprał strzelając prawie pionowo nad poprzeczkę z linii pola bramkowego. Wspomniany Dyzio zagrał kilka fajnych piłek, no i to wyjście zza pleców obrony i strzał z powietrza – pięknie… ale tylko leciutko obtarło słupek od zewnątrz. Cóż, nie co dzień święto lasu.

I tyle. Teraz czekamy na wydarzenia dnia jutrzejszego, a w zasadzie na wyrok. Co będzie dalej nikt nie wie, ale na tak grającą Polonię, to po prawdopodobnym spadku poczekamy długie lata. Sorry za ponure zakończenie, ale taka jest okrutna prawda.

Author: trickywoo

7 thoughts on “Skazani na porażkę mogliśmy wygrać.

  1. Polonia Walcząca Tak grające czarne koszule chce sie oglądać gdyby jeszcze ta skuteczność , z resztą gdyby ona była to tej serii porażek byśmy nie doświadczyli i kto wie kogo byśmy z pudła zrzucali. Cała drużyna zagrała świetnie w defensywie i ofensywie. kiełb sie zakręcił dwa razy w sytuacji kiedy powinien wpakować piłkę do siatki albo odegrać do lepiej ustawionego kumpla za bardzo chciał ? Grzelczak juz chyba sie wystrzelał w tym sezonie ?! Szkoda Daniela gdyby trafił … miał by kolejne wejście smoka, zasługuje na 90 minut z Piatem.

    1. ja już sam nie wiem co będzie ponurym zakończeniem. Jak mamy grać kolejny rok z tym samym prezesem to ja chyba podziękuję, już nie wytrzymuję tych ciągłych kłamstw.

Dodaj komentarz