Mecz na szczycie bez szaleństw.

Po serii wygranych meczów pojechaliśmy do Legionowa, aby tam sprawdzić się w meczu z liderem. Z drużyną, w której, jak w większości przypadków, możemy spotkać nazwiska dobrze znane z Konwiktorskiej. Choćby Grzesia Wojdygę.

Marcin Kluska

Pewnie niczego nie zdradzę od razu informując , że skoczyło się na remisie 1:1, a mecz nie powalił poziomem gry. Na początku nic się nie działo, gra toczyła się głownie w środku pola. W 16 dostaliśmy bardzo poważne ostrzeżenie. Po strzale któregoś z miejscowych piłka uderzyła w słupek i wydawało się, że wpadnie do bramki. Tymczasem po odbiciu trafiła w drugi słupek, a wtedy złapał ją Michał Brudnicki. Takie historie to prawdziwa rzadkość. Później znowu niewiele ciekawego aż do straty bramki. W 28 minucie Michał źle wyliczył wyjście do dośrodkowania i minął się z piłką, czego niestety nie zrobił stojący na dalszym słupku Bartosz Mroczek i przegrywaliśmy 1:0. Kolejne minuty to nadal była przewaga Legionovii, która najwyraźniej chciała iść za ciosem. A gospodarze mieli wyśmienitą sytuację już w następnej minucie. Po kilku minutach mógł być remis, bo niezły strzał oddał Marcin Kluska, niestety zablokowany, a nikt nie wykorzystał wynikłego w tym momencie zamieszania w polu karnym Legionowa. W 41 dobry zwód Marcina Pieńkowskiego, ale strzał zablokowany. Do końca tej części gry mieliśmy przewagę, ale pomocnicy nie mogli dostrzec nikogo, kto wychodził by na pozycje w ataku.

Po przerwie w 58 minucie było tuż tuż, bo piłkę już widzieliśmy w siatce, ale z linii wybił ją któryś z obrońców miejscowych. Trochę mnie zastanawiała pasywna postawa Kluski , który nie poszedł za strzałem, a miał szansę wepchnąć tę piłkę do bramki przed interweniującym obrońcą. Jednak w 60 minucie zdobyliśmy wreszcie bramkę „z niczego”. Pieńkowski zdecydował się na płaski strzał ze sporego dystansu, nie który bramkarz zwyczajnie nie zareagował i zrobił się remis. Teraz my mieliśmy lekką przewagę, ale gwałtownie uległo to zmianie około 70 minuty, kiedy dokładnie przez 10 minut gra toczyła się na naszym przedpolu, a Legionovia biła jeden po drugim rzuty rożne. Ten stan rzeczy trwał do 82 minuty kiedy Damian Mosiejko, po wrzutce Pieńkowskiego ładnie strzelił, ale bramkarz miejscowych tym razem nie zawiódł. Do 90 minuty utrzymywaliśmy przewagę, ale w doliczonym czasie Legionovia zagrała to co zwykle, czyli koniecznie chciała mieć wygrana zdobytą w samej końcówce, tyle, że my się obroniliśmy.

Podsumowując mecz był wyrównany, może z nieco dłuższym okresem przewagi gospodarzy, ale remis wydaje się być wynikiem sprawiedliwym. Poziom gry obu drużyn też nie powalił. Raczej taki, jak to się mówi – „mecz walki”.

Skierniewice przegrały, jeszcze będą pauzować, Legionovia ma dwa raczej trudne wyjazdy, więc nasze szanse na niezłą pozycje na koniec rundy są całkiem obiecujące . Oczywiście musimy dwa razy wygrać!

To teraz ad personam.

Brudnickiego oceniam w sumie pozytywnie mimo tego babola przy bramce. Jednak poza tym zachowywał się bez zarzutu, a kilka razy musiał się wykazać. Przy okazji jedna uwaga – nie rozumiem sposobu wyprowadzania piłki od naszej bramki. Zwykle zostawał jeden zawodnik, który dostawał króciutkie podanie od Michała, a natychmiast wyskakiwało na niego kilku przeciwników. To dlatego Legionovia gościła długimi minutami na naszej połowie. Czasem warto pokusić się o daleki wykop, choćby po to aby dać szansę na odbudowę ustawienia w obronie, nawet jeśli się piłkę wtedy traci.

Obrona Eryk Mikołajewski, Szymon Jarosz i Tomasz Wełna. W zasadzie wywiązali si dziś z zadania, bo ogólnie nie dopuszczali do zdecydowanie korzystnych sytuacji napastników gości. Szymon próbował też chodzić do przodu, ale nie wychodziło mu to dziś najlepiej.

Na wahadłach Kuba Wyszkowski i Marcin Pieńkowski. Kuba w I połowie w zasadzie niewidoczny, po przerwie nieco się ożywił, ale podobnie jak cała drużyna, swoją grą nie zadziwił. Podobnie Marcin, zupełnie niemrawy w pierwszej części meczu, w drugiej nieco żwawszy, no i ze strzelona bramką. Dryblingów za dużo nie pokazał, a przy jednym nawet się mocno sam zaplątał.

Środek to Łukasz Piątek i Piotr Marciniec. W miarę pozytywnie. Łukasz był bliski strzelenia bramki w końcówce, ale piłkę z głowy zdjął mu jeden z obrońców. Piotr to dzisiaj motor napędowy drużyny, przez niego szły praktycznie wszystkie akcje, niestety te wyprowadzane od bramki też…

Ofensywa. Nieco cofnięty, pracowity Marcin Kluska, który gdyby zdecydowanie rzucił się do przodu w 58 minucie to dopchnął by na 2:1. Szkoda. Damian Mosiejko poprawnie… i znowu, bez zdecydowanego błysku. Ambitnie walczył. To samo można by powiedzieć o Krystianie Pieczarze, tyle, że on jest zupełnie pod formą. Gdzie się podział nasz bezwzględny goleador?! Krystian, proszę, zrób coś!

Zmiennicy to Patryk Paczuk, Adam Pazio i już w doliczonym czasie, Kacper Górski. Za dużo czasu nie mieli, ale i nic w im danym nie zdziałali.

Reasumując, w miarę dobry wynik po średnim meczu i średnia grą naszych zawodników.

Teraz Wissa, pozornie bardzo łatwy przeciwnik…, który dziś opuścił ostatnie miejsce w tabeli po wygranej 3;1 z Unia Skierniewice! Na ostatnie spadły Mamry, a jak sobie poradziliśmy z totalnym outsider lepiej nie przypominać. Więc uwaga – spokój, rozwaga i zdecydowanie w ataku!

Author: trickywoo

3 thoughts on “Mecz na szczycie bez szaleństw.

  1. Nie rozumiem tylko, jak można prosić zawodowego gracza jakim jest Pieczara o to żeby coś zrobił. Przecież on gra za pieniądze i to powinno obligować do dobrej gry i strzelania bramek. Jest przecież napastnikiem. Kosiorowski go wybrał, zamiast Strzałkowskiego. I widzimy, że to był błąd. Potrzeba nam pilnie skutecznego środkowego napastnika, o dobrych warunkach fizycznych.

  2. Lejla i tyle. Pieczara? Odbuduje się na wiosnę. Teraz dograć sezon i czekać na trafne decyzje Grega. Na razie jest lejla w drużynie i sztabie – oprócz paru jednostek , którym na Polonii zależy.

  3. Posumojemy za dwa tygodnie …na dzis to nie jest druzyna wygladajaca ze walcza o awans.
    Pisalem przed sezonem ze w ataku nic nie mamy a stawianie i opieranie calego ataku na Pieczrze ktory nie gral w Stali bylo wielkim ryzykiem i druzyna ktora chce walczyc o awans nie powinna tak postepowac a tym bardziej ktora ma na tym poziomie pieniadze na dyrektora sportowego a nie ma na napastnika …tego wogle niemoge pojac przeciez to liga polzawodowa….

Dodaj komentarz