Porażka, która nie dziwi, stagnacja, która martwi

Sentyment jest jedną z najbardziej niewdzięcznych kwestii, która dotyka futbol. Pytanie czy w przypadku właściciela „Czarnych Koszul” Grégoire’a Nitota ten sentyment będzie kosztownym błędem?

Dariusz Pawłowski

Pamiętam jedną z rozmów z Łukaszem Tusińskim o wymianie zawodników w piłce i koszu. Szef damskiego kosza starał się mnie edukować w aspekcie zasad gry. W jednej z wymian padło stwierdzenie, że na koszu fani aż tak bardzo nie przywiązują się do zawodników, bo jest duża rotacja.

Namiastkę tej złej rotacji mieliśmy za czasów Józefa Wojciechowskiego, który zmieniał szkoleniowców jak rękawiczki. O tym jak bardzo to siedzi w narodzie świetnie świadczy niedawny serial Canal+, który postaci naszego barwnego prezesa poświęcił prawie cały odcinek. Po drugiej stronie skali znalazł się nasz Greg, który bardzo długo roztaczał parasol ochronny nad Wojciechem Szymankiem, a teraz wyraźnie robi to samo w stosunku do Rafała Smalca.

Nasz pion sportowy nie ma oczywiście łatwo. W przeciągu trzech lat zmienił poziom z III ligi na I, która jeńców nie bierze. W tym czasie klub uporczywie stosuje taktykę wzmocnień ewolucyjnych, czyli takich które nie zakładają masowego wietrzenia szatni. O ile dwukrotnie taki model nam wypalił, tak po awansie na zaplecze Ekstraklasy już nie poszło.

Było to wypadkową trudnego rynku i zbytniej wiary w to, że bohaterowie III i II-ligowych boisk podołają w I ligowej scenerii. Tym sposobem zawodnicy dostali zbyt długie kontrakty, blokując choćby możliwość wypożyczenia kogoś bardziej predystynowanego do gry na tym poziomie ligowym.

Zawiodło też przesadne zamykanie się na obcokrajowców, który w ostatnim czasie tak chętnie wypełniają kadry polskich klubów. Nie zamierzam tego mocno krytykować, bo w moim odczuciu optymalne byłoby posiadanie w kadrze do czterech stranierich, którzy mogliby robić różnicę np. w grze kombinacyjnej lub technicznej. Ale nie miało być o tym…

Odwiedzając pierwszy raz od dłuższego czasu stadion przy Konwiktorskiej nie spodziewałem się wiele. Mecz z Arką Gdynia nie był dobrym wyborem na napełnienie się optymizmem (tym bardziej podziwiam tych, którzy zdołali zaprosić na K6 nowych fanów i trzymam kciuki, żeby przynajmniej połowa wróciła!). Rywal jakim była ekipa „Śledzi” jest na przeciwnym biegunie pierwszoligowej rywalizacji. U nich liczy się bój o awans do ekstraklasy, a u nas walka o utrzymanie (walkę o baraże przyjmuję jako przejaw niezdrowego optymizmu lub jako niesmaczny żart).

Polonia realnie nie miała prawa wygrać z Arkowcami… Nie miała, ale z Gdyni punkty wywiozła. Cuda się zdarzają, ale polonijne fatum ostatnich miesięcy nie pozostawia złudzeń. Do nas fortuna uśmiecha się wyjątkowo rzadko. Tym razem było podobnie, czyli raczej standardowo. Niemniej zaznaczę w tym miejscu, że liczyłem na bohaterską „obronę Częstochowy” do 35 góra 40 min. Szybkiego nokautu się nie spodziewałem. Szczególnie po dwóch tak bardzo powtarzalnych błędach.

Polonia została w szatni i może to wina sygnalizowanej przez oficjalną renowacji szatni (sorry za czerstwy przytyk, ale nie mogłem się powstrzymać). Naprawdę wyglądało to przygnębiająco… i niestety pogłębiało obawę, że zimą nie poprawiło się u nas za dużo. Dalej słabo atakujemy. Niestety jeszcze gorzej bronimy… Autostrada do bramki była wczoraj bardzo irytująca i tylko obniżenie tempa Arkowców nie powiększyło przelotowości tej „piłkarskiej jezdni”.

Trudno po meczu powiedzieć co było prawidłowego. Po końcowym gwizdku mieliśmy z chłopakami z trybuny prasowej problem znaleźć jakiś większy pozytyw. Nawet lepsza druga połowa nie pokazała jakiejś małej iskierki podnoszącej na duchu. Arka miała pod kontrolą mecz i w żadnym momencie nie musiała obawiać się czegoś ze strony gospodarzy. To chyba najsmutniejsze. Zespół już w pierwszym meczu 2024 r. bez walki pozwolił sobie na przegraną.

Ciężko wierzyć, że Wiktor Pleśnierowicz cokolwiek zmieni. Oczywiście może dać jakiś pozytywny impuls, ale nawet taka opcja nie musi być dla nas dobrą kartą (patrz: posadzenie na ławie Vladyslava Okhronchuka).

No i w tym momencie dochodzimy do pierwszej postaci tragicznej całego dramatu, czyli trenera Smalca. Osobiście bardzo go lubię. Niemniej boję się, że przez zabójczą w skutkach obronę swojej wizji wpędza nas w zgubę. Tu już nie chodzi o drobiazgowość, ale o brak rozwoju. Zespół gra bardzo schematycznie i powtarza te same błędy, na które rywale w profesjonalnej I lidze nie pozwalają. Nasze wady są wychwytywane momentalnie i bardzo dobitnie pacyfikowane. Słabe ogniwa niczym kotwica ciągną nas na dno. Nie stanowimy już tej dobrej maszyny, w której trybiki funkcjonują świetnie. Niektóre elementy ewidentnie się zużyły i nie poprawiają obrazu całości. Od ostatniej ligowej wiktorii (27 października 2023 r. podczas wyjazdowego meczu z GKS-em Katowice) Polonia zremisowała trzykrotnie i aż sześciokrotnie (licząc mecz PP to nawet siedmiokrotnie) przegrywała.

Niestety ten sam upór dostrzegam też u właściciela klubu, który podobnie jak jego słynny rodak z drugiej zwrotki naszego hymnu państwowego cierpi na równie spory sprzeciw przed krytyką. Gdy raz już coś sobie wmówi, to brnie w ciemno, nie patrząc na konsekwencje swoich działań.

Jasne było, że I liga nie będzie już tak łatwa i tania jak swoje poprzedniczki. Pierwsze spotkania może i dawały nadzieję, że nie będzie tragedii, ale im dalej w las, tym różnice potencjałów dawały coraz więcej o sobie znać. Radosny futbol, który obserwowaliśmy w II lidze ustąpił gorączkowemu poszukiwaniu remedium na porażki. Gdy wydawało się, że pożar został ugaszony porażki znów ściągały nas w dolnej rejony tabeli.

Jak długo status quo zostanie utrzymany? Pisząc ten felieton podświadomie nie oczekuję zmiany szkoleniowca. Nitot przyzwyczaił przy okazji Szymanka, że nie chce rozstawać się z ludźmi w trudnych momentach. Patrząc na nasz pusty skarbiec uważam, że nie wzmocnimy się kimś nowym.

To zdecydowanie nie uspokaja i determinuje lęk o utrzymanie. Iskierka nadziei jeszcze się tli. Póki przed nami mecze z Chrobrym Głogów, Resovią, czy innymi zagrożonymi spadkiem zespołami, póty nie jest źle. Gorąco zacznie się robić jak tam stracimy punkty lub, co gorsza, stracimy je.

Przed Miedzią zalecam spokój. To rywal, który raczej nam dorobku punktowego nie poprawi… No chyba, że jak zapowiedział kapitan – zespół będzie gryzł murawę, czego im, jak i Wam życzę!

Author: Kwikster

Barwy moro, ciemny kaptur, Kwik to dziwny bywa stwór, o swej Polonii marzy dzień i noc i w Gwiezdnych Wojen wierzy moc [wierszyk z czasów ogólniaka... niezmiennie na czasie ;)]

21 thoughts on “Porażka, która nie dziwi, stagnacja, która martwi

  1. Zastanawiałem się dziś, czy problemem nie jest przypadkiem też finansowanie drużyny. Bo jeśli nadal system wynagradzania polega na korpowemu, czyli podstawa i premia to brak premii demotywuje. Każdy piłkarz może poczuć się pokrzywdzony, no bo np. napastnik strzelał, ale więcej puścił bramkarz. W rezultacie, piłkarze w Polonii otrzymują mniejsze hajsy niż ich koledzy z innych klubów 1 Ligi. Ok, fajnie to działało w 2 Lidze, gdy z każdym wygranym meczem premia rosła.

  2. Słuchając odchodzących z klubu piłkarzy, myślę że problem może tkwić w atmosferze. Tę niestety psuje trener swoimi decyzjami i rozjazdem między tym co mówi, a tym co robi. To zaczęło się już w II lidze, ale wtedy atmosferę budowały wyniki, czego brakuje w tym sezonie. Ja nie widzę chęci gry w tym zespole, wychodzą na boisko od razu wypaleni. W takim stanie ciężko o dobrą grę i wigor.

  3. Po obejzeniu magazynu 1 ligi zastanawiam sie jak mozna bylo az tak sie dac zdominowac i nie zgadzam sie ze Arka ,Miedz,Wisla itp …to jest liga profesionalna i nicht w pierwszej kolejce tak nie odstawal jak niestety nasz zespol i to mnie martwi najbardziej bo gdyby chociasz walczyli jezdzili na dupach a tu po 15 minutach posiadanie pilki bylo na korzyc Arki 83 % to jest masakra .
    Licze tylko na cud i fure szczecia bo to co zobaczylem to tylko taka nadzieja pozostaje tylko ze ta liga to nie jest liga amatorska …..
    Nitot uczy sie tej pilki i szkoda mi go zwyczajnie bo uratowal nas przed niebytem i szacunek mu sie nalezy i szkoda ze tak to sie uklada ze na dzis Znicz ma nad nami tyle punktow przewagi i gra prosta odwazna pilke a nie jak my prubojemy grac jak Barcelona za jej najlepszych czasow …nasi zawodnicy nie umieja wyprowadzac pilki a nasz trener z uporem maniaka po prostu robi krzywde tym chlopakom…panie smalec jak sie nie umie nauczyc i pokazac tym chopakom do daj pan spokoj z pana utopijnymi pomyslami tu jusz nie ma amatorow ….zacznij pan nastawiac truzyne na gre jak Znicz walka ,jazda na duchach i laga bo skonczymy marnie.

  4. Wyprowadzanie piłki przez nas to masakra. Nie radzimy sobie z presingiem rywala. Skrzydła nie funkcjonują (no może Biedrzycki coś próbuje , nie zawsze mu wychodzi ale on się jeszcze rozwija) . Dwie pierwsze bramki dla Arki kompletnie obnażyły naszą obronę. Atak … no spóśćmy zasłonę miłosierdzia.
    Taka Puszcza – gra z Legią, ogranicza się do obrony i stałych fragmentów gry ale wykonuje ten plan niemal perfecyjnie. No i zasuwają aż miło. Doskok, podwajanie zawodnika z piłką. A przecież nie mają super zawodników – raczej wyrobników. Zyczę im utrzymania.
    Trener Smalec ma papiery trenerskie ale 1 liga taktycznie i mentalnie go przerasta. Dlaczego Nitot nie próbuje trenera jakoś naciskać ? Przyszło sporo ludzi i co ? Dostali 45 minut degrengolady i 45 minut sparingu Arki ( i tak mogli więcej strzelić w drugiej połowie). Oby Nitot nie rzucił nas w diabły.
    Może ktoś może dostać się do Nitot i coś mu powiedzieć ?
    W piątek znowu baty ? Trudno o optymizm .

    1. Nitot ma łatwe do znalezienia konto na Fejsie, a mi czasem pojawia się też w propozycjach znajomych (tam nawet widziałem Olisadebe 😉 ). Można przez Messengera coś mu szepnąć

  5. Miałem deja vu obrazu zawodników, gdy wpadła druga bramka, kiedy spadaliśmy z II ligi za czasów J. Engela – oni wyglądali na takich bezradnych i ten pomór kibiców na trybunie głównej – przeszedł po mnie dreszcz.
    Do tej pory sądziłem, iż jeszcze niedawni zawodnicy z III ligowych boisk nie dają rady, fizycznie i technicznie, ale to co zobaczyłem, zresztą po tym jak w wywiadzie p. Smalec opowiadał, że maja w okresie zimowym więcej czasu na przygotowanie i dostosowanie się do ligi i wiosna wychodzi Polonii lepiej, uważam, że jednak to jest problem niestety osoby Trenera, który nie potrafi nauczyć , przekazać zawodnikom ich zadań na boisku.
    Ja mogę zrozumieć, że jeden czy drugi nie ma siły, techniki – ale ustawić się właściwie w obronie, reagować – to nie są jednak wyłącznie kwestie fizyczne lecz wyszkolenia.

    1. Zgadzam się całkowicie, że najsłabszym ogniwem zespołu jest w tej chwili trener. Moim zdaniem jest on do zmiany.

    2. jedyna szansa / nadzieja tli się w przekonaniu, że zawodnicy mocniej przepracowali okres zimowy (stąd ta ociężałość i mała zwrotność) aby z „formą eksplodować” nieco później – na decydujące kolejki

    1. I tak jak wtedy przegraliśmy z Wikielcem i byliśmy przekonani, że sezon stracony, ale uratował nas nieoczekiwanie drugi ŁKS, który wygrał z Legionovią, tak teraz będzie analogiczny plottwist. Sprawdzone info 😉

    2. Spoko. Jak w 89 minucie jest np. 2:2 to zakład u buka na jedną czy drugą drużynę ma sporą przebitkę. 2 złote postawisz, a możesz wygrać ze 20

    1. ja bym wolał się z nim utrzymać.
      Utrzymanie bez niego też było by spoko.
      Aczkolwiek wiadomo jaki sentyment do osoby trenera Stokowca jest, chętnie bym go na K6 zobaczył.

    1. Teraz to nam bardziej potrzebny obeznany z I ligą, może spytać sztuczną inteligencję tak jak zrobiła Wisła

  6. Stokowiec od kiedy przegrał mistrzostwo z Lechią to już potem notował tylko regres, a ostatnie epizody – powrót do Zagłębia i teraz ŁKS to już równia pochyła. mam do niego dużo sympatii i duży sentyment, ale niestety sportowo to obecnie bardzo nieatrakcyjna opcja.

Dodaj komentarz