Czy minimalizm może nas pogrążyć?

Za kilka dni nasza Polonia rozpocznie wiosenną kampanię o utrzymanie ligowego bytu. Do tej walki przystępujemy z pozycji numer 15, czyli ostatniej bezpiecznej… Patrząc na ruchy w klubie mocno zastanawiam się czy minimalizm może nas pogrążyć?.

Piotr Marciniec

Pierwsze punkty jesienią zdobyliśmy w Gdyni. Ogranie lidera będzie trudne, a atut naszego boiska w tym sezonie nie jest naszą dobrą kartą. Nie odbieram polonistom szans, ale subiektywnie w pierwsze 3 punkty wierzę dopiero w spotkaniu z Chrobrym Głogów.

Zimowe przygotowania utwierdziły nas w tym, że stare błędy nadal będą nad nami ciążyć. Sporo bramek traciliśmy przez słabe bronienie przy stałych fragmentach gry. Tak było w meczu z rumuńską Glorią Buzău. Gorzej, że tak samo było w konfrontacji z Motorem Lublin. O ile poziomu Rumunów nie można było przewidzieć, tak na chłopaków Gonçalo Feio powinniśmy być przygotowani – w końcu znamy ich nie od dziś. Ich kadra nie zmieniła się mocno od II ligi…

Tymczasem Motor sumiennie wykorzystał nasz główny mankament – czyli te nieszczęsne stałe fragmenty gry [relacja Dziennika Wschodniego – link].

Czym lub kim będziemy w lidze straszyć?

Na razie po wynikach sparingów ciężko wywnioskować. Niestety live’y z oficjalnej i innych źródeł ograniczały się do suchych faktów, a po nich pozostaje dużo pytań. Analizując jednak na suchych liczbach, to w spotkaniach z „sensownymi” rywalami (nie zaliczam tu Lechii Zielona Góra, za co z góry przepraszam, ale warto by zespół porównywał się do zespołów przynajmniej II-ligowych) zdobywamy zaledwie 4 bramki. Jak na 6 spotkań (Chrobry Głogów, Pogoń Siedlce, Gkoria Buzău, Kolding IF i dwa z wspomnianym wyżej Motorem), to trochę mizernie. Wiem, że sparingi to nie jest pełnoprawny odpowiednik meczu ligowego i znane mi jest odstępstwo choćby z mistrzowskiego sezonu 1999/00, ale na razie powodów do radości nie mam.

Nasz zespół po zderzeniu z I ligą nie wypadł najlepiej. Ba, powiem więcej, gdyby nie Wisła Płock, która nie przegrała z Resovią w zaległym meczu, to podopieczni trenera Rafała Smalca przystępowaliby do meczu z Arką z miejsca pod „kreską”.

W takim stanie rzeczy podziękowano tylko trzem zawodnikom. Te ruchy były raczej oczywiste, bo zarówno z Łukaszem Piątkiem Tomaszem Wełną rozstanie wisiało w powietrzu już latem, a Juniora Radzińskiego wypożyczyć można było wcześniej. Niemniej patrząc na gołe liczby te ubytki nie były znaczące. Cała trójka, zusammen do kupy zagrała w lidze 6 meczów.

Po stronie transferów do Polonii zyskaliśmy bramkarza, który ma walczyć (w perspektywie całej rundy wiosennej) z Mateuszem Kuchtą o wyjściowy skład i „umiejącego grać w piłkę” Hiszpana, który niedawno kopał z czołowymi klubami polskiej ekstraklasy w rozgrywkach europejskich. Polonię wzmocnił też młody Antoni Grzelczak, ale to raczej melodia przyszłości. Wygląda to więc dość minimalistycznie sądząc po naszej pozycji w lidze. Mnie dodatkowo zastanawiają te małe niuansiki (wiem, że tylko ja na to patrzę, ale i tak to wypluję z siebie).

Wiadomo, że trener Piotr Kruszewski jest dość mocno przywiązany do starych rękawic. Jeśli poświęca Jakuba Lemanowicza kosztem Krzysztofa Bąkowskiego, to albo zyskujemy na bramce prawdziwego „kocura” albo  dotychczasowy zmiennik Kuchty nie ma tak wysokiej pozycji w rankingu polonijnych golkiperów. Bąkowskiego chwalili koledzy z Ligowca i Meczyków. Wydaje się gościem, który będzie chciał udowodnić swoją klasę, a to duży plus. Mentalnie jednak pokazuje, że skoro Polonia od razu sadza bramkarza, z którym jest związana jakiś czas, to coś tam nie grało…

W przypadku Xabiera Auzmendiego Arruabarreny charakterystyka „umie grać w piłkę” jest też dość zastanawiająca. Czy oznacza, że reszta w piłkę grać nie umie? A może jego postawa będzie otwierać nam nowe, nieznane dotąd w uniwersum Smalca (rozumiem przez to czas gdy prowadzi Polonię) możliwości. Na pozycji nr „10” może być ciekawym wzmocnieniem.

Grał w prawdziwą piłkę przeciwko Lechowi Poznań i Rakowi Częstochowa w ramach rozgrywek europejskich. Niemniej liczby z Litwy zawsze staram się cedzić przez palce. Od czasów fali pierwszych litewskich wzmocnień w Polonii (Gražvydasa Mikulėnasa, Donatasa Vencevičiusa i Tomasa Žvirgždauskasa) piłkarze z tamtych stron nie grali wielkich meczów przy K6. Xabi przychodzi z podobnymi liczbami do ostatniego ekstraklasowego Litwina Vytautasa Lukšy. Wierzę jednak, że baskijska mentalność da więcej iskry niż ta litewska.

Wszakże o „iskrę” z przodu nam chodzi. Od formy ofensywy w dużej mierze zależy nasz ligowy byt. Warto jednak pamiętać, że rywalizacja z przodu będzie prowadziła do tego, że ktoś z trójki Michał Bajdur, Xabi, Mateusz Michalski będzie zaczynał spotkania z ławki rezerwowych. Może to działać mobilizująco na pozostałych. Oby przekuło się na zdobycze bramkowe, bo Bajdur i Michalski, to spółki z Szymonem Kobusińskim na razie są najskuteczniejszymi w drużynie.

Co mnie martwi?

Nie umiem rozczytać przyczyn odsunięcia Vladyslava Okhronchuka od wyjściowego składu. Po jego pojawieniu się w zespole „Czarne Koszule” odżyły. Decyzja o powrocie wariantu z Piotrem Marcińcem w środku pola rozbudziła stare demony, które odebrały nam punkty. „Cygana” lubię. To zawodnik z moich stron, który podobnie jak kiedyś Krystian Pieczara Grzegorz Wojdyga ma odwagę wyjść do dziennikarzy i porozmawiać o przyczynach porażek. Niemniej ten sentyment nie może dominować. Podobnie jak niewspomniany wyżej Marcin Kluska Marciniec niestety nie odnalazł się w realiach zaplecza ekstraklasy. Ten poziom jest znacznie trudniejszy niż II liga i nie wybacza błędów. Robi się w I lidze już poważnie, bo w końcu to ostatni poziom przed Ekstraklasą. To co przechodziło w poprzednim sezonie, tu już niekoniecznie.

Rywale dużo lepiej rozumieją po co wychodzą na boisko, a błędy indywidualne nie zdarzają się tak często. To w głównej mierze przyczyna bolesnego posadzenia na ławce rezerwowych Pawła Tomczyka. Tu jego sprinty to zdecydowanie za mało. Inna rzecz, że też jego szybkości nie chcemy wykorzystywać. Gdy już „Pawka” pojawiał się na murawie rzadko mógł liczyć na takie piłki, które potrafił w II lidze przekuwać na kolejne gole.

Wracając do Okhronchuka, to dość ciekawym rozwiązaniem wydawało mi się na początku przesunięcie go do obrony. W tej formacji zaczynał swoją przygodę w Polsce. Ta decyzja mogłaby otworzyć w środku pola miejsce dla Jakuba Piątka, który na razie swojej przygody z Polonią nie może uznać za udaną. Facet, który wywalczył awans z Ruchem Chorzów w „Czarnych Koszulach” zmagał się jesienią z urazami i ewidentnie przebodźcował się w meczu z Wisłą Kraków, w którym szybko wyleciał z boiska. Z tego powodu miałem cichą nadzieję, że może to będzie remedium na nasze bolączki (zdanie trenera Smalca możecie poznać w naszej rozmowie – link).

Niestety sygnały do mnie docierające wskazują, że dużo się nie zmieni, a jeśli w środku pola zobaczymy innych wykonawców, to na pewno nie od razu.

Na koniec mała analogia, o której ostatnio podyskutowaliśmy z Kusym. Mianowicie o analogię z sezonem 2016/17, czyli sezonem, gdy spadliśmy z II ligi. Na wstępie oczywiście napiszę, że to nie jest sprawa jeden do jednego. Spadaliśmy z II ligi jako gołod**cy. Już po barażach z Górnikiem Wałbrzych na zawsze będę miał w oczach wyraz twarzy prezesa Jerzego Engela, który czuł ciężar sukcesu i jego konsekwencje.

Może tego ciężaru brakuje w tym momencie prezesowi Grégoire’owi Nitotowi. Wspaniała historia dwóch awansów z rzędu (szczególnie tego drugiego, którego do końca nie spodziewałem się) stoi teraz na włosku. Trochę zaskakuje mnie postawa, która znacznie podnosi nam poprzeczkę do utrzymania. Zarządzając klubem wolałbym trochę mniej zostawiać przypadkowi i być lepiej na taką batalię przygotowanym.

Zgodnie z utrwalonymi ustaleniami, które przez czas zarządzania Nitota udało nam się zdekodować, pion sportowy dysponuje budżetem na cały rok. To jedna pula, która leży sobie na koncie i tam nic nowego nie wpływa. Ten budżet trzeba podzielić na zakupy różnych rzeczy, a dodatkowo na transfery letnie i zimowe. Wiadomo, że lepiej kontraktować piłkarzy latem, gdy zawodnicy są po zakończeniu poprzednich umów i w sumie łatwiej ich namówić na przeprowadzki. Zimą jest trudniej, chyba, że grają w lidze z systemem wiosna-jesień (tak jak choćby Xabi), wtedy jest jak latem w naszych polskich realiach.

Jeśli wystrzelaliśmy się z kasy transferowej latem, to zimą trzeba to robić zakupy z głową… Dwa, na rynku jest mniejsza liczba nazwisk do wzięcia. Zgodnie z hierarchią: ciekawi piłkarze muszą przejść przez sito ekstraklasy, bogatych z I ligi i bogatych z II ligi. Jako że nie płacimy kokosów, to nie jesteśmy łakomym kąskiem dla potencjalnego grajka. Nazwa Polonia Warszawa nie działa jak lep na muchy. Co zaskakujące – na nikim nie robi wrażenia nawet fakt, że Nitot płaci na czas (z tym bywa w końcu różnie – procesy piłkarzy o pensje nie biorą się w końcu znikąd). Czołówka ligi płaci oferuje pieniądze, które są na razie poza naszym zasięgiem.

Niemniej ratując ligowy byt dziwi to, że nikt nie chce sięgnąć po środki, które drużyna „zaoszczędziła” nie podnosząc z boiska premii. Te środki w moim odczuciu można byłoby przeznaczyć na utrzymanie obecnego stanu rzeczy, czyli I ligi. Po co po tak wielkiej ilości trudów i perypetii wracać do gry w II lidze.

Warto chyba się przyznać do błędu, że jednak trochę przewartościowaliśmy siłę naszego zespołu i konieczne były wzmocnienia i wejście na wyższy poziom. Chyba nikogo nie zaskoczyło to, że mierzenie się z ekipami pokroju Wisły Kraków, KS-u Nieciecza czy Miedzi Legnica będzie wiązało się z tym, że na przeciwko naszych zawodników staną piłkarze o dużo wyższych umiejętnościach niż w II lidze.

Trochę tego nie rozumiem, bo tu dochodzę do tej analogii, którą dostrzegam z sezonem 2016/17. Wtedy też wierzyliśmy, że jeszcze pogramy o coś więcej. Zresztą przed startem ligi Nitot twierdził, że możemy pokusić się jeszcze o baraże. Wtedy też mamiono nam oczy wizją klubu, który wykaraska się z bagna i co najmniej zostanie w II lidze. Teraz w moim odczuciu jest podobnie.

Wtedy byliśmy goli i dlatego nie kupowaliśmy. Teraz mamy za co, ale mamy wizję i zasady, więc nie będziemy panikować. Wtedy wiosną pomóc nam mieli (tylko) Daniel Gołębiewski i Rafał Zembrowski. Czy Xabi okaże się wartościowszy od „Dyzia”, a Bąkowski od Zembrowskiego? Czas pokaże…

Ja szykuję się mentalnie na walkę o utrzymanie do ostatnich chwil. Mam nadzieję, że ten sportowy marazm nie zabije do końca trybun. Widoczna słaba frekwencja i ogólnie mniejsze zainteresowanie martwi. Ostatnie akcje klubu też (o nich może zdążę popełnić jakiś tekst w najbliższych dniach).

Pozostaje tylko wspierać, do czego mimo wszystko zachęcam. Utrzymanie ligi dla Polonii powinno być celem każdego z nas… Także do zobaczenia na Arce!

Author: Kwikster

Barwy moro, ciemny kaptur, Kwik to dziwny bywa stwór, o swej Polonii marzy dzień i noc i w Gwiezdnych Wojen wierzy moc [wierszyk z czasów ogólniaka... niezmiennie na czasie ;)]

13 thoughts on “Czy minimalizm może nas pogrążyć?

  1. >Nie umiem rozczytać przyczyn odsunięcia Vladyslava Okhronchuka od wyjściowego składu.
    na meczu z Zagłębiem Sosnowiec widziałem z dość bliska jak trener Smalec parę razy po zagraniach Vladyslava wyraźnie zdenerwowany krzyczał „co on wyprawia?!” i „zaraz go zmienię, nie wytrzymam” i chyba tylko gol dla Polonii nie spowodował finalnie tej zmiany.
    Jak dla mnie wyglądało to jak trochę za nonszalanckie zagrania, powolność i brak „odbudowania pozycji” przez Okhronchuka – ale może nie do końca dobrze czytałem te sytuacje – mi się on podoba bardziej jako defensywny pomocnik jednak niż obrońca.

  2. Kwikster bardzo dokładnie opisał nasze bolączki i problemy . Nie wiem dlaczego nie poruszył kwestii zaburzenia kadry – 4 bramkarzy, 8 obrońców, 14 pomocników i … 2 napastników.
    Czy my w ogóle zamierzamy atakować czy tabun naszych pomocników ma wchodzić do bramki przeciwników. 14 pomocników z czego 6 – 7 prezentuje poziom a reszta …… no raczej zapchajdziury (takie są fakty). Nasz napad ma bardzo słabą siłę rażenia. Obrona – też kuleje (mimo , iż do pewnego momentu na jesieni jakoś dawała radę).
    Ja powiem szczerze – słabo widzę nasze utrzymanie. Może nikt nie chce grac dla Polonii Warszawa (bo obok Legia) . Płacimy średnio – no ale premia ma motywować do wygranych. Za porażki trudno płacic kokosy. Nie rozumiem władz klubu, nie za bardzo kibicuję trenerowi – jego system gry i wachlarz taktyczny sa po prostu dość ubogie, siadamy kondycyjnie w drugich połowach.
    Jeżeli sie utrzymamy – to będzie wielki sukces . Ale czy będzie ?

    1. Kwikster bardzo dokładnie opisał nasze bolączki i problemy . Nie wiem dlaczego nie poruszył kwestii zaburzenia kadry – 4 bramkarzy, 8 obrońców, 14 pomocników i … 2 napastników.
      Długo na szpicy Znicza byli obrońcy. Problemem małej ilości napastników jest to, że ogólnie jest ich mało na rynku. Grając jednym potrzeba 3… W tej chwili może grać Kobusiński, Tomczyk i… Kluska. Patrząc na pomysły Smalca (wystawianie Mosiejki), to w przypadku absencji może wystąpić któregoś z pomocników. Poza Kluska jest jeszcze Biedrzycki…

      Tomek liczył na Tymendorfa. On o ile pamiętam jest do rezerw wypożyczony i dlatego nie chcą jakoś go promować. Dwa skoro wiedzieli, że wypożyczą Juniora… Mogli. To kolejny pytajnik, ale akurat przy nim argumenty klubu mnie przekonują (duży przeskok i wypożyczenie).

  3. Dla mnie jeszcze jedna kwestia – czy się utrzymamy czy nie (oby tak) w czerwcu OLBRZYMIE WIETRZENIE SZATNI , wręcz huragan. Bardzo lubię wielu zawodników Polonii ale oni nie gwarantują gry na poziomie pierwszej ligi . Taka jest smutna prawda.

    1. bramkarzy to bym się w ogóle nie czepiał, bo tak na prawdę jest ich trzech, Kuchta odbudowywywuje się po urazie.
      Na razie proponuję o tym nie gadać, bo mamy stoczyć walkę o utrzymanie i trochę mi się nie klei kibicowanie, wspieranie i pisanie o wietrzeniu szatni.
      Zresztą siłą rzeczy i tak będzie bo kilku wypożyczonych, jakieś tam kontrakty się kończą, ale proponuję zostawić to.

  4. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Polonia się nie rozwija. Jej rozwój zatrzymał się na poziomie 2-giej ligi. Jak mówią trenerzy z górnej półki: „drużyna, która chce się rozwijać musi robić ruchy transferowe”. Ta prawda musi dotrzeć do zarządzających klubem, bo my kibice to wiemy. Skoro nie stać właściciela na kupno zawodników, to aby chcieli przyjść do drużyny ci co są bez umowy należałoby stać się dla piłkarzy atrakcyjniejszym finansowo pracodawcą.

    1. Hej,

      Jestesmy kibicami klubu i to od wielu lat. Pamiętamy marazm i biedę do 2020.
      Nitot na pewno nie szasta pieniędzmi bez powodu, ma ograniczenia strukturalne (Ratusz buduje stadion wg własnego widzimisię i bez horyzontu czasowego). Tym niemniej wydaje się że awans do 1szej ligi nas przerósł organizacyjnie i sportowo. Piłkarze którzy wciągneli 2 ligę nosem w 1szej lidze odstają , trener też ma coraz większe kłopoty. Sam nie spodziewałem się tak dużej różnicy poziomu pomiędzy 2gą a 1szą ligą.
      Nie piszemy o marazmie tylko o braku dostatecznej troski o sprawy sportowe i organizacyjne.
      Nie że komuś sie nie chce, sabotuje – ale że nie ma wystarczających kompetencji czy znajomości.
      Poszukiwanie coraz lepszych piłkarzy jest znacznie trudniejsze – nikt nie mówił że będzie łatwo. Po prostu sie niepokoimy. To chyba normalne i zrozumiałe.

    2. Ok, to z czysto sportowego punktu widzenia co jest większym osiągnieciem:

      A – walka na trzecim poziomie rozgrywkowym o awans,
      B – walka o utrzymanie na drugim?

    3. Co do stadionu to klub (środowisko) powinien odnieść się do propozycji ratusza z punktu widzenia zabezpieczenia możliwości rozwoju klubu w przyszłości (czy stadion zaproponowany przez ratusz spełnia te wymogi). Dlaczego tego nie ma? Czy to nie jest kwestia fundamentalna? Po co po raz kolejny mielić temat tego kto jak gra w piłkę i dlaczego?

  5. Babinicz
    Wiadomo że lepiej być w 1szej lidze ale my piszemy , że sportowo i organizacyjnie ten poziom zaczyna nas przerastać. Klub nie wykorzystał awansu do 1szej ligi. Frekwencja nie wzrosła a spadła. Było mało ciekawych akcji marketingowych.
    Dlatego się martwimy.

    1. Raczej czytam komentarze tutaj i pierwszy raz słyszę, żeby ktoś pisał o potrzebie przeprowadzenia ciekawych akcji marketingowych.

Dodaj komentarz