Kibicowanie Polonii nigdy nie było proste. Wielokrotnie podkreślał to sympatyczny zielonogórski polonista, Doman Nowakowski. Zachowując kinematograficzną nomenklaturę, można napisać, że nasz klub jest nieślubnym dzieckiem Alfreda Hitchcocka i naszej słowiańskiej czarnej kotki…
Po sporym zawodzie w zeszłym sezonie, nowe rozdanie pod batutą Rafała Smalca zafundowało nam niełatwy sezon, który – miejmy nadzieję – w sobotę rozstrzygniemy na swoją korzyść. Poloniści w całym sezonie mieli momenty wielkie. Były też i takie, które zabierały moją nadzieję w wyjście z III-ligowych kartoflisk. Bywały dni, gdy zastanawiałem się nad tym, czy komuś w klubie za mocno nie wjechała pierwsza linijka naszego hymnu. Czy mojego pokolenia nie spotka los wczesnego stetryczenia na lata cienizny, której składnikami miały być zawody z boisk Mazowsza oraz łąk mazursko-podlasko-łódzkich.
Na szczęście wszystkie karty w decydującej rozgrywce układają się dla nas. Lider z Legionowa przystąpi do spotkania z Polonią bez kłów, poważnie przetrzebiony i mocno zmęczony oddechem goniącego rywala. Na przeciwko staną zmęczeni pościgiem poloniści, którzy po długich miesiącach gonienia rywali wreszcie mają ich na wyciągnięcie ręki.
To ten czas, gdy wszystko co było, nie jest już istotne. Nie będą ważne wspomnienia o pięknym biciu Pilicy Białobrzegi (6:1) czy inne pięciobramkowe wiktorie z Kutnem, Ursusem czy Jagą II. W zapomnienie pójdą koszmary z domowego meczu z Mamrami Giżycko (1:2), Legią (2:3) czy wyjazdowa wtopa w Radomiu (1:2). To było i teraz nie jest istotne! Ważny jest tylko ten moment, ta chwila, która rozpocznie się pierwszym gwizdkiem w sobotę o 19:11…
Mam cichą nadzieję, że z racji pisania tych słów, kilka godzin po wyrwaniu czterech ósemek, w sobotę zęby od gry „Czarnych Koszul” nie będą boleć, a mój dość dyskretny dziś uśmiech przerodzi się w coś mega wesołego.
Spodziewam się ciężkiego boju, ale mam też nieśmiałą, lekko tlącą się myśl, że ten mecz rozpocznie coś wielkiego… Coś co przypomni nam atmosferę Ekstraklasy, za którą wszyscy tęsknimy!
Przekonywać nie ma sensu! Powinniśmy się w sobotę na K6 zobaczyć jak najliczniejszą grupą. Pokażmy piłkarzom, że jesteśmy i ponieśmy ich ku II lidze!
Kwiku normalnie mam łzy w oczach…
Żyję tylko tym meczem, marzę żeby w sobotę wygrać i mieć tą 2 ligę na wyciągnięcie ręki
Musi się udać…
Piękne słowa.
Przyjeżdżam na mecz. Na poprzedni mój z Kutnem kupowałem 6 biletów, na któryś kolejny synowie zabrali dwóch kolejnych kibiców. Tym razem zanosi się na 8 osób. Dobrze byłoby, żeby zobaczyli zwycięską Polonię.
Wierzę, że w kolejnym sezonie pojadę na mecz na Arenę Lublin. To tylko 70 km od zamieszkania…
Na stronie jest formatka i można sobie przebukować bilety na Krytą. Nie wiem tylko, jak z miejscami. O tej porze nie będzie takiego złego słońca
Obie trybuny są kryte 😉
Kwikster, na Kamienną… Trochę dziś miałem męczący dzień 🙂
To będzie mecz w III lidze nr 225. (po wyrzuceniu nas z ekstraklasy).
Ile bezpośrednich meczów np. z Pelikanem Łowicz czy z Ursusem Warszawa? 10! (Tak, dziesięć…)
Mam dość tej ligi. Nie zdzierżę kolejnych 34 meczów z tymi samymi rywalami. W 9 lat to ja odchowałem syna. Nasze życie poza ekstraklasą to całe jego życie. Nie pamięta innej Polonii. Czas nieubłaganie zapierd…
Ps. I to będzie 295 ligowy mecz poza ekstraklasą wliczając IV ligę, II ligę i mecz barażowy.
Kurde, jednak 294 . To ta pogoda, zmęczenie upałem.
Każdy ma już dość tej ligi. Rozumiem też, skąd się biorą takie nerwy na piłkarzy, trenera Smalca czy nawet i dyrektora sportowego, jak Polonia niespodziewanie przegra mecz w tej rundzie. To nie jest tak, że kibice Polonii są kibicami sukcesu i do wyniku lepszego z przodu śpiewają, a w razie przegranej odwracają się od klubu. To nie borderline, ale zwykłe zmęczenie tą ligą. Ale swoje trzeba wygrać, aby iść do przodu
Faktycznie czas leci. Ja w 2013 byłem w 4 klasie podstawówki, a w tym roku pisałem maturę i skończyłem liceum 😀
295, mecze barażowe były dwa. Dobra, jeden ch… Blisko 300. Mam tego dość. 😉 Ps. Że też nie można edytować wpisów na DS.