Gra o nic

Wyjazd do Łomży. Łatwizna i wcale do mnie nie przemawiało „sensacyjne” zwycięstwo ŁKS nad Pelikanem. Przyzwoitość nakazywała strzelić trzy bramki i spokojnie wrócić do domu. Trzy bramki były, tyle, że w obie strony.

Na boisku pojawili się rekonwalescenci Rafał Zembrowski i Piotr Maślanka i to był dodatkowy argument, że kłopotów być nie powinno. Tymczasem już w 2 minucie nastąpiła nieszczęśliwa interwencja w naszym polu karnym ręką w wykonaniu Piotra i sędzia wskazał na wapno. Czyli ledwo się zaczęło i już było w plecy. Później długo się nic nie działo, a jedynym urozmaiceniem była niestety powtórna kontuzja Piotra. Zszedł z boiska w 26 minucie zastąpiony przez Cezarego Sauczka. Oby nic poważnego. Polonia z upływem czasu zaczęła jednak zyskiwać coraz większą przewagę, którą udokumentowała. W 32 minucie Sebastian Olczak wyrzucił z autu, a piłkę do własnej bramki skierował jeden z obrońców gospodarzy. Niebawem było już 2:1 dla nas. Łomżynianie wyraźnie nie wytrzymywali naszego naporu i po kolejnym rogu bitym przez Bartka Wiśniewskiego piłkę do bramki ŁKS skierował mocnym uderzeniem Marcin Gawron. Gospodarze lekko nas jeszcze postraszyli w samej końcówce po wolnym sprokurowanym faulem Sebastiana. Wynik jednak nie uległ zmianie. ŁKS grał słabo więc po przerwie mogliśmy oczekiwać kolejnych bramek.

I doczekaliśmy się, tyle że nie dla nas. Wolny z blisko 30 metrów, piłka leci na dalszy słupek przy którym stoi Janek Balawajder. Stoi i obserwuje jak któryś z miejscowych wyskakuje i pakuje piłkę do siatki. W sumie wystarczyło wyciągnąć rękę… Nasi zaczęli sprawiać wrażenie jakby dali się przekonać gospodarzom, że punkty są im niezbędne do pozostania w lidze. A że ich umiejętności były mizerne – trzeba było trochę pomóc. Tak to wyglądało, bo nijak nie jestem w stanie zrozumieć w jaki sposób miejscowy zawodnik przebiegł sobie przez naszych trzech obrońców, którzy zupełnie na to nie reagowali, po czym mięciutko przelobował naszego bramkarza. Ale jeden z naszych się zreflektował i zdążył zablokować ten strzał. Żeby jednak nie było zbyt łatwo, podał do tegoż napastnika, któremu nie pozostało nic innego niż dobić. Ups, zrobiło się 3:2 dla miejscowych. Na boisku działy się rzeczy dziwne, w tym uruchomienie pod nasza bramką spryskiwaczy. Później w zupełnie niegroźnej sytuacji w nogi jednego z ełkaesiaków wjechał mocarnie Sebastian, a że jedną żółta już miał, to całkowicie zasłużenie dostał drugą. I wypad z boiska żeby nie było za łatwo wyrównać. Szczęśliwie na boisku pojawili się chyba nie za dobrze zorientowani o co chodzi rezerwowi, którym jakby nieco bardziej chciało się grać. Czarek poszedł do długiej piłki i choć nie bardzo już miał pozycję, to jednak bramkarz i tak postanowił go obalić. Skutecznie, na tyle, że sędzia zarządził karnego, którego zamienił na bramkę waleczny Tomek Chałas. Nic więcej już nie wpadło. Nasi się do końca nie skompromitowali, choć powodów do satysfakcji raczej niezbyt wiele, gospodarze też na szczęśliwych nie wyglądali. Myślę, że obserwującym to widowisko też oczy z emocji nie błyszczały.

Dla mnie to było to dosyć żałosne widowisko. ŁKS jest słabiutki i trudno im będzie się utrzymać. Nie widzę żadnej różnicy między nimi a np. Wikielcem. Nasi powinni ich sklepać bez żadnego „ale”.

Sędziowanie lepsze niż gra obu drużyn.

Janek w bramce absolutnie winny drugiej bramki. Nie zrobił nic żeby jej zapobiec.

O obrońcach lepiej się by było nie wypowiadać. Ich zachowanie przy bramce nr 3 wołało o pomstę do nieba! Mecz oglądałem w komputerze, mocno mi przycinało, zwłaszcza w II połowie, więc pozostanę przy ocenie grupowej. Ciała dali gremialnie wszyscy, niestety.

Wyżej w miarę niezły Marcin Gawron i walczący, zdecydowanie za mocno Sebastian. Poza brutalnymi faulami wykazał się sporą chęcią do gry, ale także zbyt dużą ilością błędów. Minus za osłabienie drużyny.

Patryk Zych mało się pokazywał, Bartek Wiśniewski wykazywał się sporym zaangażowaniem, ale też sporo psuł. Paradoksalnie najlepsze wrażenie robił dziś na mnie Marcin Kluska. Biegał, walczył, rozgrywał, bił wolne i rogi… i nawet tak dużo nie psuł.

Krystian Pieczara dziś nie strzelił i nic wielkiego nie pokazał.

Rezerwowi lepsi niż zmieniani. Sauczek wywalczył karnego, Chałas go skonsumował, a poza tym widać było, że mu się chce. Mateusz Małek przeciętnie ale się starał, Maciej Wilanowski przyzwoicie, choć też ze stratami.

W sumie mecz, który można było sobie darować, a z pewnością nie oglądając oszczędzało się nerwy. Najbardziej mnie smuci, że odniosłem wrażenie, że chłopakom już tak nie zależy, że po prostu chcą dograć sezon bez kompromitacji, ale też bez fajerwerków. I może dlatego aktywniejsi byli rezerwowi, a najbardziej walczył Olczak.

Author: trickywoo

11 thoughts on “Gra o nic

  1. Jaka gra o nic ? To piłkarze decydować mają, czy o coś grają, czy nie ?
    Problem leży moim zdaniem gdzieś indziej. Brakuje kogoś z jajami w tym zespole, kogoś kto by tym wstrząsnął i wytargał choćby tylko za uszy.
    Kolejny mecz, w którym przeciwnik stwarza sobie tyle samo sytuacji ile strzela nam goli. Druga Pogoń w Pucharze miała trzy sytuacje i trzy nam wpakowała. Pelikan cztery i cztery nam wlepił. Dziś Łomża dwie akcje i trzy gole.
    Tracimy bramki seriami. W Siedlcach dwa gongi w klika minut. Z Pelikanem dwa razy po dwa gongi w odstępie co kilka minut. Z Sokołem po przerwie znów dwa razy w łeb w klika minut, Dziś po przerwie znów dwa razy w kilka minut. To nie jest przypadek.
    Bramkarz Janek nic nam nie wybrania – mało co leci w światło bramki, ale jeśli już leci to mu wpada.
    Obrona to durszlak – na wiosnę w połowie rundy stracili więcej goli niż przez całą jesień.
    Mam zaufanie do trenera Chrobaka więc wypada wymagać od niego reakcji na takie zachowania jego piłkarzy na boisku.
    Taką grą zespół zniechęca ludzi do przychodzenia na stadion. A jak nie przyjdą to nie kupią biletów. Czy piłkarze rozumieją, że sami sonie odbierają chleb ?
    Czy pomysł z Zembrowskim jako prawym obrońcą to dobry pomysł ? Czy tak samo dobrym pomysłem było wystawienie Maślanki od początku ? Lub trzymanie Janka między słupkami ? Co z tego, że Olczak walczył kiedy wolałbym, aby grał on w piłkę.
    Dziś stworzyliśmy dwie sytuacje bramkowe. Tej z karnym dla nas nie liczę bo faul był raczej za linią i sędzia do spółki z bramkarzem gospodarzy nam ją podarowali. Samobója do wypracowanych przez nas sytuacji też nie zaliczę – bo to zasługa kolejnego amatora z Łomży. Druga, oprócz gola po rogu to była akcja na początku II połowy, kiedy to któryś z naszych pociągnął z prawego skrzydła i wyszedł na czystą pozycję, lecz trafił w bramkarza.
    Czy było coś więcej ? Absolutnie nie. Czy były strzały z dystansu – nie widziałem żadnego. Groźne dośrodkowania – nie pamiętam żadnego.
    Ładnie piłkarze zaczęli majówkę. Strach myśleć co zrobią we środę z Tomaszowem.

    1. https://www.youtube.com/watch?v=xPeBEzQJlqE jak dla mnie karny całkowicie niesłuszny.

      A co do składu, chyba lepiej było zostawić Maślankę na ławce i wyjść Wojdyga, Choroś, Zembrowski, Wiśniewski, a na skrzydłach Zych i Sauczek.
      Olczak może i walczy, ale mi nie o taką walkę chodzi. Już za pierwsze wejście mógł dostać czerwoną, okropny wślizg.
      Na Lechię wypada zapewne Maślanka, nie wiadomo co z Szabatem, za kartki nie zagra też Gawron, a Lechia to najskuteczniejsza drużyna ligi.

  2. Olo nie wściekaj się. Czy gdybys nie wiedział ze pracodawca przetrwa albo płaci Ci nieregularnie to byś ZAWSZE dawał z siebie 100%?Wiekszosc naszych piłkarzy znajdzie zatrudnienie w 3 lidze w innym zespole bo po prostu są dobrzy. Awans już uciekł a my kibice nie jesteśmy temu winni a i piłkarze nie przeskoczą samych siebie. Brak stabilizacji finansowej musi skutkować rozkojarzeniem . Zagraliśmy słabo ale choćby trener ich zganił to i tak zagrają ci sami bo nie mamy alternatywy i cieszmy się ze mamy takich piłkarzy minus Olczak .

    1. Cóż, zanim z Polonii odejdą do Realu wypadałoby na odchodne podziękować za lata i miesiące kiedy kasa i doping była bez problemu. Co tam parę tysi w Polonii – nawet obiecane i nie zapłacone kiedy w Realu w kwadrans zarobią więcej niż w Polonii przez miesiąc.
      A może jednak Real to tylko w telewizorze, a w realu pozostanie coś na kształt poziomu Wólki Mlądzkiej. Tylko, że tam się nie płaci – za nic.
      Jeśli mają podejście jak piszesz, że po co się wysilać, bo …. i tu wiele powodów dla których właśnie nie ma sensu tego robić – to jednak każdy tak myślący powinien zostać momentalnie wyautowany.
      Przecież w Realu jest lepiej, ale w realu już niekoniecznie.

    1. Mieliby grać o wygraną w każdym meczu do końca. Taki jest ich obowiązek jako sportowca – Polonisty i pracownika w zatrudniającej ich spółce.
      Ja dla tego przykładu przyjdę na każdy mecz do końca, mimo że jak piszesz piłkarze zrobili już co do nich należało. Plan minimum wykonany. Do końca zostało 9 meczów i 27 punktów do zdobycia. Strata do liderów 10 punktów i mecze z nimi przed nami.

    2. Ale to PRACODAWCA odpowiada za zorganizowanie miejsca pracy w tym za terminowe wypłacanie wynagrodzeń. Jak tego nie ma to wszystko się sypie.

      Natomiast jak już wychodzą na boisko i kładą lachę, to ja tego nie szanuję.

  3. Co do obowiązków zatrudniającej ich spółki to temat jest cienki jak tafla lodu – pensje nie wypłacone a i piłkarze szukają dodatkowej pracy poza piłkarskiej aby się utrzymać – więc jak na te warunki uważam że spełnili swoje zadanie wobec zatrudniającej ich spółki na ten sezon.

  4. Nie uważam aby piłkarze kładli lachę – utrzymali się i to jest najważniejsze – gdyby kładki lachę to byłaby walka o utrzymanie i wtedy byłaby gra o coś ? Dziękuje zawodnikom za dobry wynik w tym sezonie. Inne podejście jest zbyt idealistyczne

Dodaj komentarz