Lekko, łatwo i przyjemnie

Ten mecz był nam potrzebny. Przeciwnik, na którym można było odreagować frustracje ostatnich kolejek i podnieść morale. Oskar Przysucha, którego ograliśmy wysoko w sparingach. I tak się dziś stało.

Krystian Pieczara
Krystian Pieczara (fot. Lugher)

Ziąb, godzina dosyć późna, a na dokładkę dzień meczowy eliminacji Mistrzostw Europy. Obawialiśmy się o frekwencję, ale aż tak źle nie było. Biorąc pod uwagę okoliczności ilość osób nie powalała, ale i nie odbiegała od normy.

Igor Gołaszewski wykorzystał dzisiejszy mecz do dania szansy gry kilku graczom spoza zwykłego składu. Obejrzeliśmy więc Karola Worocha na środku obrony, wracającego po kontuzji Grzegorza Wojdygę oraz Mateusza Jaroszewskiego i debiutanta Michała Stasza w pomocy.

Mecz, zgodnie z przewidywaniami, do najtrudniejszych nie należał. Pierwsza bramka padła już w 5 minucie. Piłka przywędrowała pod pole karne gości z lewego skrzydła, w środku ładnie jej lot przedłużył piętką Zbigniew Obłuski, a egzekucję wykonał Krystian Pieczara strzelając przez ręce bramkarza. Akcje na bramkę Oskara sunęły jedna po drugiej i w 10 minucie piłka znowu znalazła drogę do siatki po strzale Krystiana, jednak sędzia bramki nie uznał dopatrując się faulu na obrońcy gości. Chwilę później Karol dostał żółtą kartkę za faul wyprostowana nogą. Pewnie słusznie, tylko że wychwytywane były faule naszych graczy, podczas gdy faule graczy z Przysuchy były traktowane dosyć pobłażliwie lub wręcz niedostrzegane. Jeszcze do tego wrócę.

Ale do meczu. Próbowali nasi zawodnicy i to praktycznie wszyscy z formacji ofensywnych. Szanse mieli Marcin Kluska, Zbyszek, Piotr Kosiorowski, Mariusz Marczak, ale także Grzesiek, Donatas Nakrošius czy Michał Zapaśnik. Zdecydowanie najaktywniejszy był Krystian. Zaowocowało to kolejną bramką po faulu w polu karnym na Klusce i karnym pewnie wykonanym przez… oczywiście Krystiana. No i sędzia oczywiście nie poczęstował sprawcy faulu kartką, a żółta to minimum w tej sytuacji. Wynik utrzymał się do przerwy.

W II części gry sytuacja nie uległa zmianie – nasi nadal mieli dużą przewagę, a Przemek Kazimierczak praktycznie był bezrobotny i chyba dotkliwie dziś zmarzł. Zaczęło się dziać około 60 minuty, kiedy to sędzia ostentacyjnie puścił dwa ciężkie faule, które musiały być ukarane kartkami, nawet nie gwiżdżąc. Nasi wzięli za to rewanż już minutę później. Bezlitosny Krystian, po solowym rajdzie ustrzelił swojego hattricka. Trzy minuty później nasza „10” została ciężko sfaulowana, sędzia zastosował przywilej korzyści, tyle, że po akcji już do ewidentnego ciężkiego przewinienia nie powrócił. Akcja była ładna, lecz gola nie przyniosła, bo piłkę w ostatnie chwili wybił na róg któryś z obrońców. No a minutę później mieliśmy kolejna okazję. Kluska znowu został ciężko sfaulowany w polu karnym przez niezbyt pewnego bramkarza gości. Tym razem sędzia sypnął od razu czerwienią i pokazał na wapno. Kilka minut czekaliśmy na wejście rezerwowego bramkarza. Trochę sobie pożartowaliśmy, że przychylny przyjezdnym sędzia postanowił wyręczyć trenera i spowodować zmianę słabego ogniwa gości na lepszego rezerwowego bramkarza. I nasze żarciki obróciły się przeciwko nam – rezerwowy obronił karnego znowu egzekwowanego przez Krystiana i trzeba przyznać, że wybronił gościom jeszcze kilka innych, groźnych strzałów. Krystian po nieudanym karnym lekko oklapnął i nie był już w końcówce tak groźny jak do tej chwili. Tymczasem weszli na zmiany, wspomniani już na wstępie Jaroszewski i Stasz, a także Daniel Choroś oraz Piotr Augustyniak. Zmiennicy utrzymali jakość gry i dobrze się zaprezentowali. Mnie osobiście podobała się gra Michała Stasza. Chłopak prezentował wielką ochotę do gry, widać go było na całym boisku, nie bał się starć z obrońcami i nawet mało brakowało, że coś by ustrzelił. Chciałbym go zobaczyć przeciwko bardziej wymagającemu przeciwnikowi. Tymczasem jeszcze przed jego dziesięciominutowym debiutem zrobiło się 4:0. Dobrym odbiorem w środku boiska popisał się nasz kapitan. Przebiegł z piłką do pola karnego, tam minął dwóch obrońców i nie dał szans bramkarzowi Oskara. Spotkanie było przedłużone o 5 minut, ale nic już więcej nie wpadło.

Piotr Augustyniak
Piotr Augustyniak (fot. Robert)

Trudno mi oceniać naszych zawodników na tle niezbyt mocnego przeciwnika. Muszę jednak przyznać, że wyraźnie zaznaczyli dziś swoją przewagę i nie pozwolili gościom na zbyt wiele. Sami strzelili 4 bramki (brawo Krystian!), a mogli więcej, chociaż jakoś rażąco nie marnowali nadarzających się okazji. Można śmiało powiedzieć, że z dzisiejszej gry możemy być zadowoleni i w lepszych humorach czekać na kolejne mecze. Słabe oceny dla mającego dziś słaby dzień bramkarza gości, zaliczającego dodatkowo czerwona kartkę oraz wzbudzającego wątpliwości swoimi interpretacjami wydarzeń na boisku sędziego z Łodzi, pana Alberta Różyckiego. Sędziowie liniowi bez zastrzeżeń.

W drugim dzisiejszym meczu, meczu na szczycie, Lechia, która niedawno zrobiła nam psikusa, dziś dokonała kolejnej sztuki wbijając Świtowi na jego boisku 3 do 0! Ten wynik jest korzystny, bo to Świt miał więcej punktów. Lechia jawi się jednak jako realny kandydat do walki o awans.

Teraz czekamy na starcie w Białobrzegach z Pilicą, a później już ciężkie spotkanie z ŁKS.

Author: trickywoo

5 thoughts on “Lekko, łatwo i przyjemnie

  1. Trickywoo – mógłbyś zgłosić aplikację do ministerstwa propagandy – jeśliby takowe istniało. Napisałeś relację w takim tonie, jakby to były emocjonujące i stojące na wysokim poziomie zawody, a nie słabizna, której dużymi fragmentami nie dawało się oglądać.

    Z frekwencją nie było źle ? Było tragicznie: 300, może 350 osób – ilość odbiegała od normy. Od zdrowego rozsądku odbiegała też pora grania – piątek późny wieczór, jakby nie można było grać, jak inni, za dnia w sobotę lub niedzielę.
    Pierwszą bramkę Pieczary opisałeś, jako jakiś piłkarski majstersztyk: piętka, egzekucja, strzał przez ręce – a to był zwykły, słabo strzelony farfocel, który nawet bramkarz z Orlika by wyłapał. Przynajmniej się na trybunach uśmialiśmy.
    Dalej akcje sunęły na bramkę Oskara ? Sorry, nie widziałem tej nawałnicy. Była owszem nieuznana bramka Obłuskiego, bardziej znów zwykły farfocel, którego obok swego nosa nie miał prawa wpuścić bramkarz. Potem chyba jedyna w meczu szarża skrzydłem Kluski, po której zarobiliśmy karnego, ostry strzał nad poprzeczką Obłuskiego i słaby w środek bramki, z dystansu Donka. Reszta to bezpieczne i nic nie dające podawanie sobie: w bok, do tyłu, w poprzek itd. Słabiutki bramkarz gości nie miał większego zajęcia, bo nasi go nie zatrudniali.
    To wsio w I połowie.
    W II połowie nic się nie zmieniło – zgoda, ale że nasi mieli dużą przewagę ? A w czym ? Dwie ładne akcje bramkowe Kosiorowskiego i Pieczary, spryt chyba Kluski, który wpakował się nogami w bramkarza i zarobił karnego ( piłka mu już daleko uciekła i nic by z tego nie było ) i było coś więcej ?
    Przepraszam, było zamknięcie naszych na naszej połowie w ostatnich 10 minutach przez grających w 10-tkę gości !!
    Piszesz, że rezerwowy bramkarza Oskara wybronił wiele groźnych strzałów. Naprawdę ???? Których i kogo ?
    Zgadzam się z Tobą, że zmiennicy utrzymali jakość gry, czyli dopasowali się do tej mizeroty. Szczególnie Stasz ( chciałbym, abyś to Ty miał rację ) i Jaroszewski.
    Jesteś zadowolony, jak piszesz z ich gry ? Dziwię się i nie mam dobrego humoru w oczekiwaniu na kolejne mecze.
    Na tle najsłabszej w tym sezonie drużyny jaka u nas gościła, nasza drużyna zaprezentowała się słabo w stosunku do wymagań. Zamiast machnąć nawet i z dziesięć bramek widzieliśmy męczarnie, słabą organizację gry i kolejną indolencję zawodników ofensywnych: Obłuskiego, Marczaka i Kluski ( o rezerwowych przez grzeczność nie wspomnę.
    Grając z przeciwnikiem ambitnym, acz słabym, który pewnie z tym co prezentuje miałby problem i w IV lidze zaprezentowaliśmy się byle jak. I nawet 4-0 tej opinii nie zmieni.

  2. OK, replika.
    Już od początku Twojego wpisu się z Tobą nie zgadzam. Nie dostrzegłem sugestii, że wczorajsze spotkanie stało na wysokim poziomie – wręcz przeciwnie, podkreśliłem, że wczorajszy mecz nie weryfikuje poprawy gry drużyny, gdyż graliśmy ze słabym przeciwnikiem.
    Frekwencja – podkreśliłem niesprzyjające okoliczności i właśnie w nawiązaniu do tego stwierdziłem, że W TYCH WARUNKACH frekwencja nie odbiegała od normy (nie zauważyłem żeby było znacznie mniej ludzi niż poprzednio, co źle świadczy o ogólnej oglądalności naszych meczów).
    Akcji było sporo, tyle, że celnych strzałów zbyt mało. Zgadzam się, że przy mizernym bramkarzu, gdyby więcej piłek leciało w światło bramki, to wynik byłby znacznie korzystniejszy.
    Nasi nie mieli przewagi w II połowie?! Ostatnie 10 minut to „obrona Częstochowy”?! Mocno przejaskrawiasz. Nasza drużyna w sytuacji kiedy nie ma przewagi (a bywa, że nawet jak ją ma) zwykle traci bramki. Wczoraj, z wyjątkiem kilku zagrań ich rezerwowego z nr 13 (Kamil Lewiński) nic nam nawet przez chwile nie groziło, a skoro tak i wpadły dwie piłki do ich sieci to przewagę MUSIELIŚMY MIEĆ.
    Gdzie dostrzegasz sformułowanie, że rezerwowy wybronił WIELE groźnych strzałów? Ja widzę KILKA, a to różnica. Nie podam Ci kto i kiedy, bo nie zanotowałem nazwisk i minut, ale takie sytuacje miejsce miały. A karny się nie liczy (bez względu na fakt jak był egzekwowany – musiałbym to oceniać zza bramki , a nie pod niekorzystnym kątem) ?
    Podtrzymuję – mnie się Stasz podobał, a dodatkowo wyraźnie zaznaczyłem, że wolałbym zobaczyć ich grę przeciwko bardziej wymagającemu przeciwnikowi. To chyba dużo mówi?
    Fakt, Oskar jawi się jako najsłabszy rywal na jesieni na naszym boisku. Widziałeś jakieś męczarnie? Teraz ja spytam : kto i kiedy ;)? Zagrali na tyle, na ile musieli, a co do indolencji strzałowej, to o niej wspomniałem nawet już w tej replice.
    Każdy z nas chciałby aby nasi rozjeżdżali przeciwników w każdym meczu, choćby jak Radomiak w zeszłym sezonie. Tylko, że tak naprawdę my nie mamy aż tak silnej ekipy ( w odróżnieniu od zeszłorocznego Radomiaka), żeby te marzenia realizować. Coś jest na rzeczy skoro nawet rezygnujemy z gwiazdy formatu Truszkowskiego, który miał być objawieniem.
    Podsumowując – jak się chce psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. Kilka kolejek temu napisałem felieton, podkreślam FELIETON ( a ta forma dopuszcza indywidualne odczucia piszącego i pewien subiektywizm), w którym mocno skrytykowałem grę naszej drużyny. Efektem była jazda po mojej mało ważnej osobie, z zarzutami jakim to jestem złym człowiekiem. Marzyłem żeby napisać cieplej ( czy wynik 4:0, nie daje do tego jakiejś podstawy?) i właśnie to zrobiłem. Wysyłasz mnie do ministerstwa propagandy, hehe. No ta ja się wyślę do ministerstwa poezji, taka oto skleconą na poczekaniu fraszką:
    „Do samego siebie”
    Czy wychwalasz , czy ganisz
    … I tak Tricky chrzanisz!
    czyli wszystkim nie dogodzisz. Pozdrawiam Olo! 🙂

  3. Fraszka przednia, toż to peryferyjna liga – a jakie klimaty. Jesteśmy pokręceni na punkcie Polonii.
    Mimo odmiennych spojrzeń na wczorajszy mecz, zgadzam się z Tobą, że pozytywy trzeba wyciągać, nawet jak to będzie propaganda … oby sukcesu. Oprócz trenera, rzadko kto głaszcze i chwali naszych piłkarzy – więc niech mają i za tydzień niech się odwdzięczą. A za dwa widzimy się ponownie na ŁKS-ie.
    Więcej nie piszę, bo nas Kwik „zawiesi” za przynudzanie.
    Na marginesie, ten Lewiński rzeczywiście trochę namieszał w naszej obronie. I jeszcze jedno – zapomnieliśmy o cytacie meczu: ” Gdzie jest Filip ? „. Też pozdrawiam Tricky.

  4. Więcej nie piszę, bo nas Kwik „zawiesi” za przynudzanie.

    @olo? Ja swoje zdanie nt piłkarzy mam i na razie też czekam na moment kiedy zaczną pokazywać pełnię swoich możliwość. Mamy zawodników z przodu, którzy powinni nam zapewniać wygrane, a na razie jeszcze nie zaskakuje to. Igor to ustawi i postawi do pionu.
    Tricky za często lukruje, a jak już dopiekł „zawodnikowi biegającemu po lewej stronie oznaczonemu nr 2” (cytat z naszego felietonisty), to zaczął bić się ze mną o laur pierwszeństwa w klasyfikacji na Najbardziej znienawidzonego pismaka na Polonii 😉
    O Filipie nie zapomniałem na konferencji – zapytałem i o Lewińskiego i o Filipa 😛

Dodaj komentarz