Blamaż – II liga nam niemiła?

Miało być lekko, miło i przyjemnie, tymczasem nie pamiętam abym kiedyś wyszedł z Polonii tak wściekły jak dziś! Dookoła widziałem równie wściekłe miny i takież komentarze.

Przed rozpoczęciem meczu wiedzieliśmy już, że wszyscy zagrali „dla nas”. Punkty stracili i ŁKS i Sokół. Tylko Lechia się nie dopasowała i bezczelnie wygrała swój mecz. Czyli przed gwizdkiem spadliśmy na 4 miejsce, ale przecież było wiadomo, że sytuacja po końcowym gwizdu się odwróci i ze stratą 1 punkciku będziemy w tabeli drudzy.

Wyszliśmy w składzie: Przemysław Kazimierczak – Bartosz Wybraniec, Daniel Choroś, Piotr Augustyniak, Marcin Bochenek – Piotr Kosiorowski, Donatas Nakrošius – Marcin Kluska, Sebastian Pindor, Mariusz Marczak – Zbigniew Obłuski. Na zmianach zobaczyliśmy jeszcze Aleksandra Tomaszewskiego, Michała Zapaśnika (obaj od 46), Krystiana Pieczarę (72) i Marcina Truszkowskiego (78).

Mariusz Marczak (fot. robe6)
Mariusz Marczak (fot. robe6)

Zaczęło się od kilku naszych gwałtownych ataków, lecz bez historii. Później gra była podobna jak w poprzednich meczach, czyli taka sobie. Ze spokojem obserwowaliśmy uwijających się w obronie zawodników Energii, bo byliśmy przekonani, że w II połowie spuchną, a wtedy rozwiąże się worek z bramkami. Tuż przed przerwą wydawało się, że Marcin złapał jakiś uraz, dotrwał do przerwy, ale na drugą część wyszedł już za niego Michał. Olek pojawił się w zastępstwie Sebastiana, dosyć niewyraźnego do tej chwili. Gra radykalnie zyskała na dynamice. Nasi bezproblemowo przedzierali się przez linie obronne gości i bramki wydawały się kwestią minut. Rzeczywiście. Grający na prawej flance Michał pięknie minął dwóch obrońców i doskonale mierzonym strzałem zdobył gola. Bramkarz nawet nie drgnął. Tak miało być. Ale nie było. Trochę pohulał sędzia, dostrzegając głównie faule naszych (pytanie : po co masowo łapać kartki na takich Kozienicach?!), faule gości bagatelizując – Kosior, za zwrócenie uwagi na ścięcie bodajże Olka dostał pierwsze żółtko. Ale wydarzenia wcale od sędziowania nie zależały. Nasi zwolnili i nagle okazało się , że goście mogą pomarzyć o lepszym wyniku niż nikła przegrana. Mieli jeden poważny atut – skandalicznie grającego Bartka Wybrańca, największe zagrożenie naszego bezpieczeństwa. Jego wyczyny opiszę przy ocenach, teraz napiszę tylko, że nawet podczas naszych ataków goście zostawiali desant na swoim prawym skrzydle, licząc właśnie na naszego „obrońcę”.

Znamiennym jest fakt, że w II części meczu goście chyba ani razu nie zaatakowali po stronie dobrego Michał, koncentrując się na zupełnej dziurze na naszej lewej stronie. Ataki były mizerne, a Igor Gołaszewski chciał mecz za wszelką cenę wygrać, więc wprowadzał kolejnych graczy – Krystiana za Zbyszka i Truszka za jego imiennika Kluskę. Ale gra się nie poprawiała, choć Krystian prezentował się całkiem dobrze. U Marcina widać było jeszcze brak ogrania po kontuzji. Na niezmiennym, tragicznym poziomie grał Bartek. I niestety doczekaliśmy się – to co się mogło wydawać nieprawdopodobnym, ale na co zaczynało się powoli zanosić stało się. Piłkarze Energii poszli lewą stroną, nasza obrona przesunęła się w ten rejon żeby asekurować ewidentną dziurę, poszła centra spod końcowej linii, Przemek nie sięgnął piłki i stojący samotnie gracz gości nie miał problemu ze zdobyciem wyrównania. A stało się to w 88 minucie, czyli samej końcówce. Nasi jeszcze próbowali, ale w doliczonym czasie Manolo huknął w wyśmienitej sytuacji w niebo, a tylko słabemu wykończeniu akcji przez gości możemy zawdzięczać, że ich strzał minął słupek od zewnątrz, bo Przemek w tej sytuacji miał małe szanse na obronę. I mecz zakończył się remisem. W tej sytuacji nawet nieco szczęśliwym dla nas, a z pewnością satysfakcjonującym gości, którzy do tej pory legitymowali się raptem jednym remisem z Grodziska, a resztą, to porażkami z potężnym workiem traconych goli! Chyba mam lekki żal do Igora, że szukał wzmocnienia ofensywy, zamiast widząc poczynania naszego obrońcy, dokonać jakiejś roszady wzmacniającej linie obrony. Fakt, nie miał obrońcy na ławce, ale mógł na skrzydło przesunąć choćby Donatasa. Byłoby z pewnością lepiej niż utrzymując istniejąca dziurę w defensywie. Stało się.

To pooceniajmy:

  • Dla Przemka ten mecz nie był, jak się okazało, wcale takim spacerkiem. Kilka razy musiał interweniować – raz nie dał rady.
  • Bochen póki grał dawał radę, zastępujący go Michał był po zmianie jedną z najjaśniejszych postaci w naszej drużynie i to on strzelił ładną bramkę. Daniel i Piotrek nie grali źle, tyle, że – patrz powyżej! W sumie to środkiem zbyt dużo akcji gości nie poszło.
  • Seba nie zachwycił i słusznie został zmieniony – Olek był radykalnie lepszy. Kosior, byłby wręcz za dziś do pochwały, gdyby nie te dwie kartki. Dużo biegał, sporo rozgrywał. Kartki – pierwsza za dyskusję, druga – patrz wyżej.
  • Manolo. Uciekła gdzieś jego skuteczność. Oprócz tego pudła z końcówki, popisał się jeszcze w 73 minucie, kiedy znalazł się oko w oko z bramkarzem. Bajeczna sytuacja chyba go przeraziła, bo leciutko podał do bramkarza Kozienic, a to musiała być bramka! Marcin Kluska zupełnie bezproduktywny i słusznie zmieniony.
  • Zbyszek dziś dosyż chaotyczny, Krystian był dużo groźniejszy i miał kilka niezłych zagrań. Raz mało nie strzelił, główka poszła nad poprzeczką, ale trzeba przyznać, że mocno przeszkadzał mu obrońca. Marcin Truszkowski niewiele pokazał, chyba jeszcze nie jest w cugu.
Bartosz Wybraniec (fot. robe6)
Bartosz Wybraniec (fot. robe6)

No i na koniec dzisiejszy antybohater. Nie wiem co się z tym chłopakiem dzieje. Pamiętam jego mecze z wiosny, kiedy to był odkryciem. Szybkość, super rajdy po skrzydle. Ciągłe zagrożenie dla przeciwników. Teraz nic z tego nie zostało. Już od kilku gier zauważyłem, że do przodu nie chodzi, koncentrując się na obronie, a tu jest cienko, bo zupełnie zatracił swój atut jakim była szybkość. Teraz, a dziś to już karykaturalnie, biega jakby grał w ołowianych butach. W tym meczu widziałem sytuacje kiedy na 20 metrach potrafił stracić do potykającego się o piłkę napastnika 10 metrów! Chyba ja bym szybciej biegał. Ogrywany niemiłosiernie, dokonujący złych wyborów, tracący piłki. Należy się modlić o szybki powrót do zdrowia Grzesia Wojdygi, żeby ten młodzian mógł odbudować swoją formę w spokojnym treningu. Na dziś równie dobrze można po lewej stronie obrony posadzić drzewo – zawsze coś się od niego odbije. Nie ma nikogo na jego miejsce, ale chyba lepiej postawić tam byle kogo, bo chyba gorzej być nie może. Przykro mi to pisać, bo osobiście bardzo na jego rozwój liczyłem i mam nadzieję, że się jeszcze podniesie.

Teraz przed nami dwa trudne mecze. Najpierw wyjazd do Raciąża, którą to drużynę pamiętam jako trudnego rywala jeszcze w IV lidze. Za tydzień dobrze się spisująca Lechia w domu. Lechia, która właśnie nas wyprzedziła w tabeli. Z punktami dramatu nie ma , bo dalej tracimy do lidera tylko trzy oczka, tyle, że powiększa się ilość drużyn bezpośrednio nam zagrażających. Niestety, po dzisiejszym meczu, nie umiem przywołać mojego zwykłego optymizmu i z wielkim niepokojem oczekuję tych dwóch, jak i późniejszych, spotkań. Wygląda bowiem na to, że przechodzimy jakiś, oby chwilowy, kryzys.

Author: trickywoo

4 thoughts on “Blamaż – II liga nam niemiła?

  1. Ok, usłyszałem głosy, że zbyt mocno skrytykowałem w tym felietonie Bartka Wybrańca. Sorry, ale ten mecz mu wybitnie nie wyszedł. Dziś, z „trzeźwą” głową czytam jeszcze raz to, co napisałem w emocjach (wszak to nie relacja lecz subiektywny felieton!) późnym wieczorem. W sumie wszystko się zgadza. Ja w Bartka wierzę, uważam, że jest graczem perspektywicznym i może coś osiągnąć w futbolu. Nie można jednak zawodnika zagłaskiwać, tylko dlatego, że jest młody i może mu być przykro. Mam nadzieję, że dzisiejsze słowa krytyki sprawią, że jeszcze mocniej będzie pracować i doskonalić swoje umiejętności – czego mu szczerze życzę! Przecież on chce być profesjonalistą. Mam nadzieję, że taki tekst może nim wstrząsnąć, a przecież co nas nie zabija, to nas wzmacnia. Czekam na lepsze mecze w Twoim Bartku wykonaniu!

  2. A dlaczego nie zrobili roszady Donka z Wybrańcem. O ile pamiętam to Litwin grał na boku obrony też.
    Co do oceny, to Kazimierczak jak dla mnie winny jest utraty bramki na równi z Augustyniakiem. Wybraniec zagrał tragicznie. Generalnie to poza Zapaśnikiem, Tomaszewskim, Chorosiem i Bochenkiem to reszta zawiodła 🙁

  3. Słaby dzień jednego, moze wszyskich, (nie ma się co nad nimi pastwić wygrywają jako drużyna i analogicznie …, wiadomo )może coś innego miało wpływ na tą słabość w każdym bądź razie coś nie pykło, czegoś zabrakło, pytanie czy uda sie ten feler wyeliminować.
    3pkt przewagi nad kulą sniegową zgarnajacą połowę ligi(słaba perspektywa) i 3pkt(zamiast jednego) straty do szczytu ligi. W tym sezonie nie ma miejsca na błędy :/
    Co by nie mówić sami sobie komplikujemy sytuacje nie robiąc powaznych punktów na takich przeciwnikach, jest jedno miesce dajace awans i to jest cel, a tu ostatnia drużyna zamiast wrocić ze stolicy z paką bamek strzelocych przez naszych graczy, inkasuje drugi punkcik w 8 rozegranych meczach. Mizeria to właściwe słowo po sobocie.

  4. Meczu nie widziałem ale trzeba jasno uzmysłowić piłkarzom, że ponieważ jesteśmy Polonia Warszawa każdy zespół będzie się bardziej spinał na mecz z nami. Tu połowa ligi to pachołki legii. Najgorsze że kolejny mecz za dwa dni i kolejny remis spowoduje utratę kontaktu z czołówką. Po raz kolejny słabo wygląda pierwsza połowa. Co się dzieje ? Dlaczego nie jesteśmy tak agresywni ? Piłkarzom te trzy zwycięstwa z rzędu zawróciły w głowach ? Było za łatwo ? Już mecz z Nerem był dość przeciętny. Igor – trzeba bardziej wstrząsnąć chłopakami.

Dodaj komentarz