Pogłoski czyli czy można jeszcze komuś wierzyć

Miałem do rozpoczęcia rundy wiosennej nic nie pisać. Tak sam sobie obiecywałem, a i naczelnego przezornie uprzedziłem. Ale nie zdzierżyłem. Nie dało się. Nie dlatego, że wypłynęły jakieś ważne sprawy – wręcz przeciwnie, wiadomości jest bez liku, ale co do jednej praktycznie niesprawdzalne. 

Bezspornym faktem jest wyjazd praktycznie połowy wyjściowego składu ze zgrupowania w dużo cieplejszej i milszej o tej porze roku Hiszpanii. Tu nie mogło być zmyłki – piłkarze spakowali manatki i, jak rozumiem za własne a nie klubowe pieniądze, wsiedli w samolot i fruuuuu do Warszawy. I tu pojawiają się pierwsze symptomy totalnego amoku. Na zdrowy rozum powinni sobie dalej trenować i budować formę w tej słonecznej Maladze, ewentualnych reflektantów na własne usługi poszukując przez telefon (myślę, że mimo wszystko taniej niż bilet lotniczy w jedną stronę), skoro zły Król ciągle płaci im tylko w swoich wypowiedziach. Zupełny brak racjonalnego myślenia, ale może ja jestem jakiś dziwny…

Dolecieli, zaczęli mówić i zrobiło się jeszcze dziwniej. Właściciel i jego medialni przedstawiciele zgodnym chórem twierdzą, że taki „Lado” Dwaliszwili został w pełni spłacony (hmm, 570 tysiów, niemało), a resztę ta radość dopadnie lada chwila. Co do tego momenciku oczekiwania, to nie dziwię się ich wątpliwościom, bo czas u pana prezesa jest bardziej rozciągliwy niż guma w majtkach. Ale dlaczego „Lado” nie chce się przyznać, że kasę dostał? Nie wiadomo, chyba że jednak nie dostał, że kłamią wszyscy dookoła a nie tylko on. Na dokładkę nasi ulubieńcy (jeszcze), z kapitanem na czele, zamierzają użyć broni, która owszem, będzie uciążliwa dla pana prezesa, natomiast z dużym prawdopodobieństwem ma szansę rozwalić w pył nasz klub – bo ma polegać na odebraniu Polonii licencji, włączając w to ewentualne niższe ligi po degradacji z ekstraklasy. Prawdziwi poloniści! Chciałbym się tu ukłonić tym z nas, którzy dokonują takich rozgraniczeń, dzieląc pracowników najemnych jakimi niewątpliwie są piłkarze, na tych wiernym barwom klubowym i tych, których najwyraźniej na boisko trzeba zapędzać siłą, bo inaczej byliby gdzie indziej, ze szczególnym uwzględnieniem klubów nielubianych, czyli w Legii, Wiśle lub przynajmniej w Lechu.

Ale jak to jest z tą zaległą kasą to w sumie nadal nie wiadomo. Nie mamy już żadnych złudzeń co do złotoustego prestidigitatora wirtualnymi finansami – pana prezesa, tyle, że inne osoby dramatu też nie jawią się jako przesadnie wiarygodne. Weźmy samą panią mecenas reprezentującą interesy zawodników. Ciekawi mnie skąd ją wytrzasnęli, skoro nasz naczelny twierdzi, że rezyduje ona w jakimś niedostępnym kącie miasta Krakowa. Musieli chłopaki nieźle się naszukać! A wystarczyłoby spytać mnie – i za minutę mieli by obsługę niezwykle sprawnej kancelarii prawa sportowego, tu z samiuśkiej Warszawy. Sprawnie, solidnie i niedrogo, bo przynajmniej jeden ze wspólników jest zagorzałym kibicem „Czarnych Koszul” (hehe, chłopaki powinni mi coś odpalić za reklamę)!

Łukasz Piątek
Łukasz Piątek (fot. Tadeusz Janiec)

No dobra, woleli kobietę z drugiego końca kraju – ich wybór. Nadal jednak kilku rzeczy nie rozumiem. Na przykład czemu to niby zaległe wypłaty miałyby wpływać właśnie na konto tej pani, a nie bezpośrednio na ich własne. Czyżby brak wzajemnego zaufania i podejrzenia, że jeden drugiego zrobi w konia? Hmm, to by i tak słabo rokowało wspólnej grze na boisku… Złóżmy, że kasa wpływa – powstaje pytanie jak długo pani mecenas ma prawo przetrzymać sałatę na własnym rachunku i w jakim czasie zobowiązana jest poinformować o transferze środków samych zainteresowanych – kwadrans, dzień, tydzień, miesiąc?… Słuchajcie, dajcie dyspozycje wysyłania Waszych pensji na moje konto, a przysięgam, że będę je odsyłać dokładnie po dwóch dniach, zawsze coś mi się tam z odsetek uzbiera, hihi. Wielki musi być autorytet tej krakowskiej damy, że dobrze wyrośnięci panowie, niektórzy nawet z obcych krajów, tak bezkrytycznie jej w sprawach finansowych ufają. W sumie dziw goni inne dziwy, ale to chyba od dłuższego czasu jest specjalnością domu , w odniesieniu do Polonii.

Ekstra smaczkiem jest jeszcze wypowiedź tej pani na temat zaniepokojenia bezpieczeństwem jej klientów, a to za sprawą krwiożerczych zapędów kibiców naszego klubu. Ona chyba sobie wyobraża, że ja już postawiłem kosę na sztorc i pracowicie ją ostrzę, gdy tymczasem żona sąsiada (vide rewelacyjna scena z filmu „Django”) szyje dla mnie i innych zamachowców worki na głowy z otworami na oczy, coby trudniej nas było rozpoznać! Łaskawa pani, to nie Kraków, nie ten poziom inteligencji co w intelektualnej stolicy kraju, tu nikt nikogo kroić nie będzie!

W imieniu tych co mieli dość, wypowiada się ten, co niby w sumie powinien, a mianowicie kapitan zespołu. On jakby pierwszy wydaje się stać w kolejce do odejścia. Czy czegoś Wam to nie przypomina? Czy nie jest to odgrzewany kotlet sprzed jakichś ośmiu miesięcy? Wtedy też mieliśmy kapitana o pięknie brzmiącym imieniu Łukasz i jakże by inaczej, tamten też dał hasło do wymarszu! Zaczynam widzieć w tym narodziny jakieś nowej, świeckiej tradycji – kapitan opuszcza tonący statek jako pierwszy (wreszcie powinien być ważniejszy od reszty szarej załogi). Mam jednak nadzieję, że kolejnym kapitanem zostanie ktoś noszący przynajmniej inne imię.

No i gdzie nasi panowie idą. Ooooo, tu też różne komunikatory mają wielkie pole do popisu! I tak dobrze, że nie wymienia się jeszcze, jako nowych pracodawców, czołowych klubów hiszpańskich lub jakiegoś PSG.

Wieść gminna, na chwilę pisania tego felietonu, niesie, że kierunek jest następujący: Piątek – Wisła, Kokoszka – Jagiellonia, Dwaliszwili – Legia, no może Lech, Przyrowski – Kraków, ze wskazaniem na „Pasy”, ale niekoniecznie. Mniej wiadomo o kolegach z Bałkanów, czyli Todorovskim i Čotrze – może trudniej się z nimi dogadać? Odpowiedzialność za to co w poprzednim zdaniu biorę na poziomie wiarygodności oświadczeń pana prezesa na temat wypłat, czyli nie za bardzo, bo piszę ten tekst już co najmniej kilkanaście minut i sporo się mogło „w tak zwanym międzyczasie” (kocham to określenie!) zmienić. Ale jeśli trafiam, to proszę jak nasi znaczący rywale wzmocnią się naszym creme’ de la creme’. Legia dostałaby z tego tortu „Lado” i Brzyskiego, Lech – Teodorczyka i może jeszcze „Lado” (od razu zgrany na maksa atak i majster gotowy!), Wisła – „Pionę” i być może „Przyrosia”. Nieźle co? A wszystko ZA DARMO!

Trzeba przyznać, że nasz prezes to łeb do interesów ma jak ta lala!

A na koniec pewnie się okaże, że przeciwko Lechii wybiegniemy w składzie zbliżonym do jesieni (bo tylko bez „Brzytwy” i „Baszcza”), chłopaki będą woleli mieć więcej na papierze u nas, niż gdzie indziej w kieszeni, prezes magicznym sposobem wyczaruje kasę na zapchanie dziur płacowych, a dziennikarze zmuszeni będą pisać tylko o grze naszej drużyny zamiast o smakowitych skandalikach. Dlatego, że z wielkich chmur pada zwykle mały deszcz. I taka sielanka potrwa do czerwca.

A wtedy się zacznie od nowa!..

Author: trickywoo

9 thoughts on “Pogłoski czyli czy można jeszcze komuś wierzyć

  1. To, że kasa może wpływać na jakiekolwiek konto to wynikać może z pełnomocnictwa pomiędzy stronami. Niewykluczone, że Gruzin wypowiedział plenipotencję pani mecenas. Ale to i tak wyjaśni się podczas najbliższych dni. Natomiast fascynujący jest początek wielkiego uczucia jakie powoli rodzi pomiędzy panią mecenas i naszym dobrodziejem. Wprawdzie nie jest to jeszcze etap ostrego i bezpruderyjnego seksu w garsonierze motelu w Grudzicach ale to uczucie stopniowo nabrzmiewa. Chyba już niedługo będziemy mogli wygrzewać się w fałdach tkliwości rodzącego się wzajemnego zauroczenia. Wzruszyłem się.

  2. Dobra wszyscy gadamy na temat zaległych pieniędzy itd itp a teraz niech ktoś mądry mi powie… Jaką mają piłkarze pewność, że nasz wspaniały obecnie panujący prezes/Król nagle będzie miał pieniądze do płacenia pensji na bieżąco… Bo ja mam takie wrażenie, że jeśli nawet teraz sprawa rozejdzie się po kościach (to znaczy że ten magiczny przelew pokona dystans ULTRA HIPER MEGA KOSMICZNEGO MARATONU a może i TRIATLONU) to za 3 czy 4 miesiące sytuacja się powtórzy. Bo niby skoro prezes nie miał pieniędzy przez 6 czy 7 miesięcy to jak to się stanie, że nagle od lutego/marca będzie wszystkie pensje regulował w terminie… KTOŚ ODPOWIE?

    1. Wszyscy mają świadomość, że Król nie ma kasy na utrzymanie klubu i będą znowu zaległości finansowe. Piłkarze zdają sobie sprawę z sytuacji więc przewrotnie będą zapieprzać po boisku żeby się wypromować i odejść latem, tym o to sposobem mistrza lub puchary mamy 😉
      Król to ma łeb, nieźle to sobie wykombinował;) im gorzej z kasą tym lepiej piłkarze grają.

      A tak poważniej to cudem będzie jeżeli dostaniemy licencję na następny sezon.

  3. Tricky, mamy w poruszonych przez Ciebie kwestiach zbieżne poglądy 😉 .

    Narzekaliśmy dotąd na złodziei menedżerów, a tu proszę – są i prawnicy chętni na dziesięio-(?) piętnasto-(?) procentową (a może wyższą?) prowizję od „siedmiocyfrowych liczb”, jak to była łaskawa określić pełnomocnik ustanowiona w sprawie. Swoją drogą, ciekawi mnie, czy zbuntowani piłkarze zlecili pani mecenas Agacie Wantuch odzyskanie pieniędzy w każdy z możliwych sposobów, bez względu na dobro kolegów z drużyny i klubu, w którym trochę jednak pograli i zarobili, czy też ustanowiona w sprawie nieco przegięła bez ich wiedzy? Bo użycie w przytomności mediów argumentu o zagrożeniu zdrowia, życia i mienia piłkarzy przez kiboli Polonii, jest jeszcze bardziej żałosne, niż zapewnienie pana Króla o idącym z Austrii przelewie. Te głupoty wygadywane przez prawnika specjalizującego się w polskiej piłce kopanej mogą śmieszyć do łez, ale już wystąpienie o odebranie licencji oznacza ni mniej, ni więcej, tylko chęć skazania kolegów z drużyny jej klientów na bezrobocie i ma charakter zemsty, na pewno nie na Ireneuszu Królu…

    Dochodzi do tego wniosek o zakaz transferów (o tyle niegroźny, że nawet w obecnym składzie 3 punkty do utrzymania zdobędziemy), ale również „pachnący” zemstą na klubie. Niech mi tylko piłkarze, z naszym kapitanem (?) na czele, nie mówią, że to tylko, tak na niby, żeby Króla przycisnąć. Jak się idzie po bandzie, to można siłą odśrodkową wylądować poza torem.

    Nie chcę zostać źle zrozumiany – ja naprawdę rozumiem piłkarzy i nie mam do nich pretensji o to, że walczą o należne im, bez wątpienia (za grę i wzruszenia, jakich nam dostarczyli jesienią) pieniądze. Jednakowoż – że posłużę się pozornie debilnym przykładem, ale łatwiejszym do zrozumienia przez panią mecenas (vide – jej wypowiedzi o zagrożeniu piłkarzy) – gdy jakiś gnojek klepnie w tyłek dziewczynę w miejscu, za przeproszeniem publicznym, to towarzyszący jej chłopak powinien rzeczonemu dać w ryj. Ale, czy powinien, widząc, że ten leży bezwładnie na glebie, przyłożyć mu jeszcze w czaszkę z bejsbola oraz z całej siły?

    Działania ustanowionej w sprawie w obronie klientów uważam, podobnie jak użycie bejsbola wobec nieprzytomnego leżącego, za niewspółmierne do zagrożenia oraz godzące rykoszetem w kogoś innego, niż winowajca. O ile nie dziwi olewanie przez panią mecenas i jej klientów 100-letniego klubu i jego kibiców (stanowiących zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia buntowników), to zastanawia mnie, w czym zawinili Szymanek, Morozow, czy Hołota.

    Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu, która mówi sama za się.

  4. Jak dla mnie scenariuy jest kilka… Albo Yrek odpuszcza sobie finansowanie Polonii idzie w pizdu i ktoś normalny nas przejmuje. Są też dwie opcje z Królem jeśli zostanie jedna to taka że czeka nas coś w stylu Bełchatowa/Odry Wodzisław czyli co runde zmienia się nam pół składu albo wegetujemy jeszcze dwa lata i wtedy Król przenosi nas do Katowic.

  5. Pingback: auto swiper

Dodaj komentarz