Pieczara liczy, że pomoże Polonii w powrocie na poziom centralny

Powrót Krystiana Pieczary na K6, to póki co najgłośniejszy i najbardziej spektakularny transfer tego lata do Polonii, dlatego zapraszamy do obszernej lektury wywiadu, jakiego w przeddzień sparingowej potyczki z GKS-em Bełchatów, udzielił nam nowy-stary napastnik „Czarnych Koszul”!

Krystian Pieczara

Po odejściu ze Stali Rzeszów, pojawiło wiele spekulacji odnośnie Twojej sportowej przyszłości, które dodatkowo podsycił niedawny wywiad, którego udzieliłeś jednemu z lokalnych portali internetowych w którym deklarowałeś gotowość i aspiracje kontynuowania gry na szczeblu centralnym. W tym kontekście spekulowano o Twoim potencjalnym transferze do Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Czy możesz zdradzić ile było w nich prawdy i co ostatecznie zdecydowało, że finalnie postanowiłeś wrócić do Polonii?
Rzeczywiście w tym wywiadzie, którego udzieliłem jednemu z rzeszowskich portali powiedziałem, że chciałbym kontynuować swoją karierę na szczeblu centralnym. Powiedziałem tak dlatego, że byłem rozgoryczony częścią minionej rundy, bo większość z niej niestety przesiedziałem na ławce rezerwowych, bądź nawet chyba dwa razy wylądowałem na trybunach, więc na pewno byłem mocno rozżalony tym faktem i nie ukrywam, że miałem taką chęć udowodnienia czegoś komuś, ale prawda jest też taka, że nie chciałem za wszelką cenę jechać koniecznie na drugi koniec Polski tylko po to, aby coś komuś udowadniać. Koniec końców najważniejsze dla nas są nasze rodziny, jesteśmy my i to co tak naprawdę myślimy i co chcemy robić. Na temat jakichkolwiek spekulacji transferowych nie chciałbym się zupełnie wypowiadać, bo tak jak przed chwilą sam powiedziałeś, to są tylko i wyłącznie spekulacje. Ja jestem mocno odcięty od wszelkiego rodzaju social mediów, komentarzy i jakichkolwiek plotek, więc tak naprawdę nie wiem co mówiono, co myślano. Fakt jest taki, że dzisiaj jestem w Polonii i bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję pomóc w tym sezonie zespołowi.

Mówiąc pół żartem, pół serio – podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Twoje relacje z Polonią zdają się być kompletnym zaprzeczeniem tej słynnej greckiej maksymy.
Tak. Co do samej maksymy, to pozwoliłem sobie kiedyś sprawdzić genezę tego cytatu, który jest bardzo popularny i rzeczywiście często go używamy. Bezpośrednio chodzi w nim o to, że nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki, bo ta rzeka cały czas płynie, więc tym kontekście ten cytat jest trochę inny. Natomiast mówiąc zupełnie serio, to rzeczywiście gdzieś nasze drogi, tj. moje i klubu z Konwiktorskiej się znowu zeszły, z czego bardzo się cieszę, bo nie ukrywam że czuję się tutaj bardzo dobrze, wszystko ułożyło się po mojej myśli i tak jak wspomniałem wcześniej, mam nadzieję, że przede wszystkim pod względem sportowym będę wartością dodaną.

Półtora roku temu żegnałeś się z Polonią, która była w dramatycznej sytuacji finansowej i organizacyjnej, a nad klubem wisiało realne widmo bankructwa, do którego za sprawą prezesa Nitota na szczęście nie doszło. Czy z perspektywy czasu nie żałujesz trochę ówczesnej decyzji o przeprowadzce do Rzeszowa, szczególnie w kontekście faktu, że aktualny właściciel Polonii, przejął stery w klubie stosunkowo niedługo po Twoim odejściu?
– Nie ukrywam, że wiele razy o tym myślałem. Natomiast w tamtym momencie nie było innej opcji. Zresztą wiele razy o tym mówiłem. Miałem wybór między tym, aby nie grać w ogóle zawodowo, tylko amatorsko i w jakiś inny sposób zarabiać na życie i ewentualnie grać w Polonii, która tak naprawdę nie było wiadomo, czy przystąpi do jakichkolwiek rozgrywek ligowych. I to była jedna opcja. Drugą opcją było wyjechanie do bardzo poważnego klubu, który będzie walczył o poważne cele i który był bardzo zainteresowany moją osobą od dłuższego czasu. Na tamten moment to było jedyne możliwe i realne wyjście. I chyba tak bym to zostawił, bo nie mam zupełnie wpływu na przeszłość. Potoczyło się to wszystko jak się potoczyło. Wolałbym się skupić na tym co jest teraz i co jest przede mną. Teraz wygląda to w ten sposób, że klub działa stabilnie, ma określone cele, wiele trudnej i ciężkiej pracy przed nami. Jest też presja, z którą my jako zawodnicy musimy się zmierzyć. Ja jako ja, muszę mieć świadomość tego jakie będą oczekiwania wobec mojej osoby. Jest to bardzo duże wyzwanie i na tym wolałbym się skoncentrować, a niekoniecznie na przeszłości, bo w tamtym okresie codziennie pojawiały się jakieś plotki na temat przejęcia klubu przez różne osoby. Z niektórymi z tych osób spotykała się rada drużyny i ostatecznie okazywało się, że były to fake newsy i wodzenie nas za nos. Z perspektywy czasu jest to śmieszne, ale wówczas było to trochę straszne. Więc wtedy to było jedyne możliwe rozwiązanie.

Swój premierowy mecz w barwach Stali uczciłeś bramką w spotkaniu z rezerwami Lecha Poznań. Po drodze były jeszcze dość pechowo przegrane baraże o 1 ligę, gdzie po wyeliminowaniu GKS-u Katowice, w derbach Rzeszowa dopiero po rzutach karnych musieliście uznać wyższość Resovii. W minionym sezonie do baraży zabrakło raptem dwóch punktów, a Ty zakończyłeś go z dorobkiem 5 bramek, ale od starcia z Motorem Lublin z początku maja nie zagrałeś już ani minuty. Jak z własnej perspektywy oceniasz te półtora roku spędzone na Podkarpaciu?
To jest pytanie na dłuższą wypowiedź. Rzeczywiście byłem zawodnikiem Stali Rzeszów przez półtora roku, a tak naprawdę dwa lata, bo był  też ten okres pandemii i to wszystko się trochę poprzedłużało. Postaram się odpowiedzieć na to pytanie bardzo zwięźle i rzeczowo. Nie chciałbym się rozwodzić i bardzo emocjonalnie wchodzić w ten temat. Przez półtora roku było trzech trenerów. Zupełnie inny trener ściągnął mnie do zupełnie innej koncepcji. Na samym początku jak tam przychodziłem byłem „9-tką”, która miała być w świetle bramki, czyli klasycznym napastnikiem i tak naprawdę osobą, która miała wywiązywać się z tego żeby być jak najczęściej w polu karnym i finalizować akcje. I tak pracowaliśmy przez ten okres czasu, kiedy trenerem był trener Janusz Niedzwiedź, który teraz jest w Widzewie, a w zakończonym niedawno sezonie zrobił awans do 1 ligi z Polkowicami. Koniec końców jest to specjalista, który na pewno jest skuteczny. Potem pojawiła się osoba trenera Marcina Wołowca, który miał zupełnie inną koncepcję i tam „9-tka” była osobą, która odpowiadała w dużej mierze za grę defensywną i skupiała się na tym żeby raczej przeszkadzać zawodnikom w rozegraniu piłki, a niekoniecznie być w polu karnym i wykańczać akcje zespołu, ale ja z tej roli i tak wywiązywałem się dobrze. Mogę powiedzieć, że ta w dużej mierze gdzieś na mnie była oparta, ale te statystyki nie były rewelacyjne, bo po prostu byłem daleko od pola karnego i miałem zupełnie inne zadania. Natomiast ostatni trener, który aktualnie jest u sterów Stali Rzeszów ma taką koncepcje gry, w której w ogóle nie gra 9-tką, a zawodnicy najbardziej ofensywni grają na skrzydłach i po prostu my byliśmy od tego by robić miejsce zawodnikom, którzy grali bardziej w centrum, czyli „10-tce”, „7-stce” i „11-stce” ewentualnie, więc nasze zadania zupełnie różniły się od tego do czego tak naprawdę byliśmy predysponowani. Jakby ktoś mi powiedział, że mam przyjść i stać przy chorągiewce, po to żeby ktoś z pozycji „7” i „11” miał wbiegać w pole karne i strzelać bramki, to prawdopodobnie nie wyjechałbym z Warszawy. Więc byłem ściągany do zupełnie innej koncepcji, a zupełnie potem gdzie indziej  mnie wystawiano, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że patrzono na moją grę przez pryzmat statystyk – a uważam, że jest to krzywdzące. Więc oczywiście nie jestem zadowolony z tego okresu, ale myślę, że jest to w jakiś sposób usprawiedliwienie dla mnie, że ta koncepcja w trakcie tego półtora roku zmieniała tak naprawdę co dwa tygodnie, a miałem trzech trenerów, gdzie tu załóżmy przez 7 lat miałem trzech, a tam było ich tyle samo przez półtora roku. Odnosząc się do tego, że swój ostatni mecz w Stali zagrałem w maju z Motorem, to wrócę do tego co powiedziałem na samym początku rozmowy, że jestem rozżalony i trochę rozgoryczony tym co mnie tam spotkało w Rzeszowie, bo nie uważam, że byłem w tak słabej dyspozycji żeby tak zupełnie mnie odstawić na boczny tor, ale wydaje mi się, że polityka klubu akurat w tym momencie zdecydowanie się zmieniła. Klub postanowił postawić na zawodników mniej doświadczonych, których można było jeszcze w jakiś sposób wypromować i sprzedać. Zresztą chyba nadal próbują gdzieś tych zawodników wytransferować i myślę, że może trener doszedł do wniosku że do tej koncepcji gry nie do końca jestem mu potrzebny i stąd te decyzje. Na pewno nie było tak, że wyglądałem tak źle sportowo, żeby w ten sposób mnie potraktować, ale z perspektywy  klubu i polityki transferowej jestem w stanie to zrozumieć, ale z perspektywy zawodnika nie jestem tego w stanie zupełnie zrozumieć, natomiast z perspektywy „romantyka futbolu” i normalnego gościa, który to ogląda, to jestem zły i rozgniewany, ale powiedzieć w ten sposób, to nic nie powiedzieć.

Wracając do kwestii polonijnych, niewątpliwie Twoje dwa wcześniejsze pobyty na Konwiktorskiej to prawdziwa sinusoida – począwszy od walki o utrzymanie w trzeciej lidze, awans do drugiej ligi i bolesny spadek rok później – po zabójczą skuteczność w sezonie 2018/2019, który skończyłeś  z dorobkiem 31 bramek. Jak zatem wyobrażasz sobie swoje trzecie już podejście na K6 i na jak długo chcesz tu zakotwiczyć?
– Rzeczywiście na Konwiktorskiej bardzo wiele przeżyłem, w sensie sportowym i życiowym. Tych porażek było chyba tak dużo jak tych momentów fajnych i godnych zapamiętania. Co do tego co się teraz dzieje i co się wydarzy, to po prostu mam nadzieję, że rzeczywiście będziemy zespołem, który będzie walczył o coś w tej lidze. Nie chciałbym tutaj deklarować jakichkolwiek liczb i czegokolwiek, natomiast mam nadzieję, że będziemy się liczyć mówiąc tak bardzo ogólnie. A jeśli chodzi o moją osobę, to zupełnie nie wyznaczam sobie żadnych celów liczbowych. Chciałbym po prostu grać i pomóc zespołowi w osiągnięciu tego o czym wszyscy chyba tak naprawdę myślimy, ale powiem kolokwialnie, że nie napinam się na nic. Wiem, że jak będę w dobrej dyspozycji, to na pewno gdzieś te liczby się pojawią. Natomiast wiele czynników musi zagrać i koniec końców, to jest sport zespołowy.

Bilans Twoich dotychczasowych występów w Polonii, to 81 bramek. Dlatego zapytam trochę przekornie w stosunku do tego, co przed chwilą powiedziałeś – będzie pokusa, aby w najbliższym sezonie przekroczyć magiczną granicę 100 bramek?
– Gdybym powiedział że nie, to wyjdę na zupełnego ignoranta i osobę, która nie jest ambitna, natomiast jestem bardzo ambitny. Oczywiście chciałbym żeby tych bramek było jak najwięcej, ale tak jak już powiedziałem wcześniej, zwykle gra napastnika, to wypadkowa dyspozycji całego zespołu i myślę, że od zespołu będzie tutaj dużo zależało oraz od koncepcji gry i od tego jaki trener ma na to pomysł, czy jak będą grali przeciwnicy. Jest to bardzo wiele zmiennych i naprawdę w tym momencie mogę tylko zadeklarować, że będę robił wszystko żeby te liczby były. Będę każdego dnia pracował z takim samym zaangażowaniem, z którym pracuję tak naprawdę przez ostatnie 6-7 lat, czyli będę dawał zawsze z siebie maksa i mam nadzieję, że będzie odzwierciedlenie w liczbach, nawet jeśli one nie będą takie pokaźne jak były wcześniej, to mam nadzieję, że swoją grą przysłużę się do tego żeby Polonia wróciła na poziom centralny i żebyśmy osiągnęli ten cel o którym pewnie wszyscy mówią w kuluarach, bądź oficjalnie. Natomiast ja podchodziłbym do tego tematu z dużym spokojem, bo jest też parę innych zespołów, które będą chciały wydostać się z tej ligi. To raz, a dwa – Polonii zawsze trudniej gra się z tego względu, że wiele zespołów chce się pokazać na tle Polonii i na fajnym stadionie w dużym mieście. To jest bardzo duże wyzwanie i ciężka praca przed nami, ale mam nadzieję, że skończy się to wszystko happy endem.

Swój ostatni oficjalny mecz w czarnym trykocie rozegrałeś pod koniec listopada 2019 roku w meczu z Unią Skierniewice. W aktualnej kadrze drużyny, która od tego czasu uległa całkowitej przebudowie, próżno szukać chociażby jednego zawodnika, który grał w tamtym spotkaniu. Jak zatem przebiega Twoja aklimatyzacja w szatni wśród nowych kolegów i jak z perspektywy pierwszych treningów i pierwszej gry kontrolnej oceniasz potencjał zespołu pod kątem walki o awans?
– Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że jesteś bardzo dobrze przygotowany, bo rzeczywiście musiałeś poświęcić sporo czasu, żeby dokopać się do tych wszystkich rzeczy statystycznych (śmiech). Jeśli chodzi o potencjał zespołu, to nie mogę teraz zbyt wiele powiedzieć, bo większość naszych treningów narazie opiera się na bardzo generalnym przygotowaniu motorycznym i wydaje mi się, że jesteśmy w takim dość krytycznym momencie, bo wielu z nas jest bardzo zmęczonych. Ja też jeszcze wszystkich zawodników dobrze nie poznałem i byłoby to zupełnie nieprofesjonalne jeślibym w ogóle oceniał moich kolegów z zespołu kiedykolwiek, a tym bardziej w tym okresie, kiedy jesteśmy po bardzo intensywnych treningach w takiej aurze, a nie innej, więc na razie trudno mi się wypowiedzieć. Natomiast na pewno wierzę w pracę jaką wykonuje dyrektor sportowy, prezes i trenerzy. Myślę, że dobrali oni dobrych zawodników na odpowiednie pozycje i mają na to pomysł i że to się sprawdzi. Po prostu w tym momencie, mówiąc krótko ufam, że oni podjęli dobre decyzje i jak się to mówi kolokwialnie „postawili na właściwe konie”. Co do meczu kontrolnego z Avią Świdnik, to nie wyciągałbym żadnych wniosków na podstawie tego spotkania, bo na pewno w wielu fragmentach byliśmy zespołem, który dominował, ale byliśmy też zespołem, który nie ustrzegł się prostych błędów i stąd straty bramek. Bardzo często mówi się, że jak nogi nie niosą, to o jakieś decyzje techniczno-taktyczne jest trudniej i to jest fakt. Ja ze swojego doświadczenia wiem, że gry kontrolne żądzą się trochę swoimi prawami. Oczywiście wszyscy obserwatorzy chcieliby żebyśmy każdy mecz sparingowy wygrywali w cuglach, ale prawda jest taka, że ja wolę się dziewięć razy przed tym sezonem pomylić, po to żeby tego nie robić w sezonie i myślę, że każdy rozsądny kibic powinien w ten sposób podchodzić do oceniania meczów sparingowych, że są to próby dobrania odpowiedniego składu, taktyki i doszlifowania formy fizycznej. To jest najistotniejsze w grach kontrolnych, a nie to jaki jest ostateczny wynik, bo on bardzo często przekłamuje rzeczywistość. Grałem już tutaj, kiedy wszystkie sparingi wygrywaliśmy, a potem spadliśmy z ligi. Myślę, że ostatnio też gry sparingowe przed rundą rewanżową też napawały optymizmem, a sama liga nie do końca poszła Polonii po myśli i wszystkich obserwatorów, więc ja do tych gier kontrolnych podchodziłbym z bardzo, bardzo dużą rezerwą. Często mówi się, że liga wszystko zweryfikuje i jestem przekonany, że tak będzie, a teraz koncentrujemy się wszyscy na pracy i na tym, żeby być gotowymi na ligę, a niekoniecznie żeby teraz wygrywać sparingi.

Oprócz kadry zespołu, zmienił się również sztab szkoleniowy. Jak zatem odbierasz nowego trenera Rafała Smalca?
– Jest na pewno charyzmatyczną postacią i pełną energii i werwy. Myślę, że ma też określony pomysł na grę, który sprawdził mu się we wcześniejszych klubach. Jeśli chodzi o charakter treningów, to na pewno można powiedzieć, że jest to już nowa szkoła trenerska, którą widziałem też z bliska w Rzeszowie. Mi treningi się podobają – są intensywne. Trener zwraca uwagę na rzeczy na których mu zależy i przywiązuje do nich dużą wagę. Poza tym ma też młodych, bardzo zdolnych i ambitnych asystentów, którzy mu wtórują w prowadzeniu zajęć i jesteśmy teraz co prawda na etapie poznawania się, ale liczę na to i wierzę oraz ufam, że ta ekipa tak się ze sobą zgra, że będziemy szli za sobą w ogień i stworzymy fajną drużynę, która będzie drużyną nie tylko poza boiskiem, ale przede wszystkim na placu, kiedy jeden zawodnik za drugim będzie szedł.

W niedawnym wywiadzie na naszych łamach, trener Smalec potwierdził, że w zbliżającym się sezonie będziemy preferowali system gry 1-3-5-2, oczywiście nie wykluczając przy tym elastyczności taktycznej w zależności od wydarzeń boiskowych. Miałeś już okazję grać w takim ustawieniu?
– Wydaje mi się, że tak. Wiele z takich elementów taktycznych przećwiczyliśmy w Rzeszowie, bo tam rzeczywiście pomysł na grę był bardzo innowacyjny, gdzie nawet graliśmy bez  „9-tki”, a z „9-tkami” po bokach i tych manewrów taktycznych było tam bardzo wiele, więc gdzieś już w takim systemie funkcjonowałem. Na pewno jest on bardzo ciekawy i skuteczny. Myślę, że teraz większość zespołów na Euro 2020 grało właśnie tym systemem, chociażby Polska, Włochy czy Anglicy, więc na pewno jest on bardzo popularny. Jest przy nim bardzo wiele możliwości w ofensywie, jak i trudniej o strzelenie nam bramki, gdzie bronimy się piątką z tyłu. Ja sam jestem ciekawy jak to wypali w tej lidze i jak trener to do końca poukłada personalnie, jaka mi przypadnie rola oraz jak to będzie wyglądało.

Po odejściu z klubu Grześka Wojdygi, mówiło się że ciężko będzie go zastąpić pod względem predyspozycji charakterologicznych, szczególnie jeżeli chodzi o zdolności motywacyjne, czy szeroko rozumianą charyzmę. Czy poza realizacją wspomnianych zadań taktycznych na boisku, będziesz może próbował zastąpić „Wojdiego” również na tych polach?
– Wydaje mi się, że to jest niemożliwe, abym go zastąpił, bo jest on jednak wyjątkową osobą w historii klubu i zapisał bardzo fajną kartę w naszym klubie i nawet nie będę próbował tego robić. Ja po prostu będę sobą. Myślę, że przez te lata kiedy tutaj byłem, zawsze można było na mnie liczyć i w sensie sportowym i jak to nazwałeś motywacyjnym, czy charakterologicznym. Myślę, że pod tym kątem to się nie zmieni. Mam nadzieję, że za wiele nie będę musiał mówić, a swoim przykładem na boisku, czy podczas treningów będę ciągnął ten zespół do przodu, bo tak jak już wspomniałem, nie jest możliwe zastąpić Grześka, bo rzeczywiście miał tutaj  bardzo duże predyspozycje i ja mogę tylko być sobą.

Po oficjalnym komunikacie o Twoim powrocie, fani „Czarnych Koszul” przyjęli tę informację z nieskrywaną radością i entuzjazmem. Czy na zakończenie chciałbyś im wszystkim za naszym pośrednictwem coś od siebie przekazać?
– Powiem szczerze, że nie wiedziałem, bo tak jak powiedziałem wcześniej odciąłem się trochę od social mediów, natomiast jest mi bardzo miło i dziękuję. Mam nadzieję, że będziecie wspierać nasz zespół w tym bardzo trudnym dla nas sezonie i będziecie naszym dwunastym zawodnikiem. Jak już wielokrotnie wspominałem, jest mi bardzo miło, że darzycie mnie takim zaufaniem i w ten sposób jestem traktowany w klubie. Nie chciałbym mówić nic więcej, bo pewnie się wzruszę, natomiast mam nadzieję, że spełnię wasze oczekiwania i że będziecie z nami na dobre i na złe, tak jak jesteście do tej pory.

Źródło: własne

Author: Tomas86

Nie lubię lania wody. Moja maksyma to: "krótko, zwięźle i na temat" :-)

1 thought on “Pieczara liczy, że pomoże Polonii w powrocie na poziom centralny

  1. I dotrzymuje słowa. W dzisiejszym sparingu z GKS Bełchatów zdobył bramkę przewrotką po dośrodkowaniu z prawej strony Patryka Paczuka. Remis 1:1 to bardzo dobry wynik dla Polonii w meczu z drugoligową drużyną.

Dodaj komentarz