Szymczak: przy trenerze Wesołowskim odbudowałem się psychicznie i fizycznie

Do licznego grona zawodników, którzy z końcem czerwca definitywnie zakończą swoją przygodę na K6, dołączy również  Marcin Szymczak, który praktycznie całą rundę wiosenną z bardzo dobrym skutkiem, reprezentował zespół naszych rezerw, aby na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu, decyzją trenera Macieja Wesołowskiego, zostać przywróconym do pierwszej drużyny.

Daniel Smuga, Grégoire Nitot, Marcin Szymczak, Mieczysław Olejniczak

W oczekiwaniu na transferowe wieści oraz rezultaty gier sparingowych, które poprzedzą walkę polonistów o upragniony awans do drugiej ligi, zapraszamy do ciekawej lektury obszernego wywiadu, jakiego Marcin udzielił nam na kilka dni przed wygaśnięciem swojego kontraktu z „Czarnymi Koszulami”.

Na początku czerwca decyzją trenera Macieja Wesołowskiego, zostałeś przywrócony do pierwszej drużyny. Jak odebrałeś ten fakt?
– Wydaje mi się, że trenera Maćka Wesołowskiego przekonałem swoją osobą do tego, żeby dać mi szansę w pierwszej drużynie. Tym bardziej, że w drugiej drużynie rozegrałem sporo meczów i wyglądało to w miarę dobrze. Na pewno się ucieszyłem, bo wiadomo, że trenowanie na trzecioligowym poziomie i to jeszcze z taką drużyną, gdzie mamy doświadczonych i dobrych zawodników, to nawet sam ostatni miesiąc trenowania tutaj, to dla mnie było dobre w kontekście położenia w jakim się teraz znajduję, gdzie będę szukał klubu i na pewno to było lepsze niż trenowanie z chłopakami z rezerw, bo nie ma co ukrywać, że jest tam niższy poziom niż w jedynce. Tak jak mówię, ucieszyłem się i miałem też taką cichą nadzieję, że była to taka szansa, którą można wykorzystać, ale wyszło jak wyszło.

Czyli Twój kontrakt z klubem, obowiązujący do końca czerwca nie zostanie przedłużony?
– Nie. To już jest temat zamknięty.

Jaka jest zatem sportowa przyszłość Marcina Szymczaka?
– Zobaczymy. Wydaje mi się, że na początku lipca coś się wykreuje i będzie wiadomo w którym to pójdzie kierunku. Nie ukrywam, że zależało mi żeby zostać na Mazowszu, bo tu też mam dziewczynę, razem mieszkamy i prowadzi ona tutaj również swoje prywatne rzeczy. Dla mnie też łatwiej byłoby pozostać na Mazowszu i kontynuować tu grę, ale nie ukrywam, że jeśli nie pojawi się konkretna oferta, albo nie uda się dogadać z żadnym klubem, to być może trzeba będzie gdzieś ruszyć w Polskę.

Równo rok temu letnie okienko transferowe przed początkiem zakończonego w ubiegłą sobotę sezonu, stało w Polonii pod znakiem znaczącej rewolucji kadrowej. Po zakończeniu selekcji, należałeś do nielicznej grupy zawodników, którzy reprezentowali nasz klub jeszcze w sezonie 2019/2020. Zaskoczyła Cię decyzja ówczesnego sztabu szkoleniowego o pozostawieniu Cię wówczas w drużynie, szczególnie w kontekście zakontraktowania na Twoją pozycję zawodników doświadczonych o grę w wyższych ligach?
– Podczas nieudanej rundy jesiennej sezonu 2019/2020, gdzie zajęliśmy przedostatnie miejsce, a potem rozgrywki przerwał Covid-19 i nie udało się dokończyć sezonu, to w pierwszej rundzie grałem praktycznie od deski do deski. Też wiadomo, że kadrowo nie wyglądało to tak jak teraz, ale dochodziły mnie też słuchy, że trenerzy są zadowoleni z mojej postawy. W meczach z zespołami z wyższych rejonów tabeli, też pokazywałem jakość i trenerzy byli zadowoleni. Gdzieś tam po cichu liczyłem, że umowa zostanie przedłużona i tak też się stało. Wiadomo też z czym się to wiązało, bo przyszedł prezes Nitot i było wiadomo, że w Polonii będą wyższe cele. Zaczęto ściągać lepszych zawodników, gdzie tak naprawdę powinno być w każdym zespole, bo im lepsi zawodnicy, tym większa konkurencja i wszyscy się rozwijają, a klub i drużyna idą do przodu. Uważam, że pozostanie w klubie rok temu było dobrą decyzją, ale później potoczyło się to wszystko jak się potoczyło.

We wspomnianym sezonie 2019/2020 niewątpliwie byłeś jedną z czołowych postaci drużyny, rozgrywając większość spotkań w pierwszej jedenastce i pełnym wymiarze czasowym. Sytuacja zmieniła się diametralnie w zakończonym kilka dni temu sezonie, który co prawda również zacząłeś w pierwszym składzie w meczu KS-em Kutno, ale finalnie w rundzie jesiennej zaliczyłeś zaledwie 5 spotkań, gdzie z wyjątkiem meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki, wchodziłeś jedynie na końcówki spotkań. Jakie elementy według Ciebie złożyły się na tak skromny bilans?
– Odnośnie mojego pierwszego sezonu w Polonii warto też dodać, że przychodziłem wtedy do klubu praktycznie bez żadnego okresu przygotowawczego i dołączyłem do drużyny na dwa ostatnie sparingi. Było to jakieś 2,5 tygodnia przed ligą i też nie byłem przygotowany w 100% do sezonu, ale jakoś nadrabiałem to meczami i dochodziłem do siebie, ale był to za krótki okres, żeby przystąpić do sezonu w 100% gotowy. Odpowiadając na pytanie, dlaczego mój bilans minutowy i meczowy w ostatnim sezonie był tak skromny, to jest to chyba bardziej pytanie do byłego już trenera zespołu, niż do mnie. Po sparingach dostałem sygnały, że fajnie to wygląda i wywalczyłem sobie też miejsce w pierwszym składzie na premierowy mecz sezonu z KS-em Kutno. Uważam, że nie zagrałem tam słabego meczu, a gdzieś docierały też słowa, że dałem dobry występ. Ale tak jak mówię, jest to decyzja trenera, który chciał mnie posadzić na ławce, bo miał inną koncepcję na inne mecze. Stało się tak, że usiadłem na ławce i później już tak na prawdę za dużo szans nie dostawałem. Gdzieś tam wszedłem na 20 minut, gdzieś na 5 minut, czy na 8 minut, a później w ogóle nie wchodziłem. Nie ukrywam, że mam jakiś lekki żal do trenera, bo uważam, że zasługiwałem na więcej szans do gry i wiem, że mógłbym dać więcej zespołowi, niż tyle co dałem do tej pory, ale to są decyzje trenera. Ja też nie będę tego podważał, bo taką widział koncepcję i przyszło mi zapieprzać na treningach i ciężko trenować, ale nie przekładało się to na kolejne minuty. W kontekście, że drużynie też nie szło za dobrze, gdzie np. były jakieś porażki i w 3 meczach zdobyty 1 punkt, liczyłem że może trener będzie rotował składem, ale przynajmniej na mojej pozycji nie było nic rotowane, w przeciwieństwie do innych pozycji. Niektórzy się śmiali, że byłem przyspawany do ławki rezerwowych. Ale tak jak mówię, to była decyzja trenera i mogę się z nią zgadzać lub nie, ale była to jego decyzja – uważał, że ktoś inny może dać więcej. Jak miało pomóc drużynie i to wyjść na lepsze, to mi pozostało trenować i czekać na szansę, chociaż za wielkiej tej szansy nie dostałem.

Byłeś mocno zaskoczony, ewentualnie rozczarowany, decyzją ówczesnego sztabu szkoleniowego o rezygnacji z Twoich usług w przerwie zimowej?
– To jest ciężkie pytanie. Na pewno nie zostało mi to wyjaśnione, że z powodu mojego sportowego poziomu zostałem odsunięty od drużyny. Żeby była jasność, nie dostałem przekazu na zasadzie: Marcin odstajesz od chłopaków, jesteś w dużo słabszej formie niż zawodnicy na twoje pozycje. Po prostu były jakieś inne aspekty, które o tym zadecydowały, ale na pewno nie aspekty sportowe.

Pod koniec stycznia przebywałeś na testach w zespole Broni Radom, w barwach której wystąpiłeś nawet w jednym ze sparingów, ale finalnie do transferu nie doszło. Co zatem stanęło na przeszkodzie Twojego angażu w zespole trenera Artura Kupca?
– Na pewno nie było tak jak docierały do mnie głosy, że nie obroniłem się nawet w słabej Broni Radom (śmiech). Byłem tam na trzech treningach i zagrałem sparing. Nawet trener w wywiadzie dla strony internetowej Broni uznał ten sparing za udany i też się dobrze czułem, bo grałem drugie 45 minut. Nie dogadaliśmy się w kwestiach finansowych. Nie chciałem też podejmować takiego ryzyka, by godzić się na dużo mniejsze pieniądze, tym bardziej, że musiałbym tam dojeżdżać z Warszawy, a był to też okres Covidowy, gdzie część klubów płaciła pieniądze, a część nie. A byłem wówczas w takim momencie w swoim życiu prywatnym, że też nawet mówiłem dyrektorowi sportowemu, z którym byłem cały czas w kontakcie, że jednak w Polonii jest stały pieniądz i mam te pieniądze zagwarantowane. I to nie jest tak, że jestem mało ambitny, że wolę zostać przysłowiowo w drugiej drużynie i pobierać pieniądze, tylko akurat moja sytuacja prywatno-domowa zmusiła mnie do tego, że nie mogłem sobie pozwolić, aby iść do klubu trochę w ciemno, np. za mniejsze pieniądze i też nie wiadomo, czy byłoby to wszystko płacone na czas. Wiadomo, że jestem jeszcze w tym wieku, gdzie nie patrzę od razu przez pryzmat pieniędzy, ale to też gdzieś było ważne w tym okresie w którym byłem. Potoczyło się to tak, że wiem, iż trener był ze mnie zadowolony, ale nie dogadaliśmy się finansowo, więc zostałem tutaj w drugiej drużynie. Robiłem swoje i pracowałem więcej niż pozostali chłopacy, bo miałem też rozpisany swój indywidualny tok treningowy, wiedząc, że robię to dla siebie, a nie jak gdzieś chodziły słuchy, że zostałem, bo jestem bez ambicji i nie chciałem nigdzie iść, bo tu dobrze na miejscu. Tak nie było, bo się tam starałem i pomagałem chłopakom i udało mi się strzelić dość dużą ilość bramek. Nie uważam, aby dla mnie to był stracony czas, a wręcz przeciwnie – przy trenerze „Wesołku” można powiedzieć, że psychicznie i fizycznie się odbudowałem i uważam go za bardzo dobrego trenera i to, że zostanie w Polonii w roli asystenta jest dla klubu dobrą wiadomością, bo będzie pociecha z tego trenera.

Twoja przygoda z Polonią powoli dobiega końca. Jak zatem z własnej perspektywy oceniasz 2 lata spędzone na K6?
– Oceniam bardzo dobrze. Myślę, że każdy młody chłopak chciałby trafić do takiego miejsca jakim jest Polonia, bo jest to klub z tradycjami i z ekstraklasową przeszłością, a teraz wraca na właściwe tory. Na pewno też trochę żałuję, że już mnie tu nie będzie, ale tak jak mówię, to nie jest zależne tylko ode mnie, bo takie były decyzje klubu i to szanuję. Uważam te 2 lata za dobrze spędzony czas. Wiadomo, że ostatni sezon był trochę taki przeplatany, bo nie mogę go zaliczyć do udanych, ale ogólnie atmosfera w szatni i nowi ludzie jakich tu poznałem i zarząd, który ciągnie ten klub do góry – to na prawdę sprawia, że chce się tu być, chce się tu przyjeżdżać i ciężko trenować, bo wszystko to jest na prawdę na mega profesjonalnym poziomie i uważam, że na pewno Polonia w przeciągu kilku lat zrobi duży postęp i będzie w wyższych ligach.

Bardzo dziękuję za rozmowę, życząc Ci jednocześnie powodzenia w Twojej dalszej karierze.
– Dziękuję bardzo.

Źródło: własne

Author: Tomas86

Nie lubię lania wody. Moja maksyma to: "krótko, zwięźle i na temat" :-)

3 thoughts on “Szymczak: przy trenerze Wesołowskim odbudowałem się psychicznie i fizycznie

  1. Charakterny chłopak, niech mu się wiedzie.
    Jak wyląduje gdzieś w naszej lidze to pewnie załaduje nam bramkę życia, jak to często bywa z naszymi eks zawodnikami.
    Swoją drogą w trenera Wesołowskiego moim zdaniem trzeba inwestować. To dla mnie takie odkrycie tej rundy. Facet robi bardzo dobrą robotę i w rezerwach i teraz pod koniec w jedynce, ma poukładane w głowie, ma już jakiś warsztat, ma charyzmę.

  2. Dziękuje Marcinowi za serce które włożył w grę dla Polonii. Szkoda, że tacy ludzie muszą odejść bo poziomem umiejętności piłkarskich od nikogo nie odbiega a nawet przewyższa co niektórych co pozostali na K6. Marcin dobrze się wkomponował w środowisko. Może to była przyczyna rozstania? Znowu dziwna zagrywka …… Mam nadzieję że Marcin zagra jeszcze w czarnej koszuli.

Dodaj komentarz