Lany Poniedziałek przyszedł wcześniej

Chyba tylko w ten sposób można określić wydarzenie, którego byliśmy świadkami wczesnym sobotnim popołudniem na stadionie przy Konwiktorskiej. W świątecznej atmosferze, wzmocnionej bardzo dobrą inicjatywą święcenia wielkanocnych koszyczków, obejrzeliśmy mecz naszych ulubieńców z, jakby nie liczyć, trzecią siłą naszej ligi – MKS Ciechanów. 

Zgromadzona licznie publiczność już od pierwszych minut spotkania nie miała wątpliwości kto ten mecz powinien wygrać. Ostry pressing i gra w zasadzie w okolicach pola karnego Ciechanowa – to pachniało bramką. Pytaniem było tylko kiedy i ile ich będzie. Z przyjemnością stwierdzam, że drużyna gra tak, jak nam to obiecał Piotr Dziewicki, czyli coraz składniej i milej dla oczu. Trwał więc ostrzał bramki Ciechanowa, dużo było ładnie konstruowanych akcji… a bramka wpadła tylko jedna. Widzę dwie przyczyny tego stanu rzeczy: brak koncentracji i spowodowane tym źle skalibrowane celowniki naszych chłopców, i drugą, być może nawet bardziej ważącą – grę pod naprawdę silny, wyczyniające na boisku różne harce, wiatr. A wiało potężnie, o czym miałem okazję przekonać się osobiście, kiedy w II połowie poszedłem sobie na samą górę trybun.

Dominik Lemanek
Dominik Lemanek (fot. Kurier Mławski)

Do przerwy było więc 1:0, podczas gdy w Wyszkowie zanosiło się na wielką sensację w postaci prowadzenia w tym samym stosunku Naprzodu Skórzec z niedawnym liderem. Rozmowy w przerwie pokazywały duży spokój i wiarę w naszą drużynę i wszyscy przewidywali, że minimalnym wynikiem będzie 3:0. No bo teraz pojedziemy z wiatrem!

I rzeczywiście – słowo ciałem się stało. Poszło to nawet bardzo szybko. Już w 50 minucie po doskonałym dośrodkowaniu wprowadzonego po przerwie Mateusza Sołtysa, piłka spadła na głowę Dominika Lemanka, a ten już wiedział co z nią zrobić, jak zresztą miało to miejsce przez cały mecz. Wtedy, też niejako tradycyjnie, oddaliśmy inicjatywę gościom, ot żeby sobie trochę pobiegali. I trzeba powiedzieć, że jedną świetną sytuację stworzyli. Po ich składnej akcji, piłka minimalnie minęła nasz słupek po strzale głową jednego z atakujących. To mogło wpaść.

Być może , że taka akcja rozjuszyła jednak drzemiącą w naszych piłkarzach bestię, bo teraz sprawy potoczyły się już w szybkim tempie. W ciągu 5 minut, pomiędzy 67, a 72 minutą, goście dali sobie wbić 3 bramki, a strzelcami byli Lemanek (hat trick!), Adrian Ligienza i Marcin Kruczyk. W końcówce goście chcieli jeszcze coś ustrzelić, żeby polec z honorem, ale skończyło się to dla nich utratą szóstego gola, strzelonego przez dopiero co wprowadzonego na boisko Patryka Strusa. Sędzia już nie nakazał wznowienia gry, lecz odgwizdał koniec meczu. I mieliśmy fetę! Doman Nowakowski częstował piłkarzy jajeczkami, stadion wiwatował – wszyscy byli szczęśliwi… no może poza przyjezdnymi. Nikomu nawet nie przeszkadzała wiadomość, że Bug uporał się w końcu z dzielnymi zawodnikami ze Skórca, wygrywając 4:2. Co to dla nas, skoro my wygrywamy wszystkie mecze!

Ok, dosyć tych ogólnych peanów, teraz wzniesiemy je naszym graczom w ocenach indywidualnych:

Bramka i Paweł Błesznowski. Mało roboty, choć w skali całego meczu goście doszli do paru sytuacji. Paweł nas w nich wybronił. Pewniak.

Obrona. Znowu w innej konfiguracji personalnej – Adam Grzybowski, Dawid Klepczyński, Olek Fogler… i chyba Adrian Ligienza. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie patrząc na boiskowe wydarzenia. A może nominalnie było tylko trzech? W drugiej połowie zobaczyliśmy jeszcze Adeniyi Lekana i Kacpra Lachowicza. Praktycznie każdy z nich, włącznie z rezerwowymi, popisał się jakimiś udanymi zagraniami. Byli i w obronie i w ataku. Jeśli już się do czegoś czepiać, to może do pewnego rozluźnienia w końcówce meczu. Tyle, że było to już przy stanie 5:0! Kiedy trzeba chłopaki trzymają się mocno. No może z wyjątkiem momentu z II połowy, kiedy to uparli się wychodzić z własnego pola karnego przy pomocy serii króciutkich podań, co spowodowało lekkie zamieszanie. Ale nie będę się o takie detale czepiać.

Pomoc. Tutaj dziś widzieliśmy Mateusza Glińskiego, Dominika L., Wojtka Antczaka, a w II połowie Mateusza Sołtysa i Patryka Strusa. I podobała mi się gra tej formacji najbardziej z dotychczas rozegranych meczów. Koncert zagrał dziś Dominik. To co dziś pokazał na boisku to było coś, na co z wielką przyjemnością patrzyliby widzowie w dużo bardziej eksponowanych meczach i drużynach. Dodatkowo skuteczność – piękny hat-trick. … A mógł jeszcze coś dołożyć. Pierwsza bramka, uspokajająca grę – walka do końca i wyjęcie piłki praktycznie z rąk bramkarza. Wielkie brawa! Man of the day! Ale wielkie słowa pochwały mam dziś jeszcze do Mateusza Sołtysa. To nie był do tej pory mój wielki pupil. Dziś moja opinia na jego temat zdecydowanie się poprawiła. Mateusz rozegrał naprawdę doskonałą połówkę. Był aktywny, zdecydowany, skuteczny w odbiorze, dryblingu i wykańczaniu akcji. Jego centra do Dominika przy drugim golu – paluszki lizać. Szkoda, że samemu nic nie strzelił, bo byłoby to pięknym ukoronowaniem dzisiejszego występu. W jego przypadku myślę, że co się odwlecze… Spokojnie.

Atak. Michał Strzałkowski i Marcin Kruczyk. Grali dobrze, ale bez błysku. Michał zmarnował niewiarygodna okazję, kiedy miał piłkę na głowie tak precyzyjnie dograną , jak przy podaniu Sołtysa do Lemanka, a na dokładkę bramka była pusta… i nie trafił. Szkoda takich sytuacji – one muszą być wykorzystywane. Michał sprawiał wrażenie nieco wolniejszego niż zwykle, lekko ospałego. Jednak jego praca w ataku musi być dostrzegana – zastawianie i rozdział piłek, to są jego plusy. Marcin szybszy, zwrotniejszy, ale trochę gorąca głowa (powolutku ale dojrzewa). Waleczny, no i strzelona bramka. Wystarczy na zapisanie meczu na plus.

Chcę dalej oglądać takie mecze. Dziękuję drużynie i trenerom. Widzimy się teraz chyba już w najbliższy piątek, bo Amator woli jeszcze raz poczuć atmosferę naszego stadionu. A na razie – mamy święta i możemy trochę wypocząć. W piątek znowu będziemy zagrzewać naszych z całych sił.
Życzę wszystkim udanych i zdrowych Świąt Wielkiejnocy. A Polonii? Wiadomo, awansu, o który już przestaję się obawiać.

Author: trickywoo

12 thoughts on “Lany Poniedziałek przyszedł wcześniej

  1. Zagrali z jajem i tyle 😀 skuteczność po przerwie zacna, zmarnowane setki z pierwszych 45 minut z deka irytujące.
    Hattrick Lemanka super.
    Strzałkowskiego szkoda po tej główce chyba całkiem zwątpił.
    Dobry wynik, dobra atmosfera, dobra pogoda, OLE !!! :sztandar:

  2. no i wylazło moje gapiostwo! Nie wiem jak mogłem przeoczyć Piotra Augustyniaka! Wstyd… a brakowało mi tego czwartego obrońcy, wrrrrr. Piotrze A., niniejszym Cię serdecznie przepraszam za to karygodne przeoczenie i osobno, indywidualnie, serdecznie pozdrawiam.
    Być może na fakt przeoczenia Twojej osoby miała wpływ spokojna i pewna gra, bez zbytnich nerwów pod naszą bramką, co jest bez wątpienia właśnie Twoją i Twoich partnerów zasługą. A wtedy obrońców widzi się mniej niż strzelających napastników. Takie życie…. 🙂

Dodaj komentarz