Fidziukiewicz: Mam nadzieję, że atmosfera meczu z Legionovią, będzie na każdym domowym spotkaniu

W ramach kontynuacji naszego cyklu rozmów z zawodnikami, którzy tego lata dołączyli do ekipy „Czarnych Koszul”, tym razem zachęcamy do ciekawej lektury wywiadu, jakiego po środowym treningu udzielił nam król strzelców poprzedniego sezonu eWinner II ligi – Michał Fidziukiewicz.

Michał Fidziukiewicz
(fot. kspolonia.pl)

Rozmawiamy niemal 2,5 tygodnia po tym, jak związałeś się z Polonią rocznym kontraktem. Zanim zatem przejdę do kwestii stricte sportowych, zapytam jak przebiega Twoja aklimatyzacja w Warszawie i nowej szatni?

– Muszę powiedzieć, że nie było problemów z aklimatyzacją. W jakiej szatni bym nie był, to zawsze ten proces przebiegał szybko. Akurat z polonijnej szatni dobrze znałem kilku chłopaków – z niektórymi też mierzyliśmy się na boisku, także wszystko przebiegło szybko i nie ma żadnego problemu z niczym.

Przychodzisz do Polonii jako król strzelców II ligi poprzedniego sezonu. Czy po jego zakończeniu pojawiły się może oferty przynajmniej z zaplecza Ekstraklasy i co finalnie przekonało Cię do podpisania kontraktu z naszym klubem?

– Może i były jakieś zapytania, ale nie było konkretu na który ja gdzieś czekałem, a Polonia była bardzo konkretna, bo dyrektor sportowy praktycznie zadzwonił w poniedziałek, a w środę czy czwartek już podpisałem kontrakt, więc wszystko bardzo szybko przebiegło. Widać było, że Polonia jest moją osobą bardzo zainteresowana, więc ja też na to patrzyłem w pozytywnym sensie, że drużyna mnie chce, także szybko się dogadaliśmy i z tego się cieszę.

A jak aktualnie wyglądają Wasze przygotowania, na które przed pierwszym meczem sezonu nie macie zbyt wiele czasu – dominują kwestie motoryczne, czy bardziej niuanse taktyczne?
– Wiadomo, że wszystkiego trzeba po trochu zrobić. W drużynie jest sporo nowych chłopaków, a pierwszy mecz sezonu mamy przełożony (z KKS-em Kalisz na 14 września 2022 r. – przyp. DS), co może dla nas wyjść na dobre, bo lepiej się poznamy na boisku. Na pewno pierwszy tydzień przygotowań był bardzo ciężki, bo trzeba było wykonać pracę, żeby tej siły i mocy w sezonie było jak najwięcej. W tym tygodniu też pracujemy dość mocno, także już w następnym zrobimy mikrocykl treningowy-meczowy i mam nadzieję, że będziemy optymalnie przygotowani już od pierwszego meczu sezonu z Pogonią Siedlce.

Punktem docelowym powracającej na szczebel centralny Polonii jest oczywiście Ekstraklasa, w której debiutowałeś już jako siedemnastolatek w barwach Jagiellonii Białystok, gdzie o miejsce w składzie rywalizowałeś m.in. ze znanym z występów przy K6 Esnarem Arifoviciem. Jak po latach wspominasz tamte czasy i jakie elementy zdecydowały, że ostatecznie nie udało Ci się przebić do składu swojego macierzystego klubu na dłużej?
– Wiadomo, że wtedy nie było obecnego przepisu o młodzieżowcu i że ciężko było wskoczyć do składu. Na pewno znaczenie miały też nazwiska, jakie były wtedy w Jagiellonii… Był wspomniany Esnar Arifović, w późniejszym czasie przychodził też Tomek Frankowski, był Kamil Grosicki, Ebi Smolarek, także byli to napastnicy, którzy coś w piłce pograli i osiągnęli, więc dla siedemnastolatka było ciężko się przebić. Chciałem grać i się rozwijać, więc szukałem wypożyczeń. Na pewno gdyby wówczas był przepis o młodzieżowcu, to można by było z tego więcej wycisnąć, ale z pewnością zadebiutować w Ekstraklasie w wieku 17 lat, to fajna sprawa i bardzo się z tego cieszę.

Wspomniany debiut w Ekstraklasie przypadł Ci na sezon 2008/09, w którym co ciekawe z Polonią miałeś wówczas okazję rywalizować aż czterokrotnie – tyle, że w nieistniejących już rozgrywkach Młodej Ekstraklasy oraz Pucharu Ekstraklasy. Czy może któreś z tych spotkań w sposób szczególny utkwiło Ci w pamięci? Co ciekawe miałeś w nich okazję dwukrotnie zagrać przeciwko Łukaszowi Piątkowi (uśmiech).
– Tak, akurat samych meczów do końca nie pamiętam, ale pamiętam Puchar Ekstraklasy w którym trener dawał szansę zawodnikom, którzy nie grali w lidze. Pamiętam, że w którymś z tych meczów zagrałem bardzo dobre zawody, a też z tego co teraz sobie przypominam w jednym z meczów Młodej Ekstraklasy strzeliłem przeciwko Polonii bramkę.

Ciekawym punktem w Twoim piłkarskim CV jest też dwuletni pobyt w Belgii, który spędziłeś w trzecioligowym Koninklijke Bocholter, dla którego w ciągu dwóch sezonów zdobyłeś łącznie 34 bramki.  Czy można porównać poziom III ligi belgijskiej do będącej jej odpowiednikiem II ligi polskiej i czy taka skuteczność nie przełożyła się może na zainteresowanie klubów z belgijskiej Ekstraklasy, albo przynajmniej jej zaplecza?
– Będąc w Belgii, przychodziłem do klubu będącego w III lidze – szczeblem odpowiadającej naszej II lidze i wydaje mi się, że poziomem to było też porównywalne. Mieliśmy tam wtedy bardzo dobrą drużynę, bo graliśmy bardzo ofensywnie, a ja też do tych bramek dorzucałem sporo asyst, także takie ofensywne  granie mi odpowiadało. Wiadomo, że dla napastnika im więcej bramek w meczu, tym prawdopodobieństwo, że coś strzeli jest dużo wyższe. Po pierwszym sezonie w tym zespole byłem na testach w drużynie z zaplecza belgijskiej Ekstraklasy – KSV Roeselare i byłem tam już praktycznie dogadany, ale w ostatniej chwili zmienił się trener w trakcie okresu przygotowawczego, ściągając swojego napastnika, z którym wcześniej współpracował i wtedy zdecydowałem, że zostanę na następny rok w tym klubie, którym byłem i w następnym sezonie też strzeliłem sporo bramek. Później z menagerem z Belgii uznaliśmy, że jeśli nie będzie konkretu w postaci kontraktu bez konieczności testów, to wracam do Polski i nic takiego konkretnego się nie pojawiło, więc wróciłem do Polski.

Po wspomnianym powrocie do Polski dobrą formę kontynuowałeś w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec, dla którego w sezonie 2015/2016 zdobyłeś łącznie 14 bramek, po czym doznałeś ciężkiej kontuzji biodra, która wyłączyła Cię z gry na pół roku. Można zaryzykować tezę, że przez ten feralny uraz Twoja kariera wyhamowała i perspektywa ponownego sprawdzenia się na poziomie Ekstraklasy mocno się oddaliła?
– Tak, okres gry w Sosnowcu patrząc pod względem piłkarskim wspominam chyba najlepiej. Mieliśmy też mega fajną szatnię i mega dobrą drużynę i praktycznie wszystko grało tam tak jak powinno grać. Szkoda tylko, że wtedy nie udało nam się awansować do Ekstraklasy, bo ten sezon był w naszym wykonaniu dobry, ale wtedy Arka Gdynia i Wisła Płock były bardzo solidne i mocne, przez co ciężko było je prześcignąć w przeciągu całego sezonu, a dodatkowo nie były wtedy rozgrywane baraże o Ekstraklasę. Po tym bardzo dobrym dla mnie również indywidualnie sezonie, miałem oferty-zapytania z Ekstraklasy, ale doznałem wspomnianej kontuzji – praktycznie takiej mojej jedynej w karierze, która wykluczyła mnie z gry na pół roku. Wiadomo, że trzeba było się wyleczyć. Wróciłem na następny sezon po pół roku, w którym Zagłębie było w czołówce i do końca sezonu rywalizowaliśmy o awans, ale na własne życzenie go przegraliśmy, bo w trzech ostatnich kolejkach wystarczyło wygrać i zremisować i byłby awans, a niestety tak to się wszystko poukładało, że awansu nie było i musiałem odejść z Sosnowca.

Skupiając się teraz przez moment na kwestiach taktycznych, to rundę jesienną poprzedniego sezonu Polonia rozpoczęła w innowacyjnym wówczas systemie z wahadłowymi po bokach tj. 1-3-5-2, aby wiosną z dużo lepszym skutkiem przejść na 1-3-4-3. O ile pamiętam w poprzednim sezonie w Lublinie najczęściej graliście klasycznym holenderskim 1-4-3-3, a w którym z tych ustawień czujesz się najbardziej optymalnie i czy w ogóle ma to dla Ciebie większe znaczenie?
– Podchodzę do tego tak, że dostosowuję się do tego ustawienia w jakim klub i trener planuje grać i nie mam z tym żadnego problemu. Wiadomo, że dla napastnika granie z drugim napastnikiem, który jest z boku wydaje mi się, że zawsze jest może troszkę łatwiejsze, bo człowiek nie jest osamotniony z przodu i zawsze obrońcy muszą się skupiać na dwóch napastnikach, ale tak jak mówię, trochę już w tą piłkę gram i potrafię się dostosować do tego, czego trener oczekuje i jakim ustawieniem dana drużyna gra.

A jak indywidualnie scharakteryzowałbyś się jako napastnika – „lis” pola karnego, czy może bardziej szukający sobie przestrzeni do rozegrania i w miarę możliwości preessującego obrońców rywali?
– Na pewno najlepiej czuję się, jeśli mam opanowaną piłkę i jestem przodem do bramki. Lubię też zejść niżej do grania i gdy czy to „10”, czy wahadłowi wypełniają wtedy moją pozycję. Na pewno tą rzeczą, którą lubię najbardziej jest strzelanie bramek, gdzie od małego zawsze cieszyło mnie to strzelanie i na pewno będąc w 16-stce czuję się najlepiej i mam taki „timing”, gdzie ta piłka może spaść – gdzie mogę właśnie wykończyć akcję. Na pewno bardzo to lubię, jeśli chłopaki dogrywają fajne piłki i mogę wykończyć akcję i wiadomo, że oni się wtedy cieszą z fajnej asysty, a ja z tego, że mogę to wykorzystać.

Oprócz dobrej gry zespołu, dopełnionej odpowiednią myślą szkoleniową, swój niemały wkład w awans do II ligi, mieli także kibice, którzy jak często w wywiadach podkreślali sami zawodnicy, czy Trener Smalec – poprzez swój doping bardzo pomagali drużynie, będąc jej 12-tym zawodnikiem. Czy na zakończenie chciałbyś może za naszym pośrednictwem skierować do nich kilka słów?
– Oglądałem mecz Polonii z Legionovią Legionowo, którym Polonia sobie ten awans praktycznie wywalczyła. Widziałem co się wtedy działo na trybunach i mam nadzieję, że taka atmosfera będzie na każdym domowym meczu. Wiem też, że my swoją grą musimy do tego też kibiców zachęcać, także wydaje mi się, że jeśli my będziemy dobrze swoją robotę wykonywać na boisku, to na pewno kibice na trybunach też nas będą wspierać i zarówno sobie jak i kibicom życzę tego, aby Polonia wyglądała dobrze na boisku i na trybunach.

Źródło: własne

Author: Tomas86

Nie lubię lania wody. Moja maksyma to: "krótko, zwięźle i na temat" :-)

Dodaj komentarz