Marciniec: kontrolowaliśmy ten mecz od pierwszej do ostatniej minuty

Zapraszamy do lektury wywiadu, jakiego tuż po zakończeniu spotkania z Unią Skierniewice, udzielił nam pomocnik „Czarnych Koszul” Piotr Marciniec.

Piotr Marciniec

Na rozpoczęcie wiosennej kampanii o awans do II ligi, zwyciężamy w domowym starciu z Unią Skierniewice i co niezwykle istotne – wskakujemy na fotel wicelidera tabeli. Jak podsumujesz przebieg dzisiejszej rywalizacji?
– Wydaje mi się, że kontrolowaliśmy ten mecz od pierwszej do ostatniej minuty. Przez dużą ilość czasu utrzymywaliśmy się przy piłce i stwarzaliśmy sobie klarowne sytuacje. W pierwszej połowie było parę sytuacji, żeby ten wynik był do przerwy większy niż 1:0, ale nie wpadało. Może trochę w głowach siedziały nam demony z pierwszego meczu z Unią na rozpoczęcie rundy jesiennej, gdzie po przerwie też wygrywaliśmy 1:0 i było sporo sytuacji, ale nie udało się dowieść zwycięstwa do końca. Teraz jesteśmy mądrzejsi i przez ostatnie pół roku staliśmy się bardziej doświadczoną drużyną – dużo lepiej znając siebie i swoje umiejętności, a dziś było to widać na boisku, że nie oddaliśmy placu przeciwnikowi również w drugiej połowie, gdzie wszystko było pod naszą kontrolą i mieliśmy kolejne sytuacje na kilka bramek, ale to 2:0 jest jak najbardziej zasłużone i w pełni na ten wynik zasłużyliśmy.

Wydaje się, że jedyne o co mogliście mieć dziś do siebie pretensje, to skuteczność – szczególnie z perspektywy pierwszej połowy, która spokojnie mogła się zakończyć wynikiem 4:0…
– Tak, zdecydowanie. Wiadomo, że przy wyniku 2:0, czy 3:0 łatwiej schodziłoby się na przerwę, bo w drugiej połowie mógłby się przydarzyć jakiś stały fragment gry, trochę przypadku i bramka dla przeciwnika mogłaby wpaść, ale tak jak mówiłem, nie można być za bardzo pazernym. Moim zdaniem lepiej wygrać sześć meczów po 1:0, niż jeden 6:0 i potem tracić punkty, więc szanujemy to co mamy i robimy dalej swoją robotę. Mam nadzieję, że ta skuteczność w następnych meczach będzie dużo większa.

Trudy zimowych przygotowań dawały wam się dzisiaj może jeszcze we znaki, czy przyszła już przysłowiowa „świeżość”?
– Wydaje mi się, że było widać, że mamy siłę biegać i jesteśmy dobrze przygotowani. Wiadomo, że ciężki okres przygotowawczy za nami i bardzo dobrze go przepracowaliśmy. Na pewno było dużo „męczarni”, bo ten okres dla nas zawodników jest taki, że nie ma meczów o stawkę, długo to wszystko trwa, ale myślę, że mega dobrze do tego podeszliśmy i jak wspomniałem było widać, że mamy siłę biegać, jesteśmy dobrze przygotowani, każdy z osobna i wszyscy razem wiemy, co mamy robić na boisku i dzisiaj to potwierdziliśmy. Mogliśmy sobie gadać przed meczem, że fajnie to wyglądało na sparingach, wszystko fajnie itp., a jednak gdy przyszło dziś wyjść na boisko i od pierwszej minuty grać o 3 punkty, trzeba to było wszystko udowodnić.

Dziękujemy za rozmowę, życząc podtrzymania zwycięskiej passy za 2 tygodnie z Błonianką!
– Oczywiście. Niestety nie będę mógł w tym meczu wystąpić, z uwagi na pauzę za 4 żółte karki – nad czym bardzo ubolewam, ale mam nadzieję, że jako drużyna to pociągniemy i obyśmy się już nie zatrzymali.

Źródło: własne

Author: Tomas86

Nie lubię lania wody. Moja maksyma to: "krótko, zwięźle i na temat" :-)

4 thoughts on “Marciniec: kontrolowaliśmy ten mecz od pierwszej do ostatniej minuty

    1. Mecz rozegrał dobry – kartka bez sensu. No ale w sumie na plus bo się „wyczyścił” a z Błoniem sobie poradzimy.

    2. Nie lekceważyłbym Błonianki, od zmiany trenera punktują bardzo dobrze. Niemniej mam tak szeroką i równą kadrę, że pauza Marcińca nie jest tak wielkim problem. Może spokojnie go zastąpić Mosiejko albo Kluskę, a wtedy w ataku zagra Paczuk/Fadecki/Lewicki/Radziński.

  1. Nie rozumiem stwierdzenia że lepiej wygrać 6 meczy po 1:0 niż jeden 6:0. A co stoi na przeszkodzie żeby te 6 wygrać po 6:0? Brak pazerności na wynik to raczej nie jest pozytyw. Błonianka niby dość mocna ale nie tak jak legionowo, nowotwór czy cwelnia 2. Zresztą sami Błonie wzmocniliśmy i legionowo oddając Marcina Szymczaka i Grześka Wojdygę. Ludzi którzy robili u nas „szatnię”. Za to zostawiliśmy sobie wiecznie wracającego do formy i „perspektywicznego” Parobczyka…
    Pazerni nie jesteśmy… a ja chcę widzieć tą pazerność i ciąg na bramkę przeciwnika , zero kalkulacji i pilnowania wyniku. Pokora… co my cielę jesteśmy? Grać na całego i zdominować 4 ligowe rozgrywki.
    Kluska schodzi mimo że mógł dalej grać. Fajnie. Pewnie oszczędzamy zawodnika na lige miszczów. I Pieczego grającego ja k należy również.

Dodaj komentarz