Yes! Yes! Yes! Felieton radosny

Długo musiałem czekać na okazję napisania felietonu w tak dobrym nastroju jak dzisiaj. Ale warto było – wygrana na wyjeździe, na dokładkę z naszym podstawowym, miejscowym rywalem, a co najważniejsze po dobrym meczu. 

Bartłomiej Urbański
Bartłomiej Urbański (fot. polonia.waw.pl)

Z góry przepraszam, tekścik będzie nieco chaotyczny, bo na mecz (o którym, wstyd się przyznać, zupełnie zapomniałem) wpadłem bezpośrednio z pracy, więc nie miałem stosownych pomocy w postaci notatnika i przyborów do pisania, a oglądałem go w gronie najwierniejszych – w Czarnej Koszuli, gdzie panowała tak gorąca atmosfera, że nie wszystko dostrzegłem oraz nie wszystko usłyszałem.
Jak straciliśmy pierwszą bramkę, już w 5 minucie, niestety nie wiem, bo transmisja uruchomiła się około minuty 10, ale za to widziałem już naszą, tę strzeloną przez Krystiana Pieczarę w zamieszaniu po dobrze bitym przez Konrada Cichowskiego rzucie rożnym. Nasi byli wyraźnie rozochoceni takim obrotem sprawy i dążyli do podwyższenia wyniku. Wychodziło im to sprawnie, co przy niezbyt pewnej grze bramkarza Legii, nieźle rokowało.

Tymczasem w 28 minucie wyglądało, że prześladujące nas w tym sezonie fatum nie odpuszcza. Po niesamowitym rajdzie po skrzydle zdecydowanie najlepszego w Legii Norberta Misiaka i dośrodkowaniu od linii końcowej, jeden z naszych obrońców pośliznął się, czy też potknął i Bartłomiej Kalinkowski, drugi z nieco lepiej rozpoznawalnych graczy gospodarzy, pewnym strzałem nie dał szans Przemkowi Kazimierczakowi. Po tym strzale gra się wyrównała i jakby lekko siadła. Wynik utrzymał się do przerwy.

Druga połowa należała jednak już do nas! Wymieniony Misiak wyraźnie spuścił z tonu, inni nie dawali rady, więc nasza przewaga zaczęła z minuty na minutę rosnąć. W 59 minucie mieliśmy najpiękniejszą akcję tego meczu. Nie jestem pewien który to z naszych (chyba Cichowski?) cudownie zagrał prostopadłą piłkę w pole karne, do której doskoczyła nasza błyskawica, czyli Przemek Płacheta. Przemek zachował się jak stary rutyniarz i z zimną krwią precyzyjnie strzelił, nie dając żadnych szans Jałosze. Choćby dla tej akcji warto było oglądać ten mecz! Nasi nie zwolnili. Niebawem mieliśmy kolejną szansę. Po zamieszaniu w polu karnym Legii któryś z naszych strzelił, Jałocha piłkę przepuścił, lecz na drodze do siatki stanął tym razem słupek. Napór nie słabł. W środku pola dzielił i rządził Bartek Urbański, za co został nagrodzony strzeleniem znowu pięknego gola. Znowu było zamieszanie, piłka została wybita poza pole karne, a tam natychmiastowym, niezwykle precyzyjnym strzałem popisał się właśnie Bartek. To była 73 minuta i nasze pierwsze w tym meczu prowadzenie. Nasi do końca przeważali, w końcówce ograniczając się głównie do obrony wyniku, ale skutecznie nie dopuszczając legionistów do stwarzania zbyt poważnych sytuacji. A sami też kilka razy ładnie się odgrażali.

Trochę rozhulał się też sędzia, importowany z rozgrywek II ligi. Prowadził cały mecz poprawnie, ale moim, a i innych też, zdaniem zaczął trochę za szybko i za darmo dawać kartki w końcówce. Niestety głównie naszym chłopakom. Prowadzący Polonię po raz drugi Igor Gołaszewski wykorzystał limit zmian, dodajmy udanych – i wynik dowieźliśmy do końca. Wygrana, w 100 procentach zasłużona.

Nie muszę Wam chyba opowiadać jaka atmosfera i szał radości zapanował w CK!

Czas na podsumowanie. Brakowało nam kilku chłopaków z kontuzjami, brakowało wykartkowanego Janka Dźwigały, ale ci co zagrali w komplecie zasługują na duże uznanie.

Przemek Kazimierczak w bramce tradycyjnie pewniak, z tym, że nie wiem co się działo przy pierwszej straconej bramce.

Obrona: Grześ Wojdyga miał kilka strat w I połowie, ale na plus. To samo odnosi się do drugiego Grzesia i też stopera – Janiszewskiego. Na skrzydle Kamil Tomas nie zawodzi. Na drugim skrzydle zobaczyliśmy debiutanta, młodziutkiego, imponującego świetnymi warunkami fizycznymi, Bazylego Kokota. Początek to lekka trema, ale też gra przeciwko wspominanemu już Misiakowi, więc były kłopoty. Wraz z upływem czasu wyraźnie coraz lepszy. Udany debiut.

Pomoc. Przemek Płacheta, dziś nie tylko szybkość, ale też sporo gry kombinacyjnej, no i ta bramka – marzenie. Bartek Urbański – mózg drużyny. Dla mnie i kolegów z redakcji MAN OF THE DAY. W końcówce zmieniony, bo widać było po nim, że dał z siebie już wszystko. Plus super bramka z dystansu. Donatas Nakrošius, człowiek walki, on nigdy przeciwnika nie chce przepuścić. Sporo dobrej gry w ofensywie. Konrad Cichowski – czyhający na najmniejsze błędy przeciwników, dobre podania i dośrodkowania. Michał Zapaśnik – jego postawa bardzo mnie cieszy, bo niespecjalnie go podziwiałem na początku rundy. Teraz się dotarł i gra tak jak oczekiwaliśmy. Dobry mecz.

Krystian Pieczara. Technika i cwaniactwo boiskowe. Niezwykle cenny gracz na boisku, zawsze groźny. Strzelona pierwsza bramka.

Na zmianach zobaczyliśmy jeszcze Bartka Niksińskiego, Daniela Chorosia, Marcina Kluskę i Adama Grzybowskiego. Najdłużej pograł Marcin i bardzo dobrze się zaprezentował. Kilka bardzo ważnych akcji – i z przodu i z tyłu.

Czyli co? Ano proste – nikt nie zawiódł! Cieszy odblokowanie się mentalne drużyny, większy rozmach w grze, wiara we własne siły. Myślę, że w tym miejscu należy zwrócić uwagę na robotę wykonaną przez Igora Gołaszewskiego. Igor poprowadził drużynę raptem w dwóch meczach, obu wyjazdowych, obu z niewygodnymi przeciwnikami. Obu wygranych i, dodajmy, nieprzypadkowo. Brawo Igor, tak trzymaj, a myślę, że nie będziemy się więcej martwić o utrzymanie.

Sytuacja wygląda teraz znacznie lepiej. Już uciekliśmy ze strefy spadkowej, a przecież mamy jeszcze zaległy mecz z Wieluniem, później też nie przesadnie mocarny Otwock. Dziś z dużym optymizmem patrzę w najbliższą przyszłość.

Author: trickywoo

6 thoughts on “Yes! Yes! Yes! Felieton radosny

    1. Biorąc pod uwagę, że chłopak dziś miał dopiero 17 urodziny, jest bardzo wątły i gra na newralgicznej pozycji, to ja jestem zachwycony jego dyspozycją.

  1. jedno jest pewne żeby byc trenerem w Polonii trzeba być emocjonalnie zwiazanym z klubem
    tu nikt nie przyjdzie ani dla kasy ani żeby sie wypromowac dziś wreszcie zaczeły sie zazębiac akcje
    widac było pomysł na gre i zapaliło sie jakies światełko w tunelu no i wygrac z ległą wisienka na torcie,poprawił mi się humor na weekend

  2. Obie bramki jakie gracze CSKA II nam wcisnęli to tragedia(tego nawet pozytywny wynik nie przysłoni) i to dwa razy taka sama akcja i zagranie w pole karne z podobnym efektem końcowym. (wie ktoś jak miej wiecej wyglądła średnia wieku u nas i u nich ?)
    Super że potrafiliśmy im odpowiedzieć na trafienia i wynik do przerwy nie podłamał ekipy, motywacja musiała być niezła w szatni !! BRAWO !!!
    Ile to czasu/nerwów i punktów straciliśmy za Szczachowicza i Końki. Dziewicki porafił sklecić ekipę, która dawała radochę i wyniki, hurraoptymizm to nie jest to w co powinniśmy popadać, raczej stalowe nerwy i zimna kalkulacja ale Gołaszewski jak jego boiskowy kolega czyli Dźwigała nawet nie zabardzo machajac miotłą bo piłkarze grali u każdego mniej wiecej ci sami(co u odsuniętych ekspertów piłki kopanej), potrafią z nich wykrzesać zapał i walkę, co widac na boisku.

Dodaj komentarz