Mecz z Lechem hitem 17 kolejki. Gołaszewski o przeszłości… Kiełb i Teodorczyk bez klauzul?

Portal „Weszło!” wytypował mecz Lech Poznań – Polonia Warszawa jako hit 17 kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Mimo tej nominacji uważa, że kibice mogą się jednak zawieść. „Kolejorz” jest silny praktycznie w każdym elemencie. Najsłabiej wyglądają środkowi obrońcy Poznaniaków. 

A co „Weszło!” pisze o Polonii? – Jakub Tosik może opowiadać, że „Czarne Koszule” grają o pełną pulę, ale to już tylko zwykła dyplomacja. Mydlenie oczu. Dzięki Ireneuszowi Królowi Polonia to dziś inna liga i nawet transfery „do” to raczej osłabianie klubu, bo jak inaczej nazwać sprowadzenie Piotra Grzelczaka? O Teodorczykach i Dwaliszwilich nie ma co już opowiadać, natomiast najlepszy piłkarz początku rundy jesiennej w zasadzie sam się unieszkodliwił. Paweł Wszołek to od jakiegoś czasu cień samego siebie. Jest ociężały i brakuje mu dynamiki. Momentami wygląda tak, jakby delikatnie przegiął z siłownią, jak Patryk Małecki lub niegdyś Kuba Rzeźniczak – czytamy.

Jedynym atutem „Czarnych Koszul” ma być Miłosz Przybecki, który będzie w stanie pokazać się w tym meczu.  Drugim objawieniem może być Wszołek, który jednak na razie nie w formie.

„Gazeta Wyborcza” informuje, że Jacek Kiełb Łukasz Teodorczyk mogliby zagrać dziś w swoich zespołach.  Trener Lecha Poznań Mariusz Rumak twierdzi, że nie ma zapisów w kontrakcie, które wprost regulują absencję w meczu ze swoim poprzednim pracodawcą.Możemy mówić o umowach dżentelmeńskich, nie na papierze. Łukasz Teodorczyk nie zagra w piątek z powodu żółtych kartek. Jacek Kiełb, którego wypożyczyliśmy Polonii, mógłby zagrać przeciw nam, gdyby warszawski klub spełnił pewne dodatkowe warunki. Nie będę mówił jakie, bo chodzi o poufną umowę między klubami – tłumaczy poznański szkoleniowiec.

Rumak twierdzi, że Polonia gra jak zespoły z Serie A. – Jeśli ktoś uważnie obserwował spotkanie Polonii z Lechią Gdańsk, to na pewno zauważył zmianę systemu gry w porównaniu z jesienią. W fazie defensywnej było pięciu obrońców, czterech pomocników i napastnik, a w fazie ofensywnej przechodzili do ustawienia 3-4-3, tak jak najczęściej grają włoskie drużyny. W Polsce bardzo rzadko zdarza się zmiana całego systemu gry, rzadko trenerzy są w stanie się na to odważyć. Ale być może trener Piotr Stokowiec przygotował dwa warianty, może chce nas tym zaskoczyć – uważa szkoleniowiec Lecha. – Spodziewam się, że czeka nas gra atakiem pozycyjnym, że Polonia jak większość zespołów na Bułgarskiej ustawi się z tyłu – twierdzi Rumak.

Igor Gołaszewski
Igor Gołaszewski w pojedynku z Piotrem Banią (fot. Włodzimierz Sierakowski)

Duży wywiad z Igorem Gołaszewskim publikuje „Weszło!”. Popularny „Konik” wspomina ostatnie lata w Polonii. – Robiłem swoje i tyle. Kiedyś na boisku oddawałem serce za te barwy. Mogłem zmienić zespół, ale byłem kapitanem. Nie wypadało mi uciekać z tonącego okrętu. Zawsze liczyłem na lepsze dni, często zresztą mieliśmy takie przesłanki. Kiedyś liczyłem, że odzyskam swoje zaległości i nie podejmowałem jednak takich radykalnych kroków jak piłkarze, którzy grali dla nas w rundzie jesiennej tego sezonu. Byłem profesjonalistą, chodziłem na treningi, angażowałem się w swoją rolę, tak jak wcześniej. Sprawę długów zgłosiłem do PZPN-u i wkrótce odzyskałem kasę. Nasi piłkarze mogli poczekać. OK, do trzeciego dnia miesiąca nie przyszły im pieniądze, ale nikt nie powiedział, że maksymalnie do 15 nadal by ich nie było. Ja się zachowywałem inaczej i zostałem – mówi i dodaje, że nie odszedł z „Czarnych Koszul” nawet mimo dobrej propozycji z Łódzkiego Klubu Sportowego i z jednego klubu z Chin. – Temat był, ale… nie chciałem tam iść. Zaczęły mnie kusić pieniądze, ale powiem wam dokładnie jak to było. Z żoną decydujemy, że zostajemy w Warszawie, bo dzieci, szkoła, praca małżonki itd. W dodatku zarobki w Polonii miałem wystarczające. Walnąłem więc łodzianom zaporową sumę, tak żeby skończyć negocjację. A oni o dziwo… się zgodzili – dodaje Gołaszewski, który twierdzi, że w Chinach mógł dostać 300 tysięcy euro za 8 miesięcy gry!

Legenda Polonii odrzuciła także ofertę MetroStars (MLS). W tym przypadku znacząco zadecydowały względy finansowe, a właściwie wysokie podatki. – 120 tysięcy dolarów rocznie, ale wysoki podatek, z 40%. Tutaj, na miejscu, stworzyłem sobie już fundamenty pod normalne życie rodzinne. A tam wyjechałbym na dwa lata i nie zarobił kokosów. Zresztą, ja dość przypadkowo znalazłem się w ich notesie. Amerykanie przyjechali oglądać Antoniego Łukasiewicza i nagle im się spodobałem, choć miałem z 37 lat. Graliśmy z Lechem, rozegrałem niezły mecz. Nie wiedziałem, że potem śledzili jeszcze moje dwa następne spotkania. No, ale to była tylko jedna z kilku ofert, które mi się w życiu trafiły.

Gołaszewski mógł grać także w Legii. To było po roku gry przy Konwiktorskiej. Pomocnik nie był jeszcze zżyty z naszym klubem. Na jego transfer nie zgodzili się prezesi „Czarnych Koszul”.

„Konik” twierdzi, że drużyna nie jest ze sobą związana emocjonalnie. – Wszyscy się spotykaliśmy, chodziliśmy na piwo, robiliśmy sobie jaja. No i mamy kontrast w porównaniu z tym, co dzieje się tu w ostatnich sezonach. Spójrzcie – jakieś dwa lata temu chciałem pomóc tym chłopakom, wymyślałem okazję, żeby pogadali, wyjaśnili sobie pewne rzeczy. Ty wiesz wtedy, jakie mam pretensje do ciebie, a ja wiem, jakie ty do mnie. A tu nic. Wpieprzyli jeden kawałek pizzy, wypili piwo 0,33 l i cześć. U nas było inaczej. Mieliśmy, tak po ludzku, drużynę – wspomina i dodaje ciekawą anegdotkę o Emmanuelu Olisadebe: – Dać mu jedno, dwa, trzy piwka… Wtedy z automatu potrafił wyrazić wszystko. Nie wiem, czemu nie chciał gadać z dziennikarzami, uciekał w angielski. Zawsze mu mówiłem – trzymaj się środka bramki, pobiegam za ciebie. Szybko łapał o co chodzi, bo z polskim problemu nie miał.

Według Gołaszewskiego „Emsi” miał budowę sprintera amerykańskiego, mięśnie szybko mu się kurczyły i był narażony na urazy. Miał wręcz za dużo siły i jego organizm się buntował, mięśnie nie wytrzymywały.

Legenda bardzo miło wspomina dwumecz z FC Porto (0:6, 2:0). – Niby daliśmy plamę w dwumeczu z Portugalczykami, dostaliśmy na wyjeździe 6:0… ale. No właśnie – jest jedno ale. Trzymaliśmy się dzielnie, dopóki mój kolega, wesołek Mariusz Malinowski nie wpadł na pomysł, by założyć dziurę Derleiowi w naszym polu karnym (śmiech). No i po ptakach. Od tamtej pory nie nadążaliśmy, głowy nam chodziły tylko z jednej strony w drugą. Tyle, że pamiętajmy, że ograliśmy ich u siebie 2:0! Jako jedyni w całej edycji Pucharu UEFA, który mieli zdobyć. To miłe wspomnienie, bo grali w zasadzie w najsilniejszym składzie. Zabrakło tylko weterana Jorge’a Costy. A później zremisować z nim potrafiło już tylko Lazio.

Gołaszewski twierdzi, że nie sprzedawał meczów Polonii. Ani on ani Dariusz Dźwigała nie są odpowiedzialni za sprzedaż meczu z GKS-em Katowice. – Ale nigdy nie było na mnie żadnego haka. Żadnych połączeń telefonicznych, żadnych świadków. Nawet nie wezwano mnie nigdy do prokuratury! Miałem ojca, jakiego miałem, który walczył ze swoimi uzależnieniami. Ale wpoił mi jedną rzecz: – Kobietę ci mogą zabrać, samochód mogą ci zabrać, dom możesz stracić, ale jeśli sam nie stracisz honoru, to nikt ci go nie odbierze.

Gołaszewski ma za złe Polonii za sposób z jakim skończyła się jego piłkarska przygoda z klubem. – Wystarczyło, że wyjechałem wtedy za bramę na Polonii i płakałem jak dzieciak. Ryczałem! Tyle lat w klubie, tyle wspomnień, zaangażowania. A tu jeb! Zostałem pożegnany bez żalu, nikt mi nie podał ręki. Skończył się kontrakt, przestałem być potrzebny. Byłeś częścią tego klubu przez lata, nagle nie jesteś. A dlaczego? Bo ponoć sprzedaliśmy mecz z Arką Gdynia

„Konika” nikt za Polonię nie atakował. – Po przenosinach do Polonii grałem z Piasecznem, które – wiadomo – jest raczej miastem legijnym. Dostaje mi się ostro z trybun, lecą bluzgi, a ja schodzę i pytam gości, co do mnie mają, skoro zostałem właściwie bez własnej wiedzy przeniesiony na Konwiktorską. Wieczór, ten sam dzień, 22:00. Ktoś puka do drzwi. Otwieram, a tu dwudziestu chłopa. Przeprosili. Wiadomo, czasem trafi się ktoś dziwny. Ale zabawna była jedna historia – idzie paru gości bez szyi i mówią do mnie przed klubem: „Cześć!”. Mijają mnie, a potem kradną nasze flagi i inne rzeczy. Ja nic nie ogarnąłem, ale w porę capnęła ich policja. A dlaczego? Bo polonez im się nie domykał od podpieprzonych skarbów

Jacek Zieliński i Igor Gołaszewski
Jacek Zieliński i Igor Gołaszewski (fot. Zbigniew Luchciński / ksppolonia.pl)

Według Gołaszewskiego Józefowi Wojciechowskiemu potrafił się przeciwstawić tylko Jacek Zieliński. Zieliński jako jedyny szkoleniowiec nie odbierał telefonów od właściciela. To jedyny trener, który skutecznie potrafił się przeciwstawić Wojciechowskiemu.

Gołaszewski uważa, że przyszłość Polonii nie jest zagrożona. W zespole jest kilku młodych zdolnych zawodników, tj. Wszołek, Przybecki, czy Adam Pazio.

Dyrektor sportowy powiedział troszku o sprawie transferu Wszołka do Hannoveru 96 (były różne teorie: został przez pryzmat dziewczyny, a to że zajarał sobie np. trawę w sylwestra lub nałykał się jakichś prochów). – Pomysłów może być bardzo wiele, ale zatrzymajmy się na chwilę. Nawet jeśli zajarał trawę, to mógł przyjść i powiedzieć – zapaliłem. Był sylwester, taki jedyny dzień w roku, gdzie można przeholować. Wierzę, że gdyby tak było, to by się tak zachował. OK, mógł się napić, bo miał jeszcze czas przed powrotem do normalnych treningów. Nie krzywdźmy go i nie zastanawiajmy się nad tymi wszystkimi używkami.

Gołaszewski nie mówi źle o Ireneuszu Królu. – Na pewno chce dobrze. Wiedział, co się kroi, kiedy przejmował zespół, ale może nie wypaliły mu jakieś pomysły i coś zostało po drodze zablokowane. Gdzieś na jakiejś stacji ten pociąg nadal czeka. Ale dojedzie w którymś momencie, poczekajmy. Sam prezes to taki ojciec, dla prawie wszystkich w klubie. Zresztą, nasze długi, to przy Legii pestka. Słyszałem, że tam są do tyłu 10 baniek. My 2,5 czy 3, ale nie mamy takich możliwości, co drugi stołeczny klub. Tam przede wszystkim jest stadion, reklama Pepsi. A u nas co? Coca-Cola się na tym zareklamuje? Dobrze, nie chcemy stadionu na 20 tysięcy widzów, ale niech ten obiekt spełnia chociaż wymogi rozgrywania meczów eliminacyjnych do pucharów. Postawione baraki mają tutaj po 30 lat. Ja bym to rozwiązał, jak w Mediolanie. Bo dlaczego w mieście na jednej arenie nie może być dwóch klubów? My tu za wynajem płacimy horrendalne sumy – do 50 tysięcy na mecz. Kiedy mieli nas przenieść do Katowic, nagle mogliśmy rozgrywać swoje mecze za przysłowiowe grosze. Myślałem, nie będzie Polonii, nie będzie takiej tradycji. I zadawałem sobie ciągle pytanie – jak u licha taki zespół może zniknąć z piłkarskiej mapy kraju? Inaczej tego nie nazwę, bo mieliśmy startować od zera. Od B-klasy. Nie chciałbym przeżywać drugi raz tego samego. Polonia to mój klub, przyjaciele, wszystko. Nie po to człowiek tyle sił tutaj zostawił… – charakteryzuje sytuację legenda „Czarnych Koszul”.

Klub podał numery nowych zawodników. Wypożyczony z Lechii Gdańsk Grzelczak będzie występował z numerem „27”. Krzysztof Kopciński wybrał numer „22”, Piotr Piekarski założy koszulkę z numerem „5”, zaś Tomasz Wełna – z numerem „3”.

Źródło: własne / Weszło! / Gazeta Wyborcza / ksppolonia.pl

Author: Kwikster

Barwy moro, ciemny kaptur, Kwik to dziwny bywa stwór, o swej Polonii marzy dzień i noc i w Gwiezdnych Wojen wierzy moc [wierszyk z czasów ogólniaka... niezmiennie na czasie ;)]

2 thoughts on “Mecz z Lechem hitem 17 kolejki. Gołaszewski o przeszłości… Kiełb i Teodorczyk bez klauzul?

  1. gentleman’s agreement według Rumaka – Teo mógłby zagrać, ale ma żółte kartki (?! – chyba specjalnie ją złapał w poprzednim meczu, żeby honorowy inaczej Rumak mógł robić te swoje dziwne pozy), ale Kiełb, o co to , to nie…

Dodaj komentarz