Nie chcemy wygrywać ?!

Trzeci mecz z rzędu na własnym boisku i powiedzmy otwarcie – trzecie rozczarowanie. Tym razem przeciwnikiem była Siarka Tarnobrzeg, teoretycznie rywal mocniejszy od poprzednich, ale chyba tylko w statystykach.

Michał Oświęcimka
Michał Oświęcimka

W składzie po blamażu z ROW-em nastąpiły spore przetasowania. Na ławce pozostali pewniacy w osobach Mariusza Marczaka, Piotra Kosiorowskiego czy Bartosza Wiśniewskiego. W ich miejsce wybiegli Olek Tomaszewski, chyba najlepszy w poprzednim meczu, waleczny Michał Oświęcimka i Michał Zapaśnik. Czy zmieniło to obraz gry drużyny? Szybko rozwieję wątpliwości – nie!

Powiedzmy sobie, że drużyna prezentuje swój „styl”. Gra jest raczej ospała, wyczekiwanie aż przeciwnik padnie na kolana i zacznie błagać: „nie róbcie nam zbyt dużej krzywdy”. Tymczasem nikt w lidze tego nie robi, a i błagać nie ma o co, gdyż specjalne zagrożenie nikomu ze strony Polonii w tym sezonie nie grozi.

Tak było i dziś, z malutka różnicą. Zwykle to nasi mają przewagę, której nie są w stanie udokumentować bramkami, natomiast dziś to goście w pierwszej odsłonie mieli więcej z gry. To oni stwarzali większe zagrożenie pod naszą bramką. Przełożyło się to na podyktowanego, chyba słusznie, karnego. Pewnie wykorzystanego przez tarnobrzeskiego lewoskrzydłowego. Czyli jak zwykle – konieczność gonienia wyniku. I tradycyjnie, w momencie zagrożenia nasi nabrali skuteczności, potwierdzonej precyzyjnym, choć niezbyt mocarnym strzałem Donka Nakrošiusa. Niezły bramkarz (gdzież są ci o dziurawych rękach z niższej ligi?!) tym razem się nie popisał i piłka wpadła obok słupka do siatki. Remis. Tak się też skończyło, bo po wyrównaniu nasi wrócili do tego specyficznego , własnego „stylu”.

Należy dodać, że w międzyczasie sędzia spotkania rozpoczął swój własny koncert sypania kartkami na lewo i prawo. Częściowo były one nawet uzasadnione, zwłaszcza dla Grzesia Wojdygi i Oświęcimki, którzy dosyć gwałtownie atakowali przeciwników w pierwszym okresie po utracie gola.

Fabian Pawela
Fabian Pawela

Druga połowa rozpoczęła się od zdecydowanego naporu naszych graczy. Atakowali i nic. Chyba nie o to w piłce chodzi, raczej należy coś strzelić do siatki. Ta przewaga ciągnęła się aż do 52 minuty, kiedy goście po raz pierwszy wyszli ze swojej połowy i spokojnie, przy pomocy kilku podań wjechali w nasze pole karne i strzelili swoją drugą w tym meczu bramkę. No i znowu. Kiedy już przegrywaliśmy wróciła skuteczność. Kilka minut później strata została zniwelowana po przytomnym zachowaniu w polu karnym Fabiana Paweli. Remisem nie musieliśmy się zbyt długo cieszyć, bo koszmarny błąd popełnił niepewny dziś Karol Worach i tylko brawurowej interwencji Dominika Puska poza polem karnym zawdzięczaliśmy, że wynik nie uległ zmianie. Na zmiany weszli ci wielcy nieobecni. Przewagę owszem mieliśmy, ale cóż z tego skoro nasza drużyna w momencie kiedy nie przegrywa nie jest w stanie strzelić nawet z absolutnych 100-procentowych wykładek. Nieudolność zaprezentowana przez Marcina Kluskę woła o pomstę do nieba. A szkoda, bo w poprzednich meczach nawet robił na mnie dobre wrażenie. Do końca mieliśmy jeszcze okazje Wiśniewskiego i Paweli, ale… patrz wyżej. Skończyło się remisem, sędzia pobił chyba światowy rekord w ilości pokazanych kartek (u nas doliczyłem się bodaj 9, u gości nie liczyłem, ale ktoś tam dostał nawet dwie i ostatnie dwie minuty grali oni w dziesięciu). Mecz był brzydki i fauli było sporawo, ale czy aż tyle? Myślę, że sędziowie przesadzają jednak z szafowaniem „żółtkami”, a w przypadku naszej drużyny można się zacząć obawiać, że w którymś momencie możemy mieć problem z wystawieniem pełnej jedenastki!

Sędziego więc już podsumowałem, choć należy zauważyć, że nie faworyzował on żadnej z drużyn. Bez jaskrawości.
Piłkarze.

Dominik Pusek moim zdaniem przy bramkach nie miał nic do powiedzenia. Karny wiadomo, a ta druga to pełna „zasługa” obrony. Faktem jest, że specjalnie dużo roboty poza tym nie miał, ale to co trzeba wykonał jak należy.

Obrona. No cóż. Słabiutko. Przemek Szabat dość aktywny w grze do przodu, w zadaniach defensywnych dosyć niepewny. Sporo strat, takich groźniejszych też. Karol wyraźnie słabszy niż zwykle. Natomiast Daniel Choroś zrobił na mnie dobre wrażenie. Grzesio aktywniejszy w pierwszej połowie. Po kartce spuścił z tonu, ale musiał się już pilnować. Przesadnie dużo dobrych dograń nie miał.

Pomoc. Donek strzelił – to jego plus. Oświęcimka nie odpuszcza, to człowiek walki. Może zbyt dużo prób wdawania się w drybling, co zwalnia tempo i kończy się podaniami do tyłu. Olek rozgrywał, chyba miał kluczowe podanie do Paweli przy drugiej bramce (głowy nie dam czy to on), ale na glebę mnie nie powalił. Wprowadzony za niego Manolo analogicznie. O Klusce już napisałem. Zapas też się niczym nie zapisał. Bartek Wiśniewski dał dosyć dobrą zmianę i nawet mógł rozstrzygnąć mecz w doliczonym czasie gry, lecz jego strzał głową przeleciał obok słupka. Pawela strzelił jedną, zepsuł w ostatniej akcji meczu, ale to nie była taka setka , jak u Kluski. Piotrek i Mariusz Wierzbowski weszli dosyć późno żeby się czymś wyraźniej zapisać. No Piotrek zdążył złapać żółta kartkę, ale to go nie wyróżnia, bo dotyczy prawie całej drużyny.

Podsumowując, to powiem, że nie rozumiem naszej gry. Drużyna sprawia wrażenie, że do momentu kiedy zaczyna przegrywać, to raczej markuje grę do przodu. Wolno i bez pomysłu, na dokładkę niedokładnie i z anemicznymi strzałami. Stałe fragmenty gry chyba zaczynają nam być powoli kulą u nogi. Wszyscy przeciwnicy są na nie dobrze przygotowani i potrafią się już do nich ustawiać. Później, po utracie gola następuje rozpaczliwa pogoń i … totalne uśpienie po wyrównaniu. W ten sposób niestety niczego znaczącego nie osiągniemy. Trenerowi mógłbym zasugerować,żeby chłopaków ostro przegonił z treningami strzałowymi, bo sorry, ale są w tym aspekcie gry raczej słabi.

Skończyła się seria trzech meczów w domu – wynik punktowy, zdobyte dwa oczka, na dokładkę z drużynami , których nijak do tuzów ligi zaliczyć się nie da jest uczciwie stawiając sprawę żenujący. Trzeba z tego wyciągać odpowiednie wnioski.

Paradoksalnie na wyjazdach do tych mocniejszych może być niespodziewanie lepiej. Trzeba w coś wierzyć….

Author: trickywoo

5 thoughts on “Nie chcemy wygrywać ?!

  1. Chyba oglądaliśmy dwa różne mecze. Skład wyjściowy grał, karny był raczej z naiwności sędziego i doświadczenia przeciwnika.
    Pozytywnie zaskoczyło, że po wyjściu na II połowę starali się to wygrać, jedna składna akcja, rozklepali naszych. Potem odrobili ładnie, a dalej była zmiana…
    Moim zdaniem nie była to #dobrazmiana tylko ZMIANY NA GORSZE (daj Boże, na remis)

  2. Ja też chcę napisać, że o ile czasem się z Trickym trochę nie zgadzam, o tyle dziś fundamentalnie. To była zupełnie inna drużyna! Waleczna, z pomysłem i polotem, stwarzająca sytuacje. A zmiany. Przyrównywanie gry Marczaka w dzisiejszym meczu do gry Tomaszewskiego oraz gry Kosiorowskiego do gry Oświęcimki powinno się skończyć oskarżeniem Trickiego przez Olka i Michała z art. 212 kk (zniesławienie) 😉

  3. macie nade mną przewagę, bo zapewne oglądaliście mecz z trybuny. Ja niestety, przez ciężkie zaziębienie, skazany byłem na przekaz telewizyjny. I wierzcie mi, okiem kamery wyglądało to tak jak starałem się opisać. Nie upieram się przy swojej racji, napisałem co dostrzegłem i co mi sie, najwidoczniej, wydawało.

Dodaj komentarz