Fatalny styl, czyli największy atut Polonii w III lidze

Czytając masę niepochlebnych komentarzy po adresem naszej drużyny postanowiłem wyjątkowo dodać coś od siebie do tej dyskusji. Od razu uspokajam – nie mam zamiaru ani trochę słodzić, raczej chłodnym okiem ocenić grę naszej drużyny. 

ŁKS Łódź 2:1 Polonia (fot. Robe)
ŁKS Łódź 2:1 Polonia (fot. Robe)

Przy czy zaznaczam, że z ostatnich meczów widziałem jedynie transmisje ze spotkań z Sokołem, ŁKS-em oraz częściowo z Oskarem. Emigracja na więcej mi nie pozwoliła. Co do reszty spotkań, bazować muszę na przekazach pisemnych.

Przechodząc do rzeczy. Po pierwsze uważam, że Polonia zagrała z ŁKS-em na bardzo zbliżonym poziomie jak w ostatnich meczach. Jedyną różnicą była klasa przeciwnika i stąd też wynik dla nas niekorzystny. Schemat gry z naszej strony dokładnie taki sam – sztywna (w zamyśle) obrona i groźne stałe fragmenty. Oba elementy niestety nie wyglądały do końca tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Zacznijmy od obrony. Trzeba oddać naszym, że gra w destrukcji tragicznie nie wyglądała. Powiem więcej, długimi fragmentami była ona bardzo dobra. Szybki doskok, pressing, przesuwanie się drużyny na boisku – te wszystkie elementy były obecne w naszej grze. Trudno jednak, żeby obrona była zupełnie dziurawa, kiedy broni się od pierwszych minut w zasadzie całym zespołem. Niestety, w kluczowych momentach, jak zawsze, zadecydowały błędy indywidualne. Nie wieszałbym psów na Marcinie Bochenku, jego zagranie potraktowałbym raczej jako jednorazowy pokaz amatorszczyzny (a może to był po prostu pech). Druga bramka niestety uwidoczniła fundamentalny problem, o którym jednak trochę później. Zawodnicy ŁKS-u objechali naszych jak chcieli, do tego fatalne ustawienie i Adam Patora został zupełnie sam. W miejscu, gdzie obrońcy nie mają prawa zostawiać napastnika samego. Wydaje się, że granie dwójką tak młodych i niedoświadczonych środkowych obrońców jak Daniel Choroś i Karol Worach nie było trafioną decyzją. Na tak newralgicznej pozycji doświadczenie bywa kluczowe. Nawet z Donatasem Nakrošiusem,  dublującym pozycję stopera.

Stałe fragmenty też nie były naszą najmocniejszą stroną w tym meczu. Wprawdzie strzeliliśmy bramkę po rzucie wolnym, ale nie może nam to zamazać ogólnej oceny. Był to jedyny stały fragment, po którym stworzyliśmy zagrożenie. Oczywiście lepiej stworzyć zagrożenie raz i strzelić gola, niż bić groźne rożne czy wolne wiele razy i gola nie strzelić. Nie w tym jednak rzecz, a w tym, skąd bierze się nasza siła ze stałych fragmentów. Otóż są one bite (o ile piłka nie zejdzie) bardzo blisko bramkarza, na ok. 4-5 metr. Teoretycznie takie piłki powinny padać łatwym łupem bramkarza. W III lidze jednak większość bramkarzy zupełnie nie potrafi grać na przedpolu i zostaje przy tych stałych fragmentach na linii bramkowej. A kiedy bramkarz takiej piłki nie złapie/wypiąstkuje, to rezultat jest taki jak widzimy – padają bramki. Gdy mamy do czynienia z golkiperem bardziej ogranym, pewniejszym (tak jak ŁKS-u), to takie zagrania nie mają racji bytu. Tak w rzeczy samej było, Michał Kołba poradził sobie ze wszystkimi naszymi rożnymi. I w II lidze byłoby tak samo, bo zakładam, że tam już nie ma bramkarzy z przypadku. Przy okazji chciałbym wyrazić słowa uznania dla Mateusza Tobjasza, gdyż on akurat z grą na przedpolu radzi sobie wybornie.

Natomiast gra ofensywna to był po prostu dramat. Chyba nie ma potrzeby się o tym specjalnie rozpisywać. Niestety, w poprzednich spotkaniach dużo lepiej to nie wyglądało. I w ten oto sposób zmierzamy powoli do konkluzji. Otóż gra naszej drużyny wygląda tak, jakby sztab szkoleniowy popadł ze skrajności w skrajność. W zeszłej rundzie nic nie mogliśmy trafić ze stałych fragmentów oraz traciliśmy bramki w końcówkach. Można odnieść wrażenie, że sztab szkoleniowy poświęcił całą uwagę tym aspektom (plus ogólna gra w destrukcji), zaniedbując zupełnie grę ofensywną. Oglądając transmisje słyszałem wielokrotnie, że Polonia czeka na kontrataki. Jeśli tak faktycznie jest, to czemu wychodzi do nich potem dwójką, maksymalnie trójką zawodników? Nawet w meczu z Oskarem, kiedy przegrywaliśmy jedną bramką, sytuacja nie wyglądała dużo inaczej. Na ataki pozycyjne spuszczę zasłonę milczenia. Stąd też może się brać nasza dobra kondycja w końcówkach, gdyż nie tracimy prawie w ogóle sił na bieganie w stronę bramki przeciwnika. Nie chcę tu mimo wszystko odbierać zasług osobom odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne zespołu. Wygląda na to, że oni wykonali w zimie porządną robotę.

Mariusz Marczak
Mariusz Marczak (fot. Robe)

Zbierzmy zatem moje wypociny w jakąś spójną całość. Gra naszej drużyny opiera się na sztywnej obronie, stałych fragmentach gry oraz dobrej kondycji do końca meczu. Nie mamy za to zupełnie wypracowanej gry ofensywnej, czy to kontrataków czy ataku pozycyjnego. Czy taki styl może przynieść sukces? W III lidze jak najbardziej tak! Polonia zresztą to udowodniła, wygrywając 8 spotkań z rzędu, co jest wyczynem niebagatelnym nawet na tym poziomie rozgrywkowym. Nie zapominajmy jednak o dwóch sprawach. Gramy w większości z drużynami amatorskimi (nic im nie ujmując), a ambicja i zaangażowanie nie są w stanie za każdym razem zrekompensować braku umiejętności. Na ich tle nasza obrona faktycznie może być zaporą nie do przejścia. Po drugie, jak już wspomniałem, sukces naszych stałych fragmentów gry opiera się w dużej mierze na bierności bramkarzy rywali, którzy stoją na linii jak wmurowani. Kiedy przyszło spotkać się z lepiej poukładaną drużyną, do tego z niezłym bramkarzem, dwa filary naszej gry legły w gruzach.

Tym niemniej uważam, że na III ligę ta taktyka jest właściwa. Trenera bronią wyniki i nie zamierzam z tym dyskutować. Prawdziwym problemem jest, stwierdzam to z przykrością, słaby skład personalny drużyny. Zespół nie ma odpowiedniej jakości, aby dominować przeciwnika w każdym spotkaniu. Igor Gołaszewski zapewne też to zauważył, dlatego obrał taką a nie inną taktykę. Lepiej wygrać dwa razy po 2:1, niż raz 6:0, żeby potem przegrać 0:1. Problem nieszczelnej obrony na tle lepszych przeciwników też wynika nie ze słabego przygotowania taktycznego, a z niedostatecznie wysokich umiejętności naszych zawodników. Mamy jednak młodą drużynę i mam nadzieję, że te umiejętności będą tylko rosnąć. Obawiam się jednak, że nawet gdyby Polonia dostała się w tym sezonie do II ligi, to z taką drużyną i takim stylem szybko by z niej spadła. Liczę na to, że w klubie mają już teraz plan na gruntowne wzmocnienia kadry (szczególnie biorąc pod uwagę zapowiadany budżet). Tak, aby Polonia wreszcie zaczęła grać piłkę, która będzie zarówno dawać regularnie punkty, jak i cieszyć oczy kibiców.

Na koniec chcę napisać, że nadal głęboko wierzę w awans. Najbliższe dwa mecze zapewne znowu wygramy jedną bramką. Miejmy tylko nadzieję, że w reszcie spotkań padną korzystne dla nas rozstrzygnięcia i już przed derbami w ostatniej kolejce będziemy mogli cieszyć się z gry w barażu. Bo derby, jak wiadomo, rządzą się własnymi prawami 😉

Author: Lugher77

1 thought on “Fatalny styl, czyli największy atut Polonii w III lidze

  1. Utrzymać ten styl jeszcze przez 5 spotkań z jeszcze większą dbałością o obronę, o każdą piłkę . W tej chwili nie stać nas na inną grę – powtarzam oby tylko piłkarze chcieli awansować.Już kiedyś przerabialiśmy to w dawnych czasach – miał być awans do ekstraklasy w 2008 (?) i co ? Przerżnęli jeden mecz i po awansie. A teraz wystarczy się potknąć na Pogoni Grodzisk i będzie dupa. Osobny temat to piłkarz Kosiorowski – nie rozumiem po co wchodził na 8 minut i zebrał kolejną żółtą kartkę. Aby grać z Legią II ?

Dodaj komentarz