O tym jak „duży czarny kot” na mecz zapraszał

Jak wyglądają w naszym klubie sprawy marketingowe? Wiadomo, najlepiej nie jest. To znaczy jest dużo lepiej, niż jeszcze kilka lat temu, ale jeśli mamy porównać go z działaniami marketingowymi w innych klubach, chociażby naszego lokalnego rywala, to na tym polu mamy jeszcze dużo pracy przed sobą.

Niejednokrotnie odbierając swoją latorośl z jednej z ursynowskich szkół podstawowych natrafiałem na różne akcje promocyjne klubu z nad kanałku Czerniakowskiego. A to plakat zachęcający do zwiedzania stadionu, a to nabór do szkółki piłkarskiej i drużyny „Młodych Wilków”, afiszy zachęcających na przyjście na mecz też nie zabrakło, że o maluchach wymachujących kluczykami do szafki umocowanymi na smyczach w wiadomych kolorach i herbem nie będę wspominał. Wiem tylko, że dostali je w prezencie.

"Duży czarny kot" (fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)
„Duży czarny kot” (fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Na efekty tych zabiegów marketingowych nie trzeba było długo czekać. Pod koniec ubiegłego roku w tejże szkole zawisła ogromna tablica z pracą jednej z klas (chyba III a) pod tytułem „Symbole Warszawy”. I tak obok Syrenki był Zygmunt stojący na kolumnie, Zamek Królewski,Chopin z Łazienek, ZOO, stadion Narodowy i … herb CWKS-u.

Nie wiem jak to przełożyło się to na liczbę odwiedzin stadionu przy Łazienkowskiej dwu czy trzecioklasisty, bo ci bez opieki rodzica czy opiekuna na niego się nie wybiorą, a oni raczej mają już określone preferencje klubowe. Natomiast grono młodych osób może w ten sposób zachęcić swojego rodzica do pójścia na mecz po raz pierwszy i jeśli ten połknie bakcyla, to klub zyska regularnego bywalca, a może i z czasem wiernego kibica. Czyli można powiedzieć – zysk duży, bo miłość do barw może potem być przekazywana z pokolenia na pokolenie.

O akcjach Polonii w tej szkole nie było ani słychać, ani ich widać…do czasu, a dokładnie do wczoraj. Na tradycyjne pytanie, co ciekawego wydarzyło się w szkole, wczoraj z ust mojej córki padła odpowiedź, ze był duży czarny kot i zapraszał ich na mecz Polonii, po czym jakby na potwierdzenie tych słów córka wyciąga z tornistra ulotkę, którą otrzymała od „dużego czarnego kota” (potem wyjaśniłem jej, że był to jaguar) i że jeszcze dostali naklejki, ale „Pani w klasie powiedziała, że są one okropne i mnie też się nie podobają”… i faktycznie z tornistra latorośl wyciąga dwie vlepki, których tematyka bardzo zbliżona jest do tych o charakterze chuligańskim („Jesteśmy tu i mamy się dobrze” i twarz osobnika niczym z horrorów). O ile sam pomysł bardzo fajny, o tyle wykonanie nie najlepsze. Ja rozumiem, że dzieci zachęcić jest łatwiej rozdając gadżety, ale warto zwrócić uwagę na to, co się rozdaje. Gdyby „duży czarny kot” rozdawał gadżety nawet ze swoim wizerunkiem, to jestem przekonany, że efekt mógłby być dużo lepszy.

Żeby nie było, że jestem malkontentem, wręcz przeciwnie wczorajsze wiadomości ze szkoły bardzo mnie ucieszyły i liczę, że nie będzie to jednorazowa akcja, a plakaty np: ze zdjęciem pełnego sektora rodzinnego zachęcające do odwiedzania stadionu przy Konwiktorskiej na stałe zagoszczą na tablicy ogłoszeń. Jeśli takie są zamysły, to warto też zwrócić uwagę nawet na te najdrobniejsze detale.

P.S. „Dużego czarnego kota” córka będzie miała okazję niedługo zobaczyć ponownie, tym razem już na stadionie.

Author: TeCet

7 thoughts on “O tym jak „duży czarny kot” na mecz zapraszał

  1. Ze swojej strony mogę powiedzieć tak… „Czarnego kota” nie pamiętam ze szkoły. Nie wiem nawet, kiedy i w jaki sposób moja szkoła wzięła kiedyś udział w akcji kibic. Brzydko mówiąc nie wiedziałam jeszcze wtedy o istnieniu Polonii, słyszałam jedynie o Legii i zapisując się na akcję byłam niemalże pewna, że będę jeździć na Legię. Nauczyciel od wf-u chłopaków powiedział, że chce, żeby jak najwięcej chłopców tam jeździło, oglądało mecze i uczyło się, jak powinno się grać, a jaki błędów nie powinno się popełniać. W ten sposób od 4 klasy podstawówki chodziłam na mecze Polonii. Niestety wraz ze zmianą nauczyciela od wf-u skończyła się w mojej szkole Akcja Kibic… parę lat później znowu zaczęłam chodzić na mecze. Bardzo miło wspominam Akcję Kibic, wszystkie gadżety, które dostawaliśmy za każdy przyjazd zdecydowanie zachęcały małych kibiców…
    Jak się później okazało chodził, kiedyś mój tata, a wcześniej dziadek… ale nie o tym chciałam napisać. Pamiętam jeszcze jak nie było Jaguara, a był słoń 🙂 Kurczę, zdecydowanie uważam, że powinno się odwiedzać jak najwięcej szkół, informować tych nie doinformowanych, że NIE ISTNIEJE JEDEN KLUB W WARSZAWIE, że jest ważniejszy zespół, przedstawiać małą chociażby historię klubu i zachęcać dzieciaki do chodzenia na mecze. Jeśli przyjdą, na pewno już nigdy z niego nie wyjdą:)
    Co do naklejek to faktycznie powinno się dostosować do wieku. Starsze dzieciaki z takich na bank by się cieszyły, młodsze nie koniecznie…. a o to przecież właśnie chodzi, żeby promować Polonię wśród przekupnych maluchów, które później będą wiernymi, oddanymi kibicami. :tablica:

  2. Organizator „Akcji Kibic” bije się w pierś w związku z vlepką – była to pomyłka. Przy okazji prosi o kontakt (t. 519 341 801), ponieważ dla niego bardzo ważne są „znajomości” w szkołach, także wśród rodziców uczniów.

  3. Jezeli to byla ta wlasnie vlepka z takim klaunem to my ja zrobilismy…
    1) sprawa to taka, ze ve vlepce o ile byla sciagnieta ze strony czy z FB jest blad, bo nie bylo napisane jesteśmy tylko Jeśtesmy …
    2) jesli juz to sa inne vlepki np. z kungFu panda, ktore duzo lepiej by pasowaly na akcje …bo dawac dzieciakom takie cos to raczej naprawde hard core.

    3) nie zgadzamy sie, ze wykonanie jest slabe, bo jest fajne…o ile oczywiscie mowimy/piszemy o tej samej vlepce co jest na forum gdzies tutaj: http://wielkapolonia.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=14388&start=125

    pzdr
    zaloga :krzesl:

Dodaj komentarz