Engel jr o swojej karierze. Kosmalski o ŁKS-ie

Tuż przed meczem z ŁKS-em prezentujemy wywiad z Jerzym Engelem jr, którego udzielił blogowi „Gramy bez bramkarza”. 

Jerzy Engel (fot. Robe)
Jerzy Engel (fot. Robe)

Na samym początku piastujący funkcję dyrektora sportowego „Czarnych Koszul” określił swoją rolę w naszym klubie. W swojej ocenie Engel jr jest managerem klubu. Łączę administrację z koordynowaniem pracy szkoleniowej sztabu i współpracuje z dyrektorami innych działów w strukturze klubu – wyjaśnił.

Engel jr w przeszłości prowadził zespół rezerw Polonii. Do pracy przyjmował go Jerzy Piekarzewski. Debiut na ławce przypadł w Legionovii (wcześniej były rezerwy), gdzie został pierwszym trenerem miejscowego klubu. – W Legionowie, podobnie jak w rezerwach Polonii, miałem z zespołem bardzo dobry kontakt, poza boiskiem przyjaźniłem się z niektórymi zawodnikami, co było też trudne do pogodzenia z pracą. Czasem trzeba było zostawić sentymenty na boku. Moim współlokatorem był Marcin Korkuć i była to bardzo specyficzna relacja. Wymagałem od niego najwięcej, bo nie chciałem być posądzony o to, że wystawiam go do gry tylko dlatego, że jest moim kolegą. Buntował się strasznie, przez to nasze stosunki nawet nieco się w pewnym momencie popsuły. Chyba sadzałem go na ławce częściej niż powinienem – wspomina po czasie.

Potem przyszła praca w biednych Błękitnych Stargard Szczeciński. Warunki do pracy mieliśmy bardzo słabe. Jedyne, czego tam się nauczyłem, to żeby nie wchodzić do klubów niepewnych finansowo, nie ryzykować. Chyba lepiej w ogóle nie pracować, niż pakować się w kłopoty. Szkoleniowo nie skorzystałem, po prostu spędziłem pół roku w biedzie. Udało mi się tam jednak znaleźć kilku fajnych zawodników, takich jak Kuba Wawrzyniak.

Spod Szczecina zawędrował do Radomia, gdzie poprowadził Radomiak, z którym udało się awansować na zaplecze Ekstraklasy, a także praca w roli drugiego trenera w ekstraklasowej Polonii Warszawa i staż w Newcastle United. Następnie poprowadził ŁKS Łomża, gdzie był trenerem – managerem. – Prowadziłem rozmowy ze sponsorami, kampanię marketingową, kampanię medialną, brałem udział w procesie zatrudniania pracowników do klubu itd. Moim asystentem był wówczas Leszek Ojrzyński, z którym pracowałem od kilku lat i rozumieliśmy się bez słów. Dzięki jego pomocy mogłem skupić się nie tylko na prowadzeniu drużyny, ale też budowaniu otoczki. Brałem udział w planowaniu budżetu, jego rozdysponowaniu – zdradza na gramybezbramkarza.wordpress.com zakres swoich obowiązków.

Marcin Truszkowski
Marcin Truszkowski (fot. Robert)

W Łomży trafił na Rafała Boguskiego Marcina Truszkowskiego. – Mało odpowiedzialności, ale dużo talentu. Bardzo podobnym charakterem był Łukasz Jarosiewicz, którego prowadziłem w Polonii. Sporo takich graczy się marnuje, bo czasem głowa nie dojeżdża. Co do Marcina, pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po tym, jak sprowadziłem go z Ostrołęki i okazało się, że źle się prowadzi, była rozmowa z jego ówczesną żoną. Namówiłem ją wówczas na przeprowadzkę do Łomży, bo w Ostrołęce nie było żadnych szans na upilnowanie Marcina. Było sporo zabiegów, żeby wydobyć z niego talent. Potrafił zagrać świetny mecz, a potem przyjść na zajęcia kompletnie nieprzygotowany. Odsuwaliśmy go od zajęć, sadzaliśmy na ławce,… Długo trwało jego dyscyplinowanie, ale w końcu udało się ująć go w ryzy i pokazał pełnię swoich możliwości. Potem miał mniej szczęścia, bo trafił do Bełchatowa, a tam rządził trener Orest Lenczyk. Marcin został bardzo szybko spacyfikowany, bo szkoleniowiec nie miał do niego cierpliwości, a zawodnik potrzebował takiego piłkarskiego ojca, który go poprowadzi. Trenerowi Lenczykowi się nie dziwię, bo to bywa uciążliwe. Ja lubię dawać szansę piłkarzom, na których inni postawili krzyżyk, ale jest to bardzo trudne i czasem się nie udaje – zdradza Engel jr. Dyrektor sportowy „Czarnych Koszul” zaliczył także epizod zagraniczny na Cyprze. W APOEL-u Nikozja był managerem akademii i koordynatorem szkolenia.

Krystian Pieczara, Jerzy Engel jr, Igor Gołaszewski, Radosław Majdan, Jerzy Piekarzewski
Krystian Pieczara, Jerzy Engel jr, Igor Gołaszewski, Radosław Majdan, Jerzy Piekarzewski (fot. Urlich)

Do Polonii wrócił z myślą o awansie do Ekstraklasy. – Trzeba wybudować solidne fundamenty. Koncepcja, jaką przyjąłem, zakłada oparcie odbudowy klubu na prawdziwych wartościach i relacjach. Nie interesują mnie zawodnicy i pracownicy , którzy chcą przyjść do Polonii dla pieniędzy czy indywidualnych celów. Każdy, kto tu jest, musi stawiać klub i jego odbudowę na pierwszym miejscu. Dlatego w pierwszej kolejności sięgnąłem po wychowanków klubu jako liderów tak na boisku, jak i poza nim – mówi o tzw. „planie pięcioletnim”.

Engel jr zdradził także kilka ciekawych szczegółów dotyczących innych kwestii. Budżet 3 mln zł nie zostanie spożytkowany na drużynę, to kwota na funkcjonowanie całego klubu.

Jeśli zaś chodzi o stadion, to zupełnie nowy nie wchodzi w grę, bo obecny obiekt jest zabytkowy. Mowa raczej o modernizacji. Aktualnie stadion nie spełniłby wymogów licencyjnych na grę w ekstraklasie, poza tym nowszy obiekt przyciągnie większą liczbę kibiców, a co za tym idzie, także zwiększy wpływy. Już w tej chwili miasto rozmawia z inwestorami, myślę, że w ciągu pięciu lat modernizacja stanie się faktem – powiedział blogowi „Gramy bez bramkarza”.

Jacek Kosmalski i Jerzy Engel jr (
Jacek Kosmalski i Jerzy Engel jr (fot. Robe)

O meczu z ŁKS-em wypowiedział się dla strony oficjalnej Jacek Kosmalski. – Przyznaję uczciwie, że z dwóch łódzkich klubów znacznie większą sympatią darzę ŁKS, ale również dlatego, że przez rok byłem piłkarzem tego klubu – wspomina Kosmalski.

Skaut Polonii widział ostatni mecz naszych rywali. Co ciekawego powiedział o „Galernikach”? – Byłem w minioną niedzielę w Łodzi, obserwując ich meczu z Ursusem. Nowozbudowana trybuna na stadionie przy Alei Unii wypełniona była w całości. W trakcie meczu panowała fajna atmosfera, więc piłkarze ŁKS mają dla kogo grać. Uważam jednak, że Polonia ma nie gorszych fanów, którzy w piątek stworzą na Konwiktorskiej wspaniałe widowisko. Jestem pewien, że po porażce z Pilicą „Czarne Koszule” zrobią wszystko, żeby odzyskać zaufanie swoich kibiców i w piątek zdobędą komplet punktów. Wierzę, że na meczu z ŁKS na trybunach będzie komplet widzów i, że piłkarze stworzą wspaniały spektakl, ale wygra Polonia. Innego scenariusza nie biorę pod uwagę – mówi popularny „Kosmal”.

Na stronie oficjalnej możemy też poznać opinię Piotra Kubiaczyka na temat akcji marketingowej „Dumy Stolicy”. – [czułem – przyp. red.] to, co wszyscy sympatycy „Czarnych Koszul” – wielką radość, podekscytowanie i dumę. Mimo że kibicuję tej drużynie od trzydziestu lat, nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak dużą kampanią reklamową. Pamiętam różne akcje kibiców, włącznie z rozklejaniem przez nich plakatów meczowych na mieście i wspaniałe oprawy na stadionie, ale… no właśnie nie można porównywać skali tych działań. Pojawienie się Polonii na ulicach Stolicy w takim rozmiarze wizualnym jest świetnym pomysłem. Przypomnieliśmy się i do wszystkich mieszkańców Stolicy dotarliśmy z informacją, że jest w Warszawie klub, o którym obecnie mniej się mówi, ale który posiada wspaniałą, ponad stuletnią historię i, w którym pielęgnuje się tradycję i klimat dawnej Warszawy. Uważam, że to jest doskonała motywacja do zainteresowania się Polonią, bo niewiele, nie tylko polskich klubów na tym poziomie rozgrywek może pozwolić sobie na tak ambitną kampanię marketingową.

Piotr Kosiorowski
Piotr Kosiorowski (fot. Robe)

oraz opinię Piotra Kosiorowskiego o Sandecji Nowy Sącz. – W Sandecji spędziłem dwa sezony.  To był mój świadomy wybór, również dlatego, że zespół z Nowego Sącza zbierał w pierwszej lidze bardzo pozytywne opinie. Sandecja zawsze słynęła z widowiskowej, ambitnej, pozbawionej kalkulacji gry, a piłkarze wybiegając na boisko wiedzieli, co mają na nim robić. Te opinie potwierdziły się również w trakcie mojego dwuletniego pobytu w tym klubie – zapewnia Piotrek. – Do dziś darzę Sandecję wielkim sentymentem i chyba najmilej wspominam okres mojej gry poza Warszawą. Gdyby nie sprawy osobiste być może grałbym w tym zespole znacznie dłużej, bo świetnie się w nim czułem. To klub z duszą i tradycją, mający wspaniałych kibiców i oddanych działaczy. Sandecja nigdy nie grała na poziomie Ekstraklasy, dlatego nie jest tak popularnym klubem w Polsce, jak choćby Polonia. Niemniej, nie tylko w moim sercu odcisnęła duże piętno. Do dziś jestem wielkim sympatykiem Sandecji i tak już pozostanie – wspomina kapitan klubu z ul. Konwiktorskiej 6.

Źródło: własne / gramybezbramkarza.wordpress.com / kspolonia.pl

Author: Kwikster

Barwy moro, ciemny kaptur, Kwik to dziwny bywa stwór, o swej Polonii marzy dzień i noc i w Gwiezdnych Wojen wierzy moc [wierszyk z czasów ogólniaka... niezmiennie na czasie ;)]

Dodaj komentarz