Dwie połowy – dwa mecze

Udało mi się dojechać do Warszawy z wakacji akurat tak, żeby zdążyć na mecz. I tak się spóźniłem przez korki w Alejach, ochrona nie chciała mnie wpuścić na trybunę bez identyfikatora, a w biurze było pusto… bo wszyscy na meczu, więc pierwsze 15 minut mi umknęło.

Jak się okazało nic nie straciłem, bo cała pierwsza połowa daje się skwitować stwierdzeniem, że się odbyła. Mało się działo, a jeśli już, to z przewagą „Traktorków”. Można najwyżej odnotować świetną paradę Przemka Kazimierczaka z 36 minuty oraz niewyraźną sytuację z 43, kiedy części publiczności wydawało się, że powinien być karny dla nas, po obaleniu w polu karnym Zbyszka Obłuskiego. No i dwie żółte dla nas w samej końcówce. Głównym zajęciem było liczenie startujących z Okęcia samolotów. Czekaliśmy na II połowę (wreszcie na wale ziemnym, w dobrym towarzystwie.

Krystian Pieczara
Krystian Pieczara (fot. Lugher)

No i zaczęło się! Na boisku za niewyraźnego dziś Krystiana Pieczarę wszedł Marcin Kluska. Nasi zaczęli z animuszem i już w 51 minucie doczekaliśmy się bramki. Dobre wypuszczenie Obłuskiego przez Mariusza Marczaka, a Zbyszek poszedł jak dzik w żołędzie, zdobył pozycje przed obrońcą i strzelił obok bramkarza. Goooool!

W 54 znowu wpadło, ale sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej. Chwile później za Bazylego Kokota wszedł Marcin Bochenek i trzeba przyznać, że zagrał dobry mecz. Szkoda tylko, że w 97 lub nawet 8 minucie dał się głupio wykartkować… a było to już drugie uszczuplenie naszego składu, bo wcześniej dwie żółte obejrzał Rafał Kosiec.

Ale po kolei. W 63 na boisku pojawił się Seba „Łysy” Pindor, o którym na koniec. W 68 minucie mogliśmy być już dosyć spokojni, bo chłopcy odwrócili role i tym razem to Zbyszek świetnie obsłużył „Manola”, a ten huknął o poprzeczkę, po której piłka wpadła do sieci.

Dziwnie zrobiło się w 73 minucie. Po faulu na jednym z naszych sędzia pokazał drugą żółtą jednemu z graczy Ursusa. I tu humorystycznie – spiker zaczął przekonywać sędziego, że się pomylił i ten cofnął tę kartkę, obdarowując nią innego gracza gospodarzy. W sumie prawidłowo, ale widać było wyraźnie, że człowiek z gwizdkiem nie bardzo panował nad wydarzeniami na boisku. Chwile później „Bochen” doskonale się zachował w polu karnym ekspediując piłkę na róg po bardzo groźniej akcji miejscowych. W 81 mieliśmy pierwsze wykluczenie – druga żółta dla Rafała Kośca, ale po 5 minutach się wyrównało, bo za faul na Sebastianie bezpośrednią czerwoną zobaczył ten wcześniej „oszczędzony”. Tuż po tym tylko słupek uratował Ursus przed utratą trzeciego gola po bombie Kluski.

Mając w pamięci nasze pechowe końcówki z niepokojem czekaliśmy na koniec meczu. I niestety doczekaliśmy się. Drużyna lekko się cofnęła i w 89 minucie padła bramka kontaktowa. Arkadiusz Ciach strzelał, jeden z naszych (chyba Daniel Choroś) nieszczęśliwie podbił piłkę i ta wpadła do siatki obok bezradnego w tej sytuacji Przemka.

Sędzia dodał 5 minut, które zamieniły się w efekcie w 10. Działo się tak dlatego, że na boisku co chwila dochodziło do ostrych spięć, po których trup słał się gęsto. Sędzia seriami dawał kartki. Trzeba przyznać, że choć nie potrafił zapanować nad wydarzeniami boiskowymi, to jednak kartki były w zasadzie zasłużone, a było ich w sumie chyba kilkanaście. Dobrze grający „Bochen” dał się wyautować kolejno w 90 i 97/8 minucie – ta druga chyba za dyskusje. Niestety kotłowało się przeważnie pod naszą bramką i „Traktorki” biły wolnego za wolnym, a wszystko sprzed naszego pola karnego. Ostatni był już w 100 minucie, tuż po wykluczeniu Marcina. Nic z niego nie wyszło i sędzia wreszcie skończył spotkanie. Odetchnęliśmy, bo mogło się skończyć przykrym remisem.

Ale wygrana w tym meczu, z jednym z głównych konkurentów do awansu, dobrze smakuje i jest zasłużona. Wypromowała nas ona na trzecie miejsce w tabeli, już tylko z trzema punktami do lidera Sokoła, który dziś tylko zremisował. To pooceniajmy indywidualnie:

Przemek – bardzo dobrze. A kilka razy musiał się pokazać. Bramki obronić nie mógł, a przez cały mecz tylko raz miał niepewny wybieg do jednego z rogów, ale wtedy groźnie nie było.

Bazyl przyzwoicie, choć jego zastępca – Marcin Bochenek zagrał naprawdę dobry mecz. Tylko te dwie żółte, wrrrrr.
Podkreślić chciałbym dzisiejszą dobrą grę środkowych, zarówno Daniel Choroś, jak i Donatas Nakrošius zupełnie nie dawali się dziś ogrywać. Obaj na zdecydowany plus.
Bartek Wybraniec był mniej dziś widoczny. Mnie brakowało zwłaszcza jego rajdów po skrzydle.

Sebastian Pindor
Sebastian Pindor (fot. Polonia Warszawa FB)

Rafał – dwie żółte, dużo walki i to prawdziwej walki. Może nie był jakoś szczególnie widoczny, ale swoje w tym meczu zrobił.
Piotrek Kosiorowski i Olek Tomaszewski. Jeśli miałbym mieć jakiekolwiek uwagi krytyczne, to do nich. Walczyli jak wszyscy, ale nie tworzyli jakichś błyskotliwych akcji. Zbyt dużo, zwłaszcza w I połowie było strzałów „na Kosmala”. Wolałbym zobaczyć coś bardziej składnego w rozegraniu. Seba Pindor wniósł do gry większą zaciętość i walkę do upadłego. Przypłacił to nieprzyjemną sytuacją. Po ostatnim wolnym na koniec meczu runął i wyglądało to naprawdę groźnie, bo chyba na chwile stracił przytomność. Zaczęło się gwałtowne poszukiwanie ratowników medycznych i „Łysego” długo cucono. Zszedł do szatni o własnych siłach, choć nie do końca był w stanie po meczu pogadać. Zdaje się, że cała sprawa polegała na tym, że w zamieszaniu dostał w splot słoneczny i po prostu odjechał. Ktoś tam mówił o ataku astmy, ale to chyba były tylko wyobrażenia miejscowych oficjeli.
Pojawił się także, po wykartkowaniu Rafała, Piotrek Augustyniak, ale o jego grze trudno coś konkretnego powiedzieć. W tym czasie nie było już składnej gry, ciągłe utarczki pomiędzy zawodnikami, pretensje do sędziego, awantura wywołana (trochę słusznie) przez trenera gospodarzy. Brak pola do popisu.

Awantura trenera z sędziami wynikała z ewidentnego błędu gwizdka. Jeden z naszych faulował napastnika gospodarzy, chorągiewka to sygnalizował, ale główny już biegł za akcją i widział tylko faul na naszym (żółta dla „Traktorka”). I wtedy się zaczęło, gospodarze gremialnie rzucili się do sędziego (za pyskówkę dostał jeszcze kartkę bramkarz gospodarzy, a na ławce miejscowych zawrzało – rzuty wiadrem, które udało się rozwalić, próby zdemolowania własnej budki rezerwowych, ostre wyzwiska pod adresem kompletu sędziowskiego, w tym technicznego. Grubo i w efekcie czerwona dla trenera. Wtedy to bardzo krewki oficjel Ursusa wysnuł wniosek, że liga ustawiana jest pod Polonię (sic!), że o Polonii pisze się więcej niż o ukochanej Legii, że może Polonię należałoby od razu, przy stoliku, promować do ekstraklasy i tym podobne. Kilku umiarkowanych ludzi z klubu trochę go schłodziło. Folklor. Ciekawe, że nie było żadnych pretensji do naszej drużyny, obrywało się sędziom. To fakt, że główny nie udźwignął ciężaru tego prestiżowego meczu, ale o faworyzowaniu którejś z drużyn nie było mowy!

Wreszcie atak. Krystian grał tylko w I połowie, w której nikt (w polu) nie błysnął. On też. Zmieniający go Marcin Kluska zaprezentował się bardzo dobrze. Dobrze wypadli także pozostali napastnicy – Zbyszek i Manolo. Byli groźni, obaj zaliczyli po bramce i asyście.

Po meczu Mariusz powiedział, że drużyna sama cofnęła się w końcówce, wynik 2:0 wyglądał dobrze, grali przez jakiś czas 10 na 11 i tak jakoś wyszło. Nie mieli takiego zalecenia z ławki. Manolo twierdzi, że drużyna jeszcze się dociera, ale gra im się razem coraz lepiej. Mocno wierzy w wygraną z Bronią i będzie chciał coś od siebie dorzucić. Potwierdził słowa Igora Gołaszewskiego, który twierdził, że drużyna powoli wchodzi w cykl meczowy i będzie lepiej i lepiej.

My też na to liczymy. A na razie – mamy już trzecią lokatę i wyraźnie zbliżamy się do pozycji lidera. Ograliśmy Ursus na ich boisku – to się liczy.

Na koniec malutka uwaga – jeśli szukalibyśmy jeszcze wzmocnień, to ja, ale także ludzie, z którymi obserwowaliśmy ten mecz, gorąco polecalibyśmy uwadze naszego skautingu Patryka Kamińskiego. On był motorem gry Ursusa, bardzo groźny, dobrze egzekwujący stałe fragmenty gry, dobry drybling i przegląd pola. Warto by było go mieć u nas.

Author: trickywoo

3 thoughts on “Dwie połowy – dwa mecze

  1. Jedno pytanie do piewców transferu Kamińskiego. Czy nie jest on przypadkiem sympatykiem klubu znad kanałku? Bo takie coś powinno od razu dyskwalifikować zawodnika, niezależnie od umiejętności. Nie jestem w stanie uwierzyć w profesjonalizm kopaczy w 4 klasie rozgrywkowej i nie sądzę, by kibic ległej umierał na boisko za Polonię. Poza tym w zespole widziałbym raczej piłkarzy chcących odbudować zasłużoną w polskim futbolu markę, jaką niewątpliwie jesteśmy, a nie niezwiązane z klubem gwiazdeczki, traktujące drużynę jako trampolinę do wyższych lig i lepszych klubów, bo Polonia jest medialna. Tak więc, dla dobra atmosfery w szatni i wyników w przyszłości jestem przeciwko sprowadzaniu graczy kibicujących klubowi z wołynia.

    P.S. Oczywiście nie mam pewności czy odnosi się to do Kamińskiego. Jeśli nie to jestem skłonny zmienić front i powitać go z otwartymi ramionami. 🙂

Dodaj komentarz