Smutek w Radości

Umówiliśmy się z Kwikiem, że ja nie piszę sprawozdania z meczu. Bo, jak stwierdził nasz Naczelny, zacznę ostro… a skończę pobłażliwie. To miło, że jestem postrzegany jako ten dobrotliwiec, który co najwyżej delikatnie pogrozi paluszkiem. Ale do rzeczy.

Nie jest to felieton o samym meczu, bo kto był to go widział (czyli prawie nikt!), a reszta mogła się z nim pobieżnie zapoznać z materiału Kwika. Rzecz ma być o szerszym spojrzeniu na sytuację, w jakiej znalazł się nasz klub.

Radość jest jeszcze w obrębie Warszawy, dojazd łatwiutki, a dodatkowo część kolegów mogła się dosiadać do tych, którzy byli zmotoryzowani. I tylko pewnie dzięki nim tylko jedna osoba skończyła z pobiciem gdzieś na przystanku… Pech. Godzina popołudniowa, z możliwością wyrobienia się po pracy, dla innych sezon wakacyjno urlopowy, a dodatkowo bardzo fajna pogoda. No i możliwość naocznego przekonania się czym tak naprawdę dysponujemy przed sezonem. I co? Wielka kicha! Może, w sumie, było nas ze 20-25 osób, z czego znakomita większość to dzieci, kobiety lub tacy weterani jak ja czy Koń. Jako komando, to słabo to wyglądało. Tymczasem można się było przekonać, że nasze mecze to nie będą wydarzenia stricte sportowe lecz raczej próba sił z wszechogarniającym na Mazowszu żywiołem w biało zielono czerwonych barwach. W Radości też się stawili, i żeby nie było wątpliwości – nie byli to wcale kibice klubu Parafialnego. Jeszcze przed zjazdem do lasku, w stronę stadionu, można było zaobserwować nawalającą się piwem trójeczkę, która kierowała w stronę boiska bojówki, które na tym obiekcie najwyraźniej jeszcze nigdy nie były. No i zebrało się ich sporo, lekko licząc 100-150 osób. W nastrojach bojowych, wyraźnie szukających mocniejszych wrażeń.

Musieliśmy zebrać tego owoce. Dwie koleżanki, które przez niewiedzę, usiadły początkowo po stronie tych „jedynie słusznych”, zostały poinformowane, że mają sp..lać stamtąd, a ogólnie, jak nie schowają szalików, to mogą jeszcze zostać sponiewierane fizycznie. Było tak łagodnie, bo dziewczyny jednego z nich prywatnie znały. Ufff, co kolega, to kolega, choć na dziś już chyba passe’. No ale były wypatrzone i dwóch kolesiów jednak im te szaliki skroiło. Mieli wprawę, bo siedziałem niedaleko i serio – nic nie zauważyłem. Dziewczyny głos dobyły z siebie dopiero jak klienci znikali w lesie za bramką, mknąc do swoich kompanów. Może tym sposobem dziewczyny pozwoliły nam na powrót do domu w jednym kawałku?

Nazar Litun
Nazar Litun (fot. Michał Joot)

No i oczywiście pojawiły się śpiewy. Jakie, to chyba nie muszę tu pisać. Chociaż, zaraz, raz ktoś nieśmiało zaintonował: „hej Radość gooool!” ,ale tak cichutko. I dobrze, bo wywołało to wśród kibiców „miejscowych” sporą wesołość, prawie tak dużą jak satysfakcja ze spalenia naszych szalików.

Atmosfera udzielił a się chyba także części sztabu szkoleniowego i rezerwowych gospodarzy, którzy w II połowie sami chcieli wymierzać sprawiedliwość Nazarowi Litunowi za to, że nie ugiął się przed ostrą i zdecydowaną grą zawodników PKS i też zagrał z odpowiednią zaciętością. Chłopakowi chwała za serducho, działaczom – wstyd!

Bartłomiej Gołaszewski
Bartłomiej Gołaszewski (fot. Zbigniew Luchciński / ksppolonia.pl)

W zaistniałej sytuacji mecz, zwłaszcza w I części, sprawiał wrażenie jakby twardzi gracze grali z juniorkami, widać było zdecydowaną dominację fizyczną miejscowych, a nasi sprawiali wrażenie zaskoczonych taką grą, no i nieco zastraszonych agresją z trybun. Wyjątki stanowili w sumie chłopcy wymienieni przez Kwika, ze szczególnym wskazaniem na Bartka Gołaszewskiego. On sprawiał w przerwie, po zejściu, wrażenie człowieka, który wypruł sobie na boisku flaki! Widać cecha rodzinna!

W II połowie nasi wyszli z większą wolą walki i nawet zyskali leciutką przewagę. Niestety, w miejsce nieźle sędziującego człowieka z pierwszej połowy, wszedł jako główny dotychczasowy boczny, który (przestraszony? Bo chyba nie stronniczy) gwizdał tylko w jedną stronę. Raz nawet na zwróconą uwagę w sytuacji ewidentnej i stojąc ok. 3 metrów od zdarzenia, rzucił się w stronę naszej ławki z ostrymi pogróżkami. Ciekawe… Ale aplauz od schlanej hołot dostał! A jak!

No i trzeba się było szybko likwidować po meczu, chyba że ktoś liczyłby na odszkodowanie za wybite szyby w aucie itp. Udało nam się jeszcze przechwycić, już na ulicy, kolegę z Muranowa, czym być może ocaliliśmy mu skórę.

Garść wniosków. Co do samego meczu i wymiaru sportowego. Należałem do do osób opowiadających się za ewentualnym zakupem licencji na grę w jakiejś maksymalnie wysokiej lidze, uważając, że zdekompletowany w 100% zespół, przy organizacji de facto z łapanki, wcale nie musi tak z marszu awansować z roku na rok o stopień wyżej. Przestrzegał przed tym także na spotkaniu Piotr Dziewicki. I rzeczywiście. Jeśli wszystkie drużyny w naszej grupie będą wychodziły na nas na takiej maksymalnej napince, wkładając w grę 200% normalnej energii, to wcale nie jestem taki spokojny o te awanse. Nasi chłopcy muszą się przede wszystkim przystosować do gry, hmm, męskiej, od pierwszej do ostatniej minuty. Ci, których zobaczyliśmy w obu dotychczasowych meczach, to pełny materiał jakim dysponują trenerzy. Piotr liczy na uzupełnienie składu jakimiś zawodnikami „last minute”, którzy nie załapią się do końca transferów w wyższych ligach. Ok, ale oni będą się musieli zgrać z zespołem.

Samą grę trudniej oceniać, bo ten mecz, w odróżnieniu od otwockiego, miał wymiar zdecydowanie fizyczny, kick and run, z bardzo mocnymi, na pograniczu faul, wejściami.

Ogólnie widać możliwość zestawienia przyzwoitej i walczącej pierwszej 11, a pozostali będą grać jako zmiennicy. W obu meczach składy były wymieszane, a dobrze byłoby spróbować wyodrębnić tych podstawowych i zobaczyć , jak oni sobie poradzą. To taka moja malutka sugestia do naszych trenerów (oni pewnie to sami lepiej wiedzą, hahahahah).

I na koniec. W domu zawsze zbierzemy frekwencję, ale żeby ugrać coś więcej musimy nałapać punkcików także na wyjazdach. Już wiemy, że na znakomitej większości meczów, jeśli nie na wszystkich, będziemy mieli sytuacje analogiczne do tych z Radości. Nawet jeśli termin i godzina będą się pokrywać z meczem ukochanej Legiuni. Po prostu dla tego pijanego bydła (w tym miejscu przepraszam pożyteczne zwierzęta, ale jakoś tych bandytów trzeba było nazwać) nienawiść i chęć doprowadzenia do burdy są dużo ważniejsze niż werbalna miłość do klubu znad kanałku. To taki etos życia – napierd…lić się piwskiem, obrzygać sobie buty i nogawki i jeszcze , jak się uda, to przywalić (oczywiście w relacji minimum 5- 1, a najlepiej szczupłym i subtelnym dziewczynkom, czy pojedynczemu chłopakowi na pętli autobusowej, 12latki też chętnie widziane!) kibicowi Polonii.

Powtarzam, ja optowałem za licencją na wyższą ligę, choćby po to, aby takich klimatów unikać. Duuuużo było jednak głosów nawołujących do jakiegoś samooczyszczenia, gry z honorem, najlepiej od B-klasy (Jezu! To jeszcze chyba ze trzy poziomy niżej!), czy okręgówki. Bo tak nakazuje honor! Pytam się – jaki,do ciężkiej cholery honor?! Czy normalni ludzie muszą się dopasowywać do bydła i ćwierćmózgów jakie zawitały ostatniej środy do Radości?! Czy ja i moi koledzy po szalu mamy się przed nimi tłumaczyć i liczyć się z ich zdaniem?! Stało się, jesteśmy wystarczająco nisko, żeby głowy nosić wysoko, ale czy na pewno? Czy honorowym jest kiedy banda pijanych bandziorów kroi nasze koleżanki, a przeciwstawić im się mogą prawie emeryt, facet z małym w sumie dzieciakiem i gość, w prawdzie sprawny, ale za to z wywalonym dyskiem?! A może kolega, który przywiózł ze sobą jakąś nie do końca młoda panią, żeby sobie zobaczyła mecz, albo pan prezes Popielarz?… Bo więcej nas już nie było. Zabrakło zwłaszcza tych honorowych, którzy są zawsze tam, gdzie ich drużyna gra. Na meczu byli bowiem ludzie, którzy się wcześniej opowiadali za kupnem licencji. I to niestety pokazuje na czym aktualnie stoimy.

Podkreślam – jeśli zależy Wam na klubie, marzycie o awansie wyżej i oglądaniu coraz lepszych meczów – MUSICIE JEŹDZIĆ NA WYJAZDY! (jak nas będzie 200 osób, to te gieroje będą bardzo cichutkie). A jeśli nie, to sorry, ale przestańcie bredzić coś o honorze tym, którym jak widać, dobro klubu faktycznie leży na sercu!

No i co ? Dalej jestem dobrotliwy, czy raczej zostanę okrzyknięty teraz wrogiem publicznym?…

Author: trickywoo

17 thoughts on “Smutek w Radości

  1. Wracamy do punktu wyjścia

    Zabiorę glos w sprwie – uwazam ,że życie samo układa scenariusz nawet taki którego byśmy się chyba nie spodziewali wcześniej .

    Tekst oddaje całą prawdę o nas i naszej przyszłości – myślę tu głównie o kibicach oraz sympatykach „czarnych koszul”.

    Zespół PIOTRA DRZEWIECKIEGO to jest inna bajka – rozwinę moją myśl w ten sposób ,że bez kibiców nie będzie WIELKIEJ nawet MAŁEJ POLONII WARSZAWA.

    SIŁĄ napędową wszystkiego w sporcie są PIENIĄDZE I KIBICE ukochanego klubu.
    KASY nie mamy i na razie chyba się nie zanosi by była /myślę o dużej/ a w takim razie czy są KIBICE POLONII WARSZAWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! .

    Podzielam wszystkie obawy autora tego takstu – siedziałem na ławce z SYNEM OBOK /na dodatek również w czarnej koszulce / i w czasie meczu już nękały mnie koszmary przyszłych spotkań wyjazdowych drużyny Polonii.

    Biorąc pod uwagę odległość , początek transformacji zespołu , pozytywny bodziec nowo tworzonej drużyny , energię oraz wiarę w sukces naszych kopaczy – frekwencja była mizerna .

    Trzeba zrozumieć że to jest też bardzo trudny moment dla piłkarzy /różne myśli – czy dobrze robię –czy mam grać właśnie w Polonii –jak ustawić swoją karierę – każdy z nich codziennie zadaje sobie to pytanie .

    A MY NASZYM również zaangażowaniem mamy im pomóc w utrwalaniu dobrze podjętej decyzji.

    NIE wpadać w euforie ,że dałem cegiełkę 250 zł .i jestem gość polonista.
    NIE TAK PANOWIE – NIE TAK

    W przyszłym sezonie może już nie znaleźć się wielu chętnych na grę w klubie /nie dotyczy MKS/ , teraz jesteśmy jeszcze na fali i trzeba to wykorzystać – czyli POMÓĆ drużynie w tych trudnych poczatkach .

    Dalej się wszystko rozkręci i miejmy nadzieję będzie tylko lepiej.

  2. ujmując rzecz w krótkich, żołnierskich słowach: JEŹDZIĆ QRWA NA WYJAZDY!!!!!!!!

    Ja łażę często na okręgówki, 3 ligę itp. – 200 naszych w grupie – I ŻADNE SCHLANE BYDŁO NIE PODSKOCZY, uwierzcie!!!! Nikt nas wtedy nie przekrzyczy.

  3. pozostaje mi się tylko podpisać obiema rękami pod tym co napisał trickywoo!!

    odnosze wrażenie że gdybym nie zabrał w drodze powrotnej z meczu Konia i jego dwóch kolegów, to mimo ich wieku również mogli by mieć problemy z powrotem do domu w jednym kawałku, przecież wielcy chuligani z 7egii są tacy honorowi i nikomu nie odpuszczą!!

  4. Byłem na meczu i zostałem zaskoczony obecnością bandy L. Zachowywali się standardowo. Do samochodu w lesie wracałem po meczu w podskokach i szybko odjechałem. Od bandyty można zarobić wszędzie. Dopóki L bandyci będą mieli przyzwolenie „służb”, będą stanowić realne zagrożenie, gdzie byśmy i jak licznie się nie pojawili! Czas pokaże. Mnie zabrakło INFORMACJI gdzie i o której sparing. Dowiedziałem się chyba ze: sport.pl/warszawa, po dłuższym szukaniu. Teraz wakacje, dla tego musimy się lepiej skrzykiwać!

  5. postanowiłem się zalogować by zabrać głos w tej dyskusji. Trickywoo ma niestety bardzo dużo racji, internetowe sugestie o honorze i starcie (najlepiej od B klasy) to miód na legijne serca…im dłużej będziemy w niskich klasach rozgrywkowych tym większa szansa na niszczenie zainteresowania klubem naszych kibiców …zwłaszcza tym nie mogących się obronić…kobiet, dzieci, ojców z rodzinami itd. Prawda jest taka że w sumie dopiero od 1-2 ligi będziemy mogli wyminąć legijnych przydupasów i skoncentrować się na grze. A tym którym wydaje się że wystarczy zebrać 100 czy 150 jeżdżących na wyjazdy…też może się mylić…tu przede wszystkim należy wzmocnić poziom czujności na ten ciężki okres, tak już kiedyś było i należy do tego powrócić bo wielu legionistów bardziej niż terminarzem ekstraklasy jest obecnie zainteresowanych terminarzem IV ligi…

    Co do samego składu/meczu…to sądzę że nie będzie łatwo..nie da się wystawić nastolatków na drwalów którzy zrobią wszystko by wciągnąć nas w dół (nawet jeśli sami przy okazji będą musieli iść na dno)…dla wielu tych klubów odebranie nam punktów to główny cel sezonu. Dziwi mnie trochę fakt że nie próbujemy wkomponować w 11…2-3 doświadczonych stażem i wiekiem piłkarzy którzy umieli by trzymać twardą grę i „bronić” naszych interesów siłą na boisku…zwłaszcza że jednego takiego piłkarza w składzie już mamy…i jest to zdecydowanie piłkarz przerastający IV, III i II ligowe boiska rocznik 1979…więc jeszcze zdecydowanie nie „emeryt” spokojnie mógłby 2-3 sezony pograć a taki gościu to byłby komfort dla tych młodych graczy.

    Odniosę się jeszcze do słów o wyjazdach…na wstępie uprzedzę że nie jestem lewakiem nigdy nie należałem do Antify , nie mam też irokeza…ale szanuję tych ludzi za swoje poglądy i za różnego rodzaju drobnostki jak walka z rasizmem (przykładów podawać chyba nie muszę)… Na Polonię chodzę od końcówki lat 80tych jako paroletnie dziecko. A ten klub to dla mnie tradycja rodzinna…uczestniczyłem w różnego rodzaju sprawach po za stadionem…mecze, derby na ł3, manifestacje pod ratuszem, przemarsze na derby itd…ale po marcowym zajściu…nie wyobrażam sobie by iść ramie w ramie z gośćmi którzy na swoich braci na szalu zaplanowali , zorganizowali i napuścili innych kibiców (Sandecji a być może nie tylko…) dla mnie tego rodzaju zdrada…świadoma, celowa i zaplanowana wcześniej (przecież kibice z Sącza z nieba tam nie spadli) absolutnie przekreśla możliwość pójścia gdziekolwiek w takiej grupie…po prostu zaufanie traci się bezpowrotnie…wiem że takich ludzi jak ja jest wielu …i nie są to bynajmniej panczury tylko często ludzie którzy wyglądają normalnie, głosują na partie prawicowe ale widzieli kto zaplanował to co się stało. Nie zdecyduję się na żaden wyjazd z tymi ludzmi…nawet mając świadomość że każde gardło mniej może być przelicznikiem na stratę punktów i może skutkować brakiem awansu dla Polonii…czemu? odpowiedź jest prosta…bo zdrowie mam tylko jedno…a jeśli nie mam pewności czy grupa „narodowców” znów kogoś nie wystawi kibicom innego klubu…to nie mam zamiaru tego zdrowia ryzykować. Domyślam się że być może to co napisałem powyżej spotka się z falą krytyki lub cenzurą…trudno. A co do kradzieży braw kobietom…oczywiście jest to niezmiernie haniebne zachowanie…ale jak sobie przypominam…to podobny przykład mieliśmy w marcu…a może nawet gorszy…skoro kobiecie wyrwali barwy kibice własnej drużyny (lub klubu z „zaprzyjaźnionego” Sącza) skoro nasi tak robią…to czemu po legii mamy się spodziewać większego savoir vivre ?

  6. do Tedi i Luk – mam nadzieję, że nadal będziemy się spotykać na wyjazdach (ja się nie łamię!). Tyle, że Lukowi i sobie też , doradzam raczej wspólne wyjazdy w grupie jakimś autobusem – autko, którym byłem nie mogło być zniszczone, bo nie było moje, a autko Luka jest za dobre, aby nim ryzykować. @ Zeus – informacja , z tego co słyszałem, była efektem chęci jak najpóźniejszego poinformowania nagminnie czytających nasze konta tych „dżentelłomów” spod znaku 7, o których z góry było wiadomo, że nie zawiodą z frekwencją

  7. trickywoo i Luk nie zawsze ale będę sie starał być na wyjazdach z Wami i drużyną.

    Mój chłopak kopie w MKS-sie i nie zawsze jego drużyna jezdzi busem , czasem muszę go wozić na mecze wyjazdowe osobiście . jesli nie będą mecze chłopaka kolidowały z Seniorami i moją praca – jestem gotów.

  8. Koniu do ułomków i strachliwych nie należy,więc z tego co Luk mówisz wynika,że było naprawdę groźnie.Ale tego niestety będziemy doświadczać na wyjazdach.Całe Mazowsze to z paroma wyjątkami kibice klubu z Wołynia tymczasowo grającego w Warszawie na Łazienkowskiej.A swoją drogą co takim gościom z podwarszawskich wiosek i miasteczek złego zrobiła Polonia że tak nas nienawidzą ? :8:

  9. Piknik – moje przemyslenia

    Z moich młodych czasów czyli lata 70 –te Warszawa NIE ŻYŁA wyłącznie sukcesami czy porażkami WKS pózniej CWKS legia W.

    Było sporo dobrych klubów w stolicy nawet bardzo dobrych ,które rywalizowały ze sobą głównie w sposób sportowy ponieważ za komuny arbitrami spotkań kibiców / nie kiboli/ dwóch rywalizujących klubów była MILICJA OBYWATELSKA /MO/ z pomocą ZOMO / lata 80 –te/.

    Okoliczne społeczeństwo podwarszawskie /myśle o kibicach/ nie było kojarzone z „miłośnikami” kanalarzy jak jest to obecnie.
    CWKS była raczej nielubiana przez większość Warszawiaków oraz nienawidzona w całej POLSCE.

    Oczywiście na mecze przychodził komplet ale nie dla utożsamiania się z klubem tylko obejrzeniu na żywo – najlepszych grajków ściąganych przez „wojskowych” – to jest oczywiście moje zdanie.

    Jeden Bóg wie ile razy musiałem się bić z miejscowymi na koloniach czy obozach za klajniaka dlatego tylko, że byłem kojarzony z WKS ‘KANAŁEK” .- NIE wspomnę wyjazdów w wieku „dojrzewajnia” pod namiot.-strach było przyznać się na polu namiotowym że jesteś warszawiakiem.

    Ogólnie biorąc legia była na czubku nienawiści .

    „Paradox” tamtych czasów polegał również na tym ,że w latach 80 -tych za kibicowanie GWARDI WARSZAWA nie było większego przypału.

    Na zadane pytanie przez Pikinika – o POLONIIA „co takim gościom z podwarszawskich wiosek i miasteczek złego zrobiła Polonia że tak nas nienawidzą” odpowiedział bym ,że właśnie – NIC .

    To jest raczej presja nowych czasów azyl – wyspa /szpan oraz moda/niedowartościowanych ludzi zniszczonych moralnie przez system władzy przez ostatnie 25 lat./

    Potrzeba dowartościowania jest tak silna ,że w grupowym działaniu jaki mieliśmy przykład z RADOSCI słabsi moralnie znajomi znajomych nie mogą się temu debilstwu przeciwstawić. – będą po prostu przez zwoje środowisko wykluczeni. – narażani na pośmiewisko a nawet bicie.

    Moda wymusiła w Warszawie jak i w okolicznych miejscowościach „kochać kanałek”.

    Tylko MODA oraz /a może nawet głownie / – STRACH.

  10. tedi-klika słów o dawnych czasach

    Jako klajniak (ładnie to ująłeś) zdaje się że pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia mój śp.ojciec zaprowadził mnie na K6 na mecz Polonii.Co tam zobaczyłem ? Mężczyzn w wieku mojego dziadka i ojca,czyli prawdziwie rodowitych Warszawiaków.Nie było wtedy żadnych napinek,wyklinania,rozrób czy bijatyk.Przychodziło się na Polonię oglądać piłkę i spotkać się ze znajomymi.Poziom meczu nie był wysoki,wszak była to trzecia albo druga liga.Na początku lat siedemdziesiątych stadion na K6 przechodził remont.Nie pamiętam ile lat on trwał,w każdym razie Polonia rozgrywała swoje mecze na Marymoncie,Warszawiance która dziś jest już tylko wspomnieniem bo jej pięknie położony stadion to ruina oraz na ówczesnym stadionie Dziesięciolecia. Możesz wierzyć lub nie,ale na własne oczy widziałem w czasie meczu rozgrywanego na stadionie Marymontu kibiców Legii z flagą na trybunie wspomagających nas w dopingu.Frekwencja na tych stadionach może z wyjątkiem Dziesięciolecia wcale nie była taka mała.Doprawdy nie rozumiem tej agresji ze strony legionistów.Ale masz rację-presja środowiska i kolegów z blokowisk jest olbrzymia,a młody człowiek o innych pogladach jest w szkole zaszczuty przez silniejszych.Wiem to po swoim synu jakie ciężkie jest życie Polonisty.A swoja drogą czy kibice klubu z Radości przyszli dopingować swój klub czy raczej demonstrować swoja nienawiść do Polonii ? Obawiam się że tego typu zachowań ze strony gospodarzy będziemy doświadczać na prawie każdym wyjeździe.Na pierwszy ogień Łomianki-zagłębie legionistów a i kibole Hutnika też mają blisko.Będzie niebezpiecznie,ale jechać trzeba.Polonia nigdy nie zginie,przynajmniej taka mam nadzieje. :szal:

  11. tedi-klika słów o dawnych czasach

    Jako klajniak (ładnie to ująłeś) zdaje się że pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia mój śp.ojciec zaprowadził mnie na K6 na mecz Polonii.Co tam zobaczyłem ? Mężczyzn w wieku mojego dziadka i ojca,czyli prawdziwie rodowitych Warszawiaków.Nie było wtedy żadnych napinek,wyklinania,rozrób czy bijatyk.Przychodziło się na Polonię oglądać piłkę i spotkać się ze znajomymi.Poziom meczu nie był wysoki,wszak była to trzecia albo druga liga.Na początku lat siedemdziesiątych stadion na K6 przechodził remont.Nie pamiętam ile lat on trwał,w każdym razie Polonia rozgrywała swoje mecze na Marymoncie,Warszawiance która dziś jest już tylko wspomnieniem bo jej pięknie położony stadion to ruina oraz na ówczesnym stadionie Dziesięciolecia. Możesz wierzyć lub nie,ale na własne oczy widziałem w czasie meczu rozgrywanego na stadionie Marymontu kibiców Legii z flagą na trybunie wspomagających nas w dopingu.Frekwencja na tych stadionach może z wyjątkiem Dziesięciolecia wcale nie była taka mała.Doprawdy nie rozumiem tej agresji ze strony legionistów.Ale masz rację-presja środowiska i kolegów z blokowisk jest olbrzymia,a młody człowiek o innych pogladach jest w szkole zaszczuty przez silniejszych.Wiem to po swoim synu jakie ciężkie jest życie Polonisty.A swoja drogą czy kibice klubu z Radości przyszli dopingować swój klub czy raczej demonstrować swoja nienawiść do Polonii ? Obawiam się że tego typu zachowań ze strony gospodarzy będziemy doświadczać na prawie każdym wyjeździe.Na pierwszy ogień Łomianki-zagłębie legionistów a i kibole Hutnika też mają blisko.Będzie niebezpiecznie,ale jechać trzeba.Polonia nigdy nie zginie,przynajmniej taka mam nadzieje. :szal:

  12. PEŁNA ZGODA z tym co piszesz Piknik – dodam tylko :

    POLONIA WARSZAWA – jest przeciwieństwem ideologiczno- obyczajowym CWKS-u
    Wszystko co jest inne dla „KANAŁKA” jest z góry złe i wrogie.

    Kibice z łazienkowskiej przyzwyczajeni przez lata do samych sukcesów oraz braku większego rywala miejscowego doznała w ostatnich latach paru sromotnych porażek /derby z POLONIĄ/.

    A w nowym milenium mistrza i puchary – co bardzo rozdrażniło /pseudo/ kibiców – nie koniecznie „sportowo”
    Do pieca dokładają napływowi , którzy nie znając historii oraz nowych realiów w Warszawie ,chcąc się szybko adoptować do nowej sytuacji – będąc „Świeżym warszawiakiem „ zapierdzielają na CWKS , który dzięki Walterowi /właścicielowi /ma doskonałe wejścia w mediach i takie błądzące owieczki przyciąga.

    To o czym piszę – NIE dotyczy oczywiście tych kibiców obu drużyn a nawet bym powiedział wszystkich warszawskich sympatyków PIŁKI NOŻNEJ w stolicy , którzy różne animozje , uprzedzenia oraz podnoszenie ciśnienia /przez ciemną stronę/ traktują olewająco a skupiają się jedynie na czystej rywalizacji sportowej gdzie radość i pasji bycia piłkarzem lub kibicem jest NAJWYŻSZY CELEM .

  13. Piknik pisze o jedynym przypadku w historii warszawskiej piłki gdy kibice Legii wsparli nas dopingiem. Był to mecz decydujący o naszym utrzymaniu się II lidze. Rok 1975, wynik 5: 1 z Wartą Poznań dla nas; mecz na Potockiej. Znakomita gra naszego obrońcy Ciorocha.

  14. MOJA mała HISTORIA

    Z kalendarza historii obu drużyn tak teraz nie lubiących się /prawdopodobnie przez grono zasmarkanych debili o najprostszych instynktach/- wcześniej z mojej pamięci to tak tragicznie nie wyglądało.

    Powodów jest wiele m.in. to media /Internet z , którego również my korzystamy kręci dym nienawiści

    Kiedyś wszyscy w większości się znali i szanowali lepiej lub gorzej ale szanowali –fizycznie namacalnie.
    Czy hutnik czy spawacz z Ursusa a nawet kolejarz z gdańskiego mieli do siebie szacunek pomimo RÓŻNICY zdań I UPODOBAŃ SPORTOWYCH.

    Chodzili na mecze i kibicowali swojej drużynie – dlaczego tak było – bo świat był w miarę normalny pod względem wartości zwykle ludzkich .

    Sport był dostrzegany w czystej postaci bez chamstwa , dopingu czy układów.
    SZANOWALI SIĘ PILKARZE oraz kibice na zasadach godności i prawa wyboru – bo poza niektórymi sektorami życia wyborów zbytnio nie było za komuny.

    Obowiązywały zasady znane wszystkim , po mordach się lali ale na potańcówkach tzw. dechach i weselach też bez przyczyny – dla idei ,że trzeba , że to tradycja również głoszona przez prymitywów .

    Mam kolegów z dawnych roczników ,którzy do dziś wspominają jako jedyną atrakcję za komuny w 60 –tych latach było pranie się po mordach i szukanie wrażeń na zabawach.

    I ta hołota w spermie tatusia przeniosła się do dzisiejszych czasów również bez większego powodu szuka wrażeń w chuligańskich wybrykach.

    Ojciec mój wziął mnie na mech POLSKA – WĘGRY towarzyski /chyba przed olimpiadą 1972r./ także na Marymoncie /szkoda obiektu/

    siedzieli pamiętam jak dziś kibice z różnych klubów stołecznych obok siebie /wujek śp. stary kibic z ul. stawki /60 lat kibicował polonii oraz pozostali m.in. legioniści, kibice Młocin i Bielan /żadnemu z nich nie przeszła myśl wypowiadania się żle o innej stołecznej drużynie.

    To Co stało się takiego ,że debili zamiast ubywać – przybywa .

  15. Witam serdecznie kibiców Polonii.
    Bardzo ciekawie się tu wypowiadacie i zachęciło mnie to do zalogowania się na tej stornie, aczkolwiek nosiłem się już długo z tym zamiarem.
    Jestem kibicem Polonii od około 23 lat i wiem, że to się nie zmieni. Zaczynałem swą przygodę z tym klubem od koszykówki (pamiętne mecze ze Śląskiem, często tytułowane w ” Przeglądzie Sportowym ” , ” Horror na Kowiktorskiej „). Potem była piłka, dawna 3 liga. Można powiedzieć, że z tym klubem przeszedłem drogę „od szofera do bankiera”, bo przecież mistrzostwo Polski i eliminacje do LM można uznać za sukces. Będę wspierał Polonie i nie przejmował się innymi i teraz mimo, że mieszkam w innym mieście jak nigdy będę się starał być na Konwiktorskiej na każdym meczu, bo wiem, że teraz mamy szansę na stworzenie dużej grupy lojalnych i oddanych kibiców. :sztandar:

Dodaj komentarz